Obecna sytuacja fanów Star Wars jest dosyć ciekawa. Z jednej strony mamy nagły wzrost zainteresowania tym światem, a z drugiej, po resecie kanonu sprzed dwóch lat, tak naprawdę niezbyt zrobiono, aby rozszerzyć galaktykę na nowo. Mamy Rebeliantów, komiksy i kilka książek, ale osoby będące na bieżąco już je przeczytały, a reszta nie ma tak wiele do nadrobienia. Żeby było jasne, nie krytykuję, że nowy kanon jest mały, tylko stwierdzam fakt. Co zatem pozostaje? Można się zwrócić do budowanego przez ponad trzydzieści lat dawnego kanonu, kiedyś znanego jako Expanded Universe, obecnie jako Legendy. Pytanie tylko, czy ma to sens? Disney jasno stwierdził, że EU to teraz worek z pomysłami i nie ma się co czepiać, czy coś jest z nim zgodne czy nie. Oczywiście, pewne jego elementy możemy znaleźć w produktach nowego kanonu, ale z mojego punktu widzenia sprowadza się to głównie do korzystania z grafik i nazw własnych. Czy w takim razie warto zagłębiać się w świat, który został uznany za niemający żadnego znaczenia dla nowych produkcji? Na litość Mocy, co za debilne pytanie – oczywiście, że tak!
Expanded Universe to nie tylko książki, ale również komiksy i gry. Próg wejścia jest w tym przypadku niezwykle niski, ponieważ dysponujemy w ten sposób bogatą bazą aż trzech mediów, w dodatku ze stosunkowo łatwo dostępną zawartością. Książki oraz komiksy można znaleźć w bibliotekach lub w ostateczności w internecie, ponieważ większość z nich ma już swoje lata i zdążyła zostać wrzucona do sieci w formacie cyfrowym. Z grami jest jeszcze mniejszy problem, ponieważ te, które posiadają choć szczątkową fabułę można kupić w każdej chwili chociażby na platformie Steam, a stosunkowo często są urządzane również wyprzedaże (najbliższa na pewno będzie na Star Wars Day).
Kolejną sprawą są historie, które odnajdziemy w Expanded Universe. Żeby nie było, jestem pierwszą osobą, która przyzna, że jest ono pełne całkowicie przeciętnych tworów (o potworkach w rodzaju Kryzysu Czarnej Floty czy Kryształowej Gwieździe nawet nie wspomnę), ale znajdziemy w nim również świetne i gotowe historie. Chcesz poznać prawdopodobny scenariusz po bitwie o Endor? Czy Luke odtworzył Zakon Jedi? Czy Han i Leia dalej są razem? A może w drugą stronę – czemu Anakin nie ufał Radzie? Skąd się wzięła blizna na jego twarzy? W zasadzie, o co chodziło z zarzutami o korupcję wobec Valoruma? Albo jeszcze dalej – skąd się wzięła Zasada Dwóch, Republika, Jedi, Sithowie? Expanded Universe dostarcza Wam odpowiedzi na niemal wszystkie pytania. Zresztą, co tu dużo mówić, wejdźcie na Wookieepedię i porównajcie hasło „2-1B” w wersji Canon i Legends.
Oczywiście, oprócz historii korespondujących bezpośrednio z filmami, znajdziemy tu także świetne opowieści o kolejnych pokoleniach, czy bohaterach, których nie widzimy w filmach. Jednym z moich ulubionych wątków jest ten, który dotyczy Jacena Solo. Uwielbiacie Bieda Vadera… tzn. Kylo Rena? On przy Jacenie wymięka. Nie tylko pod względem zdolności, ale również głębi i motywów. Jacen stał się dla fanów tym, czym miał być Anakin Skywalker w Zemście Sithów. Moją ulubioną postacią jest również Revan (ale niespodzianka, prawda, Nadiru?), który w grach zalicza jeden z najlepszych twistów fabularnych w historii – poważnie, każdy, kto robi zestawienia najlepszych gier RPG lub Star Wars umieszcza w nim Knights of the Old Republic z jego zwrotem akcji. Na zachętę dodam, że czasy Rycerzy Starej Republiki jako ostatni element Expanded Universe są nadal rozwijane pod postacią gry MMO The Old Republic.
Czas poświęcony Legendom to nie jest czas stracony. Owszem, część historii jest niedokończona (ale może w końcu wyprosimy u Disneya kontynuację). Owszem, na początku może być ciężko się wciągnąć. Zgadzam się, bardzo łatwo trafić na minę, ale hej! – po to istnieją ludzie w fandomach, żeby pomagać w tych poszukiwaniach. Po to na naszym serwisie powstają teksty o najlepszych postaciach, miejscach czy książkach i grach, żeby podróż po odległej galaktyce była jak najprzyjemniejsza i żeby nie napatoczyć się na exogortha. Disney bez żadnego problemu zrównał Expanded Universe do poziomu fanfików, obiecując przy tym skok jakościowy (nie odnotowałem) oraz całkowitą spójność, której miało brakować EU. Cóż, większej spójności niż w Legendach na razie nie uświadczyłem, a to, co sprawiało w nich problem, szybko retconowano lub zwyczajnie pomijano. Na razie nowy kanon to po prostu próba zastąpienia starego, ale warto pamiętać, że Expanded Universe wciąż ma wielu fanów, którzy właśnie produkty spod podpisu twórcy Myszki Miki uznają za alternatywne uniwersum, a nie dawne, zwłaszcza, że wiele z jego elementów wykorzystał Lucas podczas kręcenia Sagi. Złoty środek? Czytajcie nowy kanon, a czas oczekiwania osładzajcie sobie Legendami, bo wiecie it’s true… all of it.