Mówi się, że historia jest nauczycielką życia. W przypadku dzieł popkulturowych jest nie tyle nauczycielką, ale przede wszystkim inspiracją dla twórców, którzy w mniej lub bardziej subtelny sposób nawiązują do wydarzeń, ustrojów politycznych czy formacji wojskowych znanych z opracowań historycznych.
George Lucas i historia
George Lucas jest twórcą, który doskonale potrafił wykorzystać i przetworzyć nie tylko mity i archetypy, ale również historię – w całym cyklu Star Wars odnajdziemy wiele znajomo wyglądających tropów. Niektóre z nich wydają się dosłownie przeniesione na ekran, choć trzeba przyznać, że pierwsze skojarzenia mogą być mylące. Świetnym tego przykładem jest Imperium Galaktyczne przywodzące na myśl nazistowskie Niemcy. Oczywiście, takie odczytanie jest jak najbardziej słuszne, jednak okazuje się, że geneza Imperium nie jest tak jednoznaczna. Lucas zaznaczał w wielu wywiadach, że pomysł na “kosmicznych nazistów” sięga czasów wojny w Wietnamie oraz rządów Richarda Nixona i to właśnie Stany Zjednoczone stały się pierwowzorem gwiezdnowojennego państwa totalitarnego.
Ale Gwiezdne wojny to nie tylko historia XX wieku. To przede wszystkim reminiscencje poprzednich epok i swoisty tygiel, do którego Lucas wrzucił sporo historycznych motywów odlewając z nich fantastyczną historię. Znajdziemy tu nawiązania do Ludwika XIV (jego słynne “Państwo to ja!” w wersji z odległej galaktyki to “I am the Senate!”, które pada z ust kanclerza Palpatine), motywy średniowieczne (miłość dworska, reguły zakonne i kodeks samurajów). Jednak najwięcej historycznych inspiracji (zaraz po tych dwudziestowiecznych) odnosi się do antyku, a przede wszystkim dziejów Cesarstwa Rzymskiego.
Historie rzymskie
Musimy pamiętać o tym, że odbita w Gwiezdnych wojnach wizja Rzymu to obraz znany i utrwalany w tzw. kinie sandałowym – to Rzym przedstawiony w Ben Hurze Williama Wylera (1954 r.) czy Upadku Cesarstwa Rzymskiego Anthony’ego Manna (1964 r.), nie do końca historyczny i pod wieloma względami idealizowany. Ale wciąż w pewnym stopniu sięgający antycznych korzeni.
Najbardziej oczywistym nawiązaniem do rzymskiego ustroju jest terminologia i kolejność wydarzeń politycznych. Senat, Republika, Imperium… Znamy to z lekcji historii, prawda? Chyląca się ku upadkowi Republika (powstała w 509 roku p.n.e.) zostaje zastąpiona monarchią – Cesarstwem (w 27 roku p.n.e.). Lucas powtórzył rozwój wypadków – Palpatine, niczym Oktawian, otrzymał najwyższy urząd i specjalne uprawnienia z rąk republikańskiego Senatu, a później ogłosił powstanie pierwszego Galaktycznego Imperium. Można pokusić się o stwierdzenie, że początkowe lata istnienia Imperium to rzymski pryncypat (formalnie zachowano poprzedni ustrój, a cesarz utrzymywał najwyższą władzę w państwie, sprawując wszystkie najważniejsze urzędy republiki i kontrolując armię), natomiast czasy po rozwiązaniu Senatu Galaktycznego to przejście do dominatu (reformy cesarza Dioklecjana w III wieku wprowadziły absolutną władzę cesarza używającego od tego momentu tytułu dominus et deus).
Straż przyboczna
Inną antyczną kalką są gwardziści. Rzymskim cesarzom towarzyszyła gwardia pretoriańska, która początkowo miała za zadanie czuwać nad bezpieczeństwem dowódców, by w końcu zostać stałą formacją powołaną przez Oktawiana Augusta. Podobną funkcję pełnią gwardziści senaccy (widziani chociażby w Mrocznym Widmie) czy odziana w czerwone zbroje gwardia Imperatora z Powrotu Jedi. W mniej subtelny sposób nawiązano do pretorian w Ostatnim Jedi, gdzie gwardziści Naczelnego Wodza Snoke’a są nazywani po prostu… pretorianami. I choć ich origin story wywodzi ich z czasów XIV Imperatora Atrisi, to jednak można odnieść wrażenie, że twórcy filmowi wykazali się swoistym lenistwem słowotwórczym.
Kolejne zauważalne podobieństwo to szturmowcy śmierci, których po raz pierwszy zobaczyliśmy w filmie Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie, a potem także w serialu Rebelianci. W filmie pełnią podobną rolę jak rzymscy liktorzy stanowiący osobistą ochronę urzędników. Specjalna jednostka szturmowców towarzyszy najwyższym rangą wojskowym – m.in. dyrektorowi Orsonowi Krennicowi czy wielkiemu admirałowi Thrawnowi.
Piasek areny
Rzymianie lubowali się w mniej lub bardziej krwawych rozgrywkach, a walki gladiatorów na arenach amfiteatrów były jedną z nich. W Ataku klonów przedstawiono swoiste venatio – walki z dzikimi zwierzętami. Arena zmagań znajdująca się na Geonosis nie bez powodu przypomina kształtem i przeznaczeniem Koloseum, a główni bohaterowie muszą zmierzyć się z dzikimi bestiami wypuszczonymi na piasek. Venationes były jeszcze popularniejsze niż gladiatorskie pojedynki, a w piaskach rzymskich aren ginęły tysiące osobliwych dla Rzymian gatunków zwierząt sprowadzanych z całego ówcześnie znanego świata.
Wyścigi, czyli gwiezdnowojenny Ben Hur
Na koniec warto wspomnieć o drugiej ulubionej rozrywce Rzymian – wyścigach rydwanów. Można powiedzieć, że był to rzymski sport narodowy. Istniały cztery drużyny oznaczone kolorami (Czerwoni, Zieloni, Biali i Niebiescy), a każda z nich miała swój fanklub i… kiboli (znane są opisy bójek, które wybuchały po zawodach). Przedstawiony w Mrocznym widmie wyścig Boonta na Tatooine to nic innego, jak nawiązanie do tego sportu – nie tylko w wyglądzie ścigaczy, ale również w oznaczeniu poszczególnych zawodników kolorowymi chorągwiami. Bezpośrednią inspiracją dla wyścigu była jednak kapitalna scena z filmu Ben Hur z 1959 r.
Historia zmienia perspektywę
Jak widać, Gwiezdne wojny nie są wyłącznie historią z odległej galaktyki. To nie tylko baśń, ale także “nasza” historia ukryta pod płaszczykiem baśniowości. Takich historycznych tropów znajdziemy znacznie więcej – trzeba tylko zacząć głębiej drążyć, by je odkryć, a potem obejrzeć wszystkie epizody w zupełnie nowym świetle. Gwarantuję, że na niektóre sceny spojrzycie zupełnie inaczej.