W poprzednim artykule poznaliśmy losy Revana od Wojen Mandaloriańskich do schwytania go przez oddział Bastili Shan. Co jednak stało się z Mrocznym Lordem, gdy stanął przed obliczem Rady Jedi?
Uwaga, tak jak poprzednia część, artykuł może być stronniczy, a już na pewno zawiera spoilery!
Odrodzony
I am Revan reborn. And before me you are nothing.
Po pojmaniu Mrocznego Lorda, Rada Jedi zdecydowała, że zamiast zabijać Revana, lepiej wszczepić mu tożsamość wiernego Republice żołnierza. Po dokonaniu tego, wysłali go na front walki z Sithami, a Bastili nakazali strzeżenie cennego sojusznika. W ten sposób trafili na Taris. Nie ma większego sensu opisywać w tym miejscu kolejnych przygód Revana na Taris i po Taris, ponieważ wszystkie można dokładnie poznać w grze Star Wars Knights of the Old Republic. W czasie poszukiwań Gwiezdnej Kuźni, które trwało przez większą część gry, Revan postępował jak Jedi i Rycerz Republiki, z jednym tylko wyjątkiem. Między Revanem a Bastilą zaczęło rozwijać się uczucie – doszło nawet do pocałunku, ale przestraszona Jedi nie chciała do tego wracać z obawy, że to co do siebie czują, może zaprowadzić ich na Ciemną Stronę. W czasie tych poszukiwań wpadli jednak w pułapkę zastawioną przez Saula Karatha, który schwytał całą załogę Mrocznego Jastrzębia i uwięził ich na swoim okręcie flagowym, Lewiatanie. Następnie wezwał Dartha Malaka, który w trakcie ucieczki Revana uświadomił mu jego prawdziwą przeszłość. Ten jednak wybaczył Bastili i Radzie ukrycie jego tożsamości. Aby dać reszcie towarzyszy szansę na ucieczkę, młoda Jedi rzuciła się na Malaka, zatrzymując go do czasu dotarcia reszty załogi do Mrocznego Jastrzębia. Tak jak wcześniej, Gwiezdne Mapy doprowadziły Revana do układu, w którym znajdowała się Gwiezdna Kuźnia. Carth Onasi natychmiast wysłał jej koordynaty flocie Republiki, która miała tę jedną szansę na zlikwidowanie największego atutu Sithów. Uczestnicząc w szturmie na fabrykę, Revan musiał walczyć z Bastilą, która po torturach Malaka uległa Ciemnej Stronie. Przypominając jej o łączącym ich uczuciu, nawrócił ją z powrotem na Światłość, a następnie ruszył pokonać Malaka.
Po bitwie o Gwiezdną Kuźnię, niezrozumiany przez Radę w kwestii poglądów na temat wykorzystania uczuć i dręczony powracającymi wspomnieniami, Revan ponownie udał się do Nieznanych Regionów, aby odnaleźć ich źródło. Podążając wcześniejszymi szlakami trafił na Nathemę, jednak jego statek został zestrzelony przez przebywających na planecie Darth Nyriss i Lorda Scourge’a, którzy wzięli go do niewoli. W czasie jej trwania zdołał nastawić przychylnie do siebie tego drugiego i gdy Wygnana Jedi przybyła go uratować, Scourge jej pomógł, a następnie cała trójka uciekła z rezydencji. W międzyczasie, Revan miał okazję obejrzeć po raz ostatni swoją żonę syna dzięki wiadomości holograficznej przekazanej mu przez Wygnaną. Zrozumiał wtedy, dla kogo naprawdę walczy. Po odpoczynku, cała trójka zdecydowała się razem zaatakować Imperatora Sithów. W trakcie medytacji, Scourge doznał wizji, w której Revan i Wygnana leżą pokonani u stóp Imperatora, a on sam chwilę później ginie z jego ręki. Zaniepokojony, spytał Revana czy każde widzenie przyszłości się sprawdza, ale odpowiedź, że nic nie jest pewne ponieważ przyszłość jest w ciągłym ruchu, go nie zadowoliła. Mimo wszystko zdecydował się wprowadzić spiskowców do pałacu Imperatora i gdy Revan wtargnął do sali tronowej, on sam z Wygnaną zatrzymywał Imperialną Gwardię. Walka Jedi i Imperatora była do pewnego momentu dosyć wyrównana. Revan, korzystając z energii Jasnej i Ciemnej Strony zdołał zaskoczyć przeciwnika, a nawet go zranić. Niestety potęga błyskawic Imperatora była zbyt silna na możliwości Revana, który po porażeniu wezwał na pomoc Wygnaną, Scourge’a i T3. Droid został zniszczony, a w chwili gdy Wygnana z Revanem rzucali się do ataku, Scourge doznał kolejnej wizji, w której zobaczył martwego Imperatora, leżącego u stóp Jedi. Tym Jedi nie był Revan. Gdy to zrozumiał, przebił Wygnaną mieczem świetlnym i pozwolił, by zaskoczony Revan został znowu porażony błyskawicami przez Imperatora tak dotkliwie, że na twarzy już na zawsze pozostały mu ślady po masce. Po tej walce został uwięziony w polu statycznym i spętany magią Sithów w ten sposób, że Imperator stworzył połączenie między nim a Revanem, karmiąc się jego siłą i próbując uzyskać informację z jego umysłu. Nie przewidział jednak, że Revan nie dość, że jest w stanie mentalnie się przed tym bronić, to jeszcze sam może na przeciwnika, siejąc w jego myślach wątpliwości co do planowanej inwazji na Republikę. W ten sposób odroczył plany Imperatora na 300 lat.
Tym razem ciężko się spierać o metody i cel działań Revana. Abstrahując od pewnych zachowań, których Rada nie akceptowała to Revan postępował jak idealny rycerz Jedi. Poświęcenie, wytrwałość, mądrość, sprawiedliwość oraz przede wszystkim miłość i szeroko rozumiane dobro wyniosły Revana do panteonu największych spośród Jedi. Na tym etapie ciężko byłoby mu cokolwiek zarzucić, ponieważ każdym swoim ruchem udowadniał, że ma rację czyniąc tak, a nie inaczej. Ciekawy jest też fakt, że choć Rada Jedi starała się go od początku nakłonić do ścisłego przestrzegania Kodeksu, to on i tak podążał swoją własną ścieżką, która okazała się równie dobra dla Galaktyki, jak ta Zakonu i dodatkowo pozwalała odczuć pełną radość życia bez sztywnych zakazów i reguł. Największą stratą jest to, że Rada nie chciała przyjąć do wiadomości jego doświadczeń i teorii. Nawet jeśli korzystanie jednocześnie z Jasnej i Ciemnej Strony mogło być dla niektórych zbyt ryzykowne, to Revan dosyć jasno udowodnił, że czerpanie sił z uczuć takich jak miłość czy przyjaźń wcale nie jest złe, a nawet pomaga w nawracaniu na ścieżkę Światła. Warto się zastanowić, ile rzeczy by się zmieniło, gdyby Rada zezwoliła przynajmniej na małżeństwa wśród Jedi. Ot, choćby Anakin Skywalker nie miałby powodów, żeby przechodzić na Ciemną Stronę w poszukiwaniu ratunku dla Padmé. Największym jednak błędem Revana był jego indywidualizm. To prawda, że oprócz niego samego nikt go całkiem nie znał, ale z drugiej strony, nikt też nie przeżył tyle, co on. Spowodowało to swojego rodzaju przeświadczenie, że skoro nikt inny nie posiadł takiej wiedzy, to musi radzić sobie sam. Proces ten rozpoczął się jeszcze w czasie nauki, gdzie od początku było wiadome, że jest on jednostką wybitną i nikt tego przed nim nie ukrywał. Na ile była to pycha, a na ile proste zaakceptowanie faktu? Na ile mocno uwidoczniona pewność siebie, a na ile przesadna wiara we własne umiejętności? Najsmutniejsze jest to, że gdy w końcu zrozumiał, że sam sobie nie poradzi, został zdradzony i to w chwili, gdy wygrana była w zasięgu ręki. Aby zrozumieć swój błąd, miał 300 lat i uważał, że go zrozumiał.
Szaleniec
Bring as many fools as you like. You won’t stop what must be done
W czasie swojego uwięzienia Revan był wielokrotnie torturowany zarówno przez Imperatora jak i przez utworzonych przez niego Dread Masters (sześciu niezwykle potężnych sług Imperatora). Aby uchronić się przed bólem, przeniósł część swojej osobowości do Mocy, a pozostałym szczątkiem świadomości znosił męki i opierał się przesłuchaniom, próbując jednocześnie zaszczepić w Imperatorze obawy przed atakiem na Republikę. Po 300 latach Imperator uznał jednak, że jest już całkowicie przygotowany i mimo wysiłków Revana zaczął realizować swój plan. Nie będę jednak opisywał całej kampanii wojennej, ponieważ nie o tym traktuje ten artykuł, przejdźmy od razu do przerwania zmagań. Po Traktacie na Coruscant, który zakończył oficjalną wojnę, a rozpoczął okres „zimnej wojny”, jeden z Mistrzów Jedi otrzymał wiadomość poprzez Moc. Okazało się, że to była Wygnana Jedi, która po swojej śmierci nie zjednoczyła się z Mocą, tylko trwała wiernie przy Revanie, użyczając mu swojej siły. Poinformowała ona Mistrza Otega o ważnym dla Imperium więźniu przetrzymywanym w więzieniu Maelstrom. Kierując się jej wskazówkami, Oteg sformował grupę uderzeniową, która miała przebić się do więźnia podczas gdy flota Republiki będzie wiązać walką siły Sithów chroniące placówkę. W czasie tego udanego natarcia, oddział uderzeniowy z zaskoczeniem odkrył tożsamość więźnia. Dla całej Republiki Revan był martwy odkąd po raz drugi zniknął w Nieznanych Regionach, a ponieważ nie przekazywał żadnych wskazówek, nikt nawet nie wiedział, gdzie go szukać. Nieświadomy sytuacji politycznej, był zrozpaczony. Uważał, że teraz nikt już nie powstrzyma Imperatora przed napaścią, jednak Wygnana wytłumaczyła mu wszystkie okoliczności i z poczuciem wypełnionego obowiązku w końcu zjednoczyła się z Mocą. Revan, zdecydowany na przystąpienie do wojny przeciwko swojemu największemu wrogowi, udał się na Tython, gdzie przekazał Radzie Jedi wszystko czego udało mu się dowiedzieć o Imperatorze Sithów, a potem rozpoczął przygotowania do własnej kampanii.
Najpierw zlokalizował Odlewnię (org. Foundry– tłumaczenie własne), starożytną rakatańską stację, której istnienie Revan zdołał ukryć przed Imperatorem. Była to niezwykle wydajna fabryka droidów, pozyskująca surowce z asteroid, wśród których ją ukryto. W międzyczasie udało mu się jeszcze odzyskać swoją maskę od przechowującego ją Zakonu Revanitów, który praktycznie stworzył kult Revana uważając, że to on powinien zastąpić Imperatora. Następnie skonstruował nowy miecz świetlny, tym razem o fioletowym ostrzu i udał się do Odlewni. Tam rozpoczął masową produkcję armii droidów, którą planował wysłać do Imperium w celu całkowitej eksterminacji każdej osoby, która miała cokolwiek wspólnego z gatunkiem Sithów. Ci jednak dowiedzieli się o planach Revana i czym prędzej wysłali swoje wojska, żeby wyeliminować poważne zagrożenie, które stanowił.
Gdy grupa uderzeniowa dotarła w końcu do Revana, ten jeszcze raz spróbował namówić ich do wycofania się, wyjawiając, kim jest i opowiadając swoją historię. Uważał, że dzięki swojej wiedzy na temat Imperatora tylko on ma pełne prawo i obowiązek powstrzymania go. Sam nie dał się przekonać, że jeśli zrealizuje swój obecny plan, stanie się tak samo zły jak jego wróg. Widząc, że ta rozmowa może zakończyć się tylko w jeden sposób założył swoją maskę i rozpoczął długą i wyczerpującą walkę. W jej trakcie wykorzystywał błyskawice Mocy i asteroidy, jednak wobec przewagi liczebnej i nieustępliwości swoich przeciwników musiał ustąpić.
W tym momencie stało się coś niespotykanego ani wcześniej, ani później. Rozdzielona osobowość Revana znalazła się w wewnętrznym konflikcie. Część jego osobowości pragnęła zjednoczenia z Mocą, ale druga, ta związana z ciemnością, którą ukrył, aby uchronić się przed torturami podczas swojej 300-letniej niewoli, odmówiła poddania się i przejęła kontrolę nad ciałem. Wtedy przypomniał sobie o Zakonie Revanitów i postanowił wykorzystać ich do realizacji swojego planu. W międzyczasie Imperator został pokonany przez Jedi z wizji Lorda Scourge’a, jednak Revan (najprawdopodobniej na skutek dzielenia umysłów) wiedział, że jego duch uda się na Yavin IV (swoją drogą, to Luke chyba naprawdę nie mógł wymarzyć sobie lepszego miejsca na Akademię Jedi). Żeby zebrać nowe siły, przejął kontrolę nad Zakonem Revanitów, który wkrótce zaczął infiltrować coraz wyższe szczeble władzy zarówno w Republice, jak i w Imperium. Aby uczynić z Revanitów niepowstrzymanych wojowników, Revan zainicjował powstanie projektu „Bezkresna Armia” (tłumaczenie własne, pochodne od Bezkresnego Imperium). O projekcie dowiedziały się jednak siły Republiki i Imperium, które weszły w chwilowy sojusz, aby go zniszczyć. Stworzyli specjalną grupę, w skład której wchodzili przedstawicieli obu stronnictw. Co ciekawe, wśród agentów znalazł się potomek Revana, Theron Shan. Grupie udało się zniszczyć ośrodek produkujący tych superżołnierzy, jednak nadzorcom placówki udało się uciec. Ścigając ich, grupa dotarła na Lehon, do Świątyni Przodków, gdzie odbył się ostateczny pojedynek z nimi. Do tej pory nikt z Republiki i Imperium nie zdawał sobie sprawy, kto tak naprawdę stał za projektem, ale zaledwie kilka chwil po śmierci nadzorców, z nadprzestrzeni wyłonił się okręt flagowy Revana, który po krótkiej rozmowie za pośrednictwem hologramów zbombardował Świątynię i odleciał.
Revan postanowił doprowadzić do sytuacji, w której Republika i Imperium same się unicestwią. Żeby do tego doprowadzić zatrudnił piratów Nova Blades, którzy mieli prowokować floty dwóch stronnictw tak, aby spotykały się w jednym miejscu, a całości mieli dopełnić sabotażyści obecni na tych okrętach oraz niezwykle silne urządzenie zakłócające, które blokowało łączność wrogich okrętów razem z czujnikami wykrywającymi inne floty. W tym czasie Revan gromadził wokół Rishi własne siły. Oba stronnictwa myślały, że za tym zamieszaniem stali wyłącznie Nova Blades, więc ponownie zaangażowali grupę, która wcześniej rozwiązała problem „Bezkresnej Armii”. Oddział ten pokonał piracki gang, jednak w czasie infiltracji placówki Revanitów Theron Shan został pojmany. Revan osobiście zainteresował się nim i w czasie przesłuchań próbował namówić do przyłączenia się do niego, jednak agent uparcie odmawiał. W tej chwili działalność Revana stała się jasna dla całej Galaktyki, dlatego musiał przyspieszyć realizacje swoich planów. Stwierdziwszy, że zebrał już wystarczająco dużo sił, udał się na Yavin IV. Tam z pomocą Revanitów pokonał Imperialną Gwardię strzegącą Świątyni Ofiary, w której znajdował się artefakt mający pochłonąć całe życie księżyca, aby wskrzesić Imperatora. Siły Imperium i Republiki natychmiast wyruszyły za nim w pościg, obawiając się, że Revan nie da rady pokonać Imperatora. W międzyczasie ta część świadomości Revana, która pozostała po Jasnej Stronie Mocy ostrzegła siły koalicji, że ścigają tylko mroczną stronę dawnego bohatera. Przebijając się do Świątyni, siły uderzeniowe zdołały przerwać odprawianie rytuału przez Revana, jednak on sam zdołał uciec. Udał się do ukrytej w głębi dżungli innej świątyni, gdzie ukrywał się duch Imperatora. Tam jednak Revan uległ, ponieważ musiał stanąć sam przeciwko wszystkim zjednoczonym siłom, w tym swoim potomkom, Satele i Theronowi Shan. Pokonanie Revana, niestety, nic nie dało. Zaledwie kilka chwil po walce wszyscy usłyszeli głos Imperatora, który mimo niedokończonego rytuału powrócił. Okazało się, że liczne śmierci i chaos na księżycu w czasie walki wystarczyły by odzyskał wystarczająco dużo sił, co umożliwiło mu ucieczkę jego ducha z Yavina. Wyniszczonego walką i porażką Revana w obecności wszystkich jego przeciwników nawiedził duch jego Jasnej Strony. Wyjaśnił mu błędy, a następnie zjednoczył się z jego ciałem. Revan w końcu znów stał się dawnym sobą, ostrzegł koalicję przed powrotem Imperatora i ostatecznie zjednoczył się w całości z Mocą. Jego ciało, tak jak u największych Mistrzów, zniknęło, a pozostały wyłącznie maska i miecz świetlny. W ten sposób zakończyła się ostatecznie jego historia.
Kolejny raz Revan zagubił się w dążeniu do celu. W mojej opinii przytłoczony swoimi porażkami stawał się coraz bardziej sfrustrowany, co prowadziło go do szukania coraz bardziej drastycznych metod pokonania Imperium i Imperatora. Osobiście ciekawi mnie to, na ile technologia starożytnych Rakatan mogła mieć wpływ na zepsucie duszy Revana. Licząc wszystkie jego kontakty z Ciemną Stroną, z siedmiu czynników, które go deprawowały, cztery miały związek z Bezkresnym Imperium. O tej technologii najpierw dowiedział się z Akademii Sithów na Malachor V, które to miejsce niejako zmusiło go do karmienia się Ciemną Stroną, następnie odnalazł Gwiezdne Mapy, które znajdowały się w miejscach emanujących wielką siłą. Potem odkrył samą Gwiezdną Kuźnię, Odlewnię i w końcu rakatańskie artefakty. Pamiętając o fakcie, że od pewnego momentu Bezkresne Imperium opierało się na Ciemnej Stronie, jest dosyć możliwe, że to kontakt z jego pozostałościami przyczynił się do zdeprawowania Revana. Nie usprawiedliwia go to jednak, zatracił się w drodze do osiągnięcia celu. Nawet gdy był Mrocznym Lordem, nie planował nigdy eksterminacji obywateli Republiki tak, jak to planował zrobić z Imperium. Na pewno mógł czuć się rozgoryczony zdradą Scourge’a, ale to on najlepiej wiedział, czym jest odkupienie. Kolejnym, stałym już błędem Revana był jego indywidualizm. Nawet gdy przejął dowództwo nad Revanitami, nigdy nie był jednym z nich. Zakon był jego narzędziem, sposobem do osiągnięcia celu. Nie poprosił nigdy o pomoc. Arogancja? Wydaje mi sie, że na tym etapie jego życia można tak to nazwać. Jego upór zaczął przypominać upór dziecka, które nie chce się przyznać, że z czyjąś pomocą na pewno by mu się udało i uparcie będzie samemu próbować. Strasznie się to na nim zemściło, ale trzeba pamiętać, że od pewnego momentu dosłownie nie był w pełni sobą. Ostatecznie myślę, że Revana trzeba oceniać przez pryzmat tego, czego dokonał i co poświęcił, żeby to osiągnąć. Kim zatem Revan był naprawdę? Dla mnie był Jedi, Sithem, bohaterem, zdrajcą, szaleńcem i kimś więcej, niż każde z tych określeń. Kimś dużo większym.