W tym numerze Star Wars Komiks czeka nas kolejny crossover – tradycyjnie już jedną z serii jest Star Wars, a drugą tym świeżo rozpoczęta (dla polskich czytelników) Doktor Aphra. Dodatkowo w tym numerze czeka nas mini-opowieść, która oryginalnie była częścią pierwszego zeszytu serii z Aphrą, zatytułowana Promotor na potrzeby polskiego wydania.
Gotyk grozy
Cała opowieść osadzona jest w klimacie gotyckim z lekką domieszką horroru. To przyjemny powiew świeżości, dawno w komiksach nie było czegoś takiego. W odbiorze nie przeszkadzał mi też fakt, że wprowadzono do uniwersum kolejny typ zombie (tak jakby), nie przeszkadzało mi wplecenie homoseksualnego wątku i nie przeszkadzała mi też przewidywalność historii. Myślę, że wszystkie elementy przysłużyły się historii i bardzo dobrze odzwierciedliły charakter naszych bohaterów. Niezmiernie podobała mi się ogromna naiwność Luke’a, która jest dla niego tak charakterystyczna w tym okresie. Na duży plus wypadła rządząca strona naszej księżniczki i Han… będący po prostu Hanem. Wszystkie postacie zachowywały się naturalnie i były pełne emocji, ale najwięcej przyjemności sprawił mi jak zwykle duet złych droidów.
Czas najwyższy przybliżyć Wam trochę bardziej szczegółowo historię. Aphra namawia Luke’a żeby ten poleciał z nią Ktath’atn, gdzie tamtejsza królowa podobno spełnia życzenia w zamian za spotkanie z niezwykłymi istotami. Jej celem jest uwolnienie rycerza Jedi uwięzionego w krysztale, który teoretycznie mógłby w jakiś sposób szkolić Luke’a. Oczywiście Luke przystaje na tę propozycję, później wszystko zaczyna się walić, na poszukiwanie (i oczywiście odsiecz) Luke’a ruszają Han, Leia i Sana. Aphra podczas tej opowieści rozwija się i podejmuje decyzje typowe dla tego uniwersum. Brzmi banalnie i przewidywalnie? Być może, ale jest napakowane dobrymi dialogami, akcją i całkiem dobrą historią, która pozwala na rozwój zaskakująco dużej liczbie postaci.
Rysowanie to sztuka
Strona artystyczna jest podzielona na trzy części. Marco Checchetto narysował pierwszy i tytułowy zeszyt. Zgodnie z oczekiwaniem pierwszy zeszyt musi być reprezentatywny, toteż został najlepiej wykonany. Rysunki są pełne detali, a postacie są do siebie bardzo podobne. Muszę też koniecznie wyróżnić projekt galowego stroju Luke’a, który podobał mi się znacznie bardziej niż te przedstawione np. w Ostatnim Jedi. Projekt architektoniczny wnętrza cytadeli również zachwyca, do tego użyto ładnie kontrastujących czerwieni i błękitów.
Salvador Larroca narysował zeszyty podpięte pod serię Star Wars, czyli zeszyt 2 i 4 tej serii, a także Promotora. Wszystkie rysunki tracą na detaliczności i czym odleglejszy plan, tym mniej szczegółów. Emocje narysowane na twarzach powodują, że te czasem wydają się być w jakimś stopniu zniekształcone. Jednak nie jest to regułą, gdyż niekiedy wygląda to bardzo dobrze.
Andrea Broccardo to nasz trzeci rysownik. Niestety spadek jakości przy jego rysunkach jest natychmiast widoczny. Rysunki proste, postacie wielokrotnie zupełnie do siebie niepodobne. Wygląda to trochę jak karykatury, trochę jak… pomyłka. Były to jedne z gorszych rysunków nowego kanonu i mam nadzieję, że Marvel więcej nie skorzysta z usług tego pana.
Bonus/wycięta zawartość
Na koniec zostajemy uraczeni historią z młodości Aphry, gdzie ta stara się o doktorat. Jest inteligentna, jest przebiegła i ładnie narysowana. Krótka historia, która pozwala nam odkryć odrobinę przeszłości pani archeolog i przez to trochę bardziej przywiązać się do jej postaci. Całkiem satysfakcjonujący dodatek, który czytało się szybko i przyjemnie.
Finalny werdykt
Uwielbiam crossovery i ten nie jest wyjątkiem. Postacie z obu serii zostały użyte w sposób przemyślany i dobrze oddały ich charakter. Fabuła była wystarczająco ciekawa, a oprawa wizualna i lekki przechył z tradycyjnej gwiezdnowojennej historii w kierunku bardziej ponurym jest zdecydowanie pozytywem. Ogólna strona artystyczna zdecydowanie na plus, ale dwa zeszyty są zdecydowanie pod tym względem słabsze i gdzieniegdzie pojawiły się też pomniejsze zgrzyty. Pozycja godna polecenia dla fanów Aphry i wielkiej trójki. Osoby szukające czegoś mocnego i pełnego grozy raczej się rozczarują, ale jeśli szukacie delikatnej zmiany tonu, to zdecydowanie polecam.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za egzemplarz recenzyjny komiksu.