5 powodów, dla których kochamy „Skywalker. Odrodzenie”

Epizod IX nie został przez nas najcieplej przywitany – w odróżnieniu od pozostałych części trylogii sequeli – ale to nie znaczy, że nie ma w nim wiele dobrych pomysłów, scen i innego rodzaju elementów. Oto pięć z nich, które spodobały nam się najbardziej.

Kylo Ren

Kylo Ren to jeden z nielicznych powodów, dla których w ogóle obejrzałam Skywalker. Odrodzenie. Historia Bena Solo od początku jest na tyle interesująca, że zastanawiałam się, jak się zakończy. Jego pochodzenie, wybory życiowe i decyzje sprawiły, że – paradoksalnie – jest to najjaśniejszy punkt sequeli i skomplikowana wewnętrznie postać, której ciążą zarówno dziedzictwo, jak i własne pragnienia. Nie powiem, żeby ostateczne rozwiązanie mnie satysfakcjonowało – szczerze mówiąc wolałabym, żeby i on i Rey zginęli (jakże to by było piękne przywrócenie równowagi Mocy!) lub z dwojga to on przeżył (dalsze losy Bena Solo byłyby ciekawe. Jak poradziłby sobie na nowej ścieżce? Jak radziłby sobie ze stratą wszystkiego – rodziny i pozycji w FO? Jakby się po tym wszystkim odnalazł?). Niestety, twórcy postanowili inaczej, a nam tylko pozostają domysły. [Ithilnar]

Exegol

Jakkolwiek cały film wyjątkowo nie przypadł mi do gustu, tak od strony wizualnej jest to zdecydowanie majstersztyk. Ekipa od efektów specjalnych zdecydowanie zasłużyła na nominację do Oscara. Najbardziej jednak spodobał mi się Exegol – spustoszony, posępny świat, którego atmosferę przecinają rozliczne błyskawice. Zdająca się zaprzeczać prawom fizyki Cytadela to zaledwie czubek góry lodowej, prawdziwa potęga kryje się poniżej powierzchni planety. Tam, w miejscu koncentracji Ciemnej Strony, lord Sidious mógł czerpać ze źródła utrzymującej go przy życiu Mocy. Niesamowite statuy starożytnych, odłamki skalne i olbrzymi amfiteatr w pełni oddają ducha dawnych ruin, dawnych czasów świetności przywróconych na nowo. Tak bardzo nie pasuje to do nowych, kolorowych, szybkich sequeli… Exegol ma klimat iście sithański, tak bardzo nawiązujący duchem do różnych opowieści nie tylko z nowego kanonu. Coś pięknego. [Cathia]

Rozpacz Chewiego

Jak w wielu „emocjonalnych” momentach filmu nie udało mi się wydobyć z siebie nawet grymasu, tak w momencie, w którym Chewie zaczyna rozpaczać po Lei poczułem, że coś skutecznie chwyta mnie za serce. Oto ostatnia osoba z najbliższej „rodziny” poczciwego kudłacza umiera, i świat mu się wali. I wydaje z siebie przejmujący ryk rozpaczy. Jak to się udało za pomocą efektów dźwiękowych i postaci, przy której o aktorstwie nie ma mowy (w końcu to tylko kostium)? Pojęcia nie mam. Ale wyszło znakomicie i jestem pod dużym wrażeniem! [Vidar]

Strona wizualna filmu

O Epizodzie IX można powiedzieć wiele złych rzeczy, ale jednemu nie można zaprzeczyć: wizualnie film robił wrażenie. Widać, że efekty komputerowe zostały dopracowane z najwyższą jakością i dbałością o szczegóły. Wydaje mi się, że w obecnych czasach naprawdę nie dało się tego zrobić lepiej- ujęcia są pełne szczegółów i nie widać nigdzie tanich sztuczek maskujących niedoskonałości w technice. Jestem również przekonany, że ten film (jak i cała trylogia sequeli) zestarzeje się nieporównanie lepiej niż prequele, na które obecnie pod katem wizualnym patrzy się po prostu źle. Nie jestem pewien, ile w tym prawdziwych rekwizytów, a ile skoku technologicznego, ale to jedno muszę przyznać – TROS to wizualny majstersztyk. [Jedi Przemo]

Ostateczny pojedynek Kylo z Rey

Jak już ustaliliśmy, Kylo Ren to jeden z najjaśniejszych punktów Epizodu IX. Jego ostateczne starcie z Rey na szczątkach drugiej Gwiazdy Śmierci jest nie tylko pięknie wizualnie (choć w moim odczuciu nic nie przebija ich pojedynku z Przebudzenia Mocy), ale też zapewnia sporego emocjonalnego kopa. Choreografia świetnie oddaje nastroje obu postaci, to jak powoli Kylo zaczynają targać wątpliwości i nie potrafi już włożyć w tą walkę całego serca, jak przestaje mu zależeć na wygranej. Wprawdzie wyleczenie, a potem Bena Solo następują już w innych scenach, ale w sensie fabularnym idealnie komponują się z pojedynkiem. [Nadiru]