Uwaga! Artykuł został napisany w 2013 roku, w związku z czym nie zawiera aktualnych informacji.
W dzisiejszym odcinku chciałbym przedstawić Wam kilka kolejnych gier Star Wars, ale pod pewnym względem wyjątkowych. Dzisiaj mowa będzie bowiem o grach planszowych! Tak, bo takie też istnieją w świecie Star Wars, a ponieważ same planszówki stają się coraz bardziej popularne, postanowiłem przybliżyć kilka z nich.
Risk Star Wars
Kto nie grał nigdy w Ryzyko, niech się lepiej nie ujawnia i niech jak najszybciej zagra. Klasyka absolutna zaraz po Monopoly, teraz przeniesiona do naszego ulubionego świata. Dla ludzi, którzy mimo wszystko nie mieli okazji poznać zasad Ryzyka wytłumaczę najważniejsze reguły. Na początku gry wybieramy, które obszary chcemy kontrolować i na zmianę z przeciwnikiem kładziemy po jednym żołnierzu na wybranej przez siebie planecie. Gdy wszystko będzie już zajęte, rozstawiamy pozostałe nam oddziały na planety, z których planujemy poprowadzić inwazje. Gdy już wszystkie siły zostaną rozmieszczone przystępujemy do podboju. Wybieramy, które światy chcemy podbić i wysyłamy tam naszych żołnierzy. Gdzie tu ryzyko? Otóż cała ofensywa 20 jednostek może załamać się na obrońcach w liczbie 3. Jakim cudem? Kostki… Atakujący i obrońca dysponują odpowiednio 3 i 2 kostkami k6. Każdy wykonuje rzut, po czym porównujemy najwyższe wyniki. Każdy wyższy rzut to jedna jednostka przeciwnika wyeliminowana, remisy są na korzyść obrońcy. I tak rzucamy do końca żołnierzy lub wycofania się przeciwnika. Gdy zakończymy swoje ataki, następuje tura oponenta.
Proste? Banalne wręcz. Czy nudne? Pozornie tak, ale jak się zasiądzie, to już nie można się oderwać. Ale co się dzieje, gdy już nie będę miał czym atakować? Na początku każdej swojej tury jest faza uzupełnienia, czyli liczymy ile mamy terytoriów, dzielimy przez 3 i otrzymujemy tyle jednostek. Bonusowo możemy wyciągnąć dodatkowe jednostki z zebranych kart, ale nie będę już w to wnikał. Wracając do Gwiezdnych wojen. Istnieją dwie wersje tej gry: Clone Wars Edition i Original Trilogy Edition. Moja przygoda z grami planszowymi zaczęła się od tej pierwszej wersji. Dwóch graczy dowodzi wojskami Republiki, a dwóch innych armiami Separatystów. W wariancie podstawowym naszym celem jest (jakżeby inaczej) dominacja nad Galaktyką. W wariancie rozszerzonym dochodzi nam jeszcze Rozkaz 66, który, jeśli się powiedzie, pozwala Separatystom przejąć dowolny świat Republiki wraz z ich wszystkimi żołnierzami, Republice wystarczy za to do zwycięstwa podbicie planety, na której znajduje się Darth Sidious. Wariant Star Wars dodaje nam karty ze zdolnościami specjalnymi, dzięki którym, oprócz bonusowych żołnierzy, możemy np. przerzucić kości, czy zapewnić modyfikator do wyników +1. Dodatkowo umożliwiają nam również budowę statków, które wspierają nas w bitwach.
Wersja Original Trilogy Edition rzuca nas w czasy Galaktycznej Wojny Domowej. Dowodzić tu możemy Imperium (z Gwiazdą śmierci, która rozwala planety!), Rebeliantami oraz siłami Hutta Jabby. W tym wydaniu każda frakcja ma inny cel wygranej, zwiększa mapę i liczbę graczy do pięciu. Wszystko, co mieliśmy w poprzedniej edycji zostało zachowane i przystosowane no Oryginalnej Trylogii. Zalety? Niesamowicie wciąga! Piękne wykonanie pionków (nie głupie strzałki, tylko klony, droidy, szturmowcy, a nawet rankory) oraz map. Balans jest dość dobry, każdy ma szansę wygrać, choć dużo też zależy od szczęścia. Wady? Grę kupimy tylko na serwisach aukcyjnych (częściej na eBayu niż na Allegro), za cenę prawdziwie z kosmosu (ponad 200 zł + przesyłka). Rozgrywka może być też frustrująca, gdy przegrywamy bitwę za bitwą przez słabe rzuty. Ja osobiście jestem entuzjastą tej gry, partię można rozegrać w godzinę (ale raz mi się zdarzyły nawet 4 godziny) i raczej nikt nie będzie się przy niej nudził.
X-wing. Gra figurkowa
W tej grze dowodzimy eskadrami myśliwców Imperium i Rebelii, posyłając je do walki między sobą. Gra toczy się w trakcie trzech faz: wybranie manewru (czyli w która stronę ma myśliwiec lecieć oraz jak daleko), realizacja manewru i walka. I tak powtarzać do wyeliminowania przeciwnika. Kolejna nudna gra, prawda? Otóż wręcz przeciwnie. Najpierw zaczynamy od wyboru, z jakich myśliwców będzie się składać nasza eskadra, kto będzie je pilotować (postacie zarówno z filmów jak i EU) oraz jakie ulepszenia (torpedy, rakiety, droidy) do nich dobierzemy. A jest z czego wybierać! Sam zestaw podstawowy daje nam X-winga i dwa TIE Fightery wraz z kompletem kart i znaczników potrzebnych do gry. Niby mało, ale zapewnia naprawdę wiele godzin rozrywki, tym bardziej, że dostajemy nawet scenariusze konkretnych misji (kolejne tworzą gracze i można je znaleźć w Internecie). Balans również zostaje zachowany, ponieważ wszelkie właściwości myśliwców zostały zachowane. Np. X-wing posiada pola siłowe, miejsce na droida oraz silniejsze ataki, ale za to TIE ma niebywałą zręczność i szybkość, dzięki którym ma równe szanse na uniki i wymanewrowywanie Rebelianta. Samą walkę rozstrzyga się rzucając kośćmi uników i trafień k8.
Gra się wydaje skomplikowana, ale zasady da się ogarnąć w 20 minut, dodatkowo, jeśli nie chcemy ślęczeć nad instrukcją, mamy przygotowany wariant na szybki start z maksymalnie uproszczonymi zasadami i wybranymi już pilotami. Za to jeśli komuś jest mimo wszystko za mało, to do naszej dyspozycji oddano sporą ilość dodatków, którymi możemy rozbudować naszą flotę. W tej chwili do wyboru mamy Y-winga, A-winga, B-winga, TIE Interceptora, TIE Advanced i TIE Bombera. Smaczku dodaje również możliwość wprowadzenia do gry „Sokoła Millenium” i „Slave I”. Każdy z wymienionych dodatków posiada zestaw kart pilotów (np. Darth Vader, Han Solo, czy Soontir Fel) oraz broni dodatkowych. Nowe myśliwce i statki są cały czasy opracowywane przez producenta, więc gra szybko nie umrze. Do tego dochodzą oficjalne turnieje tej gry, które odbywają się dosyć regularnie. Co jak co, ale widok 4 TIE Fighterów prowadzonych przez Dartha Vadera w TIE Advanced przeciwko „Sokołowi Millenium”, X-wingowi i Y-wingowi robi wrażenie. Jedyną wadą, jaką widzę, jest ponownie cena gry, czyli 120-140 zł za zestaw podstawowy i od 40 do 100 zł za dodatkowy pojazd. Tym niemniej warto spróbować, tym bardziej, że X-Wing zdobywa w Polsce coraz więcej entuzjastów.
Star Wars. Gra karciana
Jedna z nowości na naszym rynku, jeśli chodzi o Star Wars w wersji karcianej. Tych co mieli do czynienia tylko z Magic: The Gathering lub Pokemonem od razy uspokajam, że w tym przypadku nie musimy wydawać fortuny na milion boosterów, żeby skompletować talię. Tutaj wszystkie karty mamy już w pudełku z grą. Na czym to polega? W wariancie podstawowym możemy dowodzić siłami Imperium, Rebeliantów, Sithów i Jedi (wszystko utrzymane w klimacie Starej Trylogii), które są podzielone generalnie na Jasną i Ciemną Stronę Mocy. Ten podział jest o tyle istotny, że siły dobra i zła mają odmienne cele. Rebelianci i Jedi musza zniszczyć trzy pola zaopatrzeniowe swoich przeciwników. Imperium i Sithowie za to muszą wytrzymać 12 tur (czas potrzebny do budowy Gwiazdy Śmierci). W pierwszej chwili wydawało mi się to dosyć niezbalansowane na korzyść Jasnej Strony, jednakże po paru partiach zmieniłem zdanie, ponieważ mimo wszystko dużo łatwiej jest poświęcać karty do obrony celów przy okazjonalnym przyspieszaniu licznika tur, niż w ciągu 11 ruchów zniszczyć 3 cele.
Nie chcę w tym momencie opisywać, na czym polega cała tura ponieważ zajęłoby to naprawdę sporo miejsca, a na stronie polskiego wydawcy gry (Galakta) są filmiki w bardzo przystępny sposób tłumaczące zasady i przebieg gry. Dość powiedzieć, że w naszej kolejce korzystając z miejsc dostarczających zaopatrzenie wystawiamy z ręki różnego rodzaju karty. Mogą to być jednostki, które poświęcamy do ataku lub obrony oraz ulepszenia zaopatrzenia czy też jednostek. Bardzo ciekawym aspektem jest to, że w grze występują postacie oraz lokacje zarówno z filmów (Luke Skywalker, Darth Vader, Imperator) jak i z Expanded Universe (np. Despayre). Wszystko to w naprawdę bardzo dobrym wykonaniu. Ilustracjami są piękne rysunki przedstawiające konkretne postaci i pojazdy, żetony są bardzo przyzwoicie wykonane.
Do Star Wars. Gry karcianej wydano również szereg dodatków (w tym duże wprowadzające m.in pełne talie Przemytników i Łowców Nagród), a na tym nie koniec, ponieważ oficjalnie już został zapowiedziany kolejny, który umożliwi rozgrywkę w trybie współpracy czterem osobom jednocześnie. Jeśli komuś się znudzi gra standardowa, zawsze może zacząć mieszać talie i stworzyć własną unikalną kombinację (o dodatkowych kartach już nie wspomnę), więc rozrywka jest zapewniona na sporo godzin.
Wady zauważyłem trzy. Pierwsza to, tak, zgadliście, cena – płacimy ok. 140 zł za kilkadziesiąt kart i kartonowe żetony. Dodatki też do tanich nie należą, mówimy tu o 40 zł za sztukę. Druga to wielkość pudła. Gdy kupujemy coś o takim rozmiarze spodziewamy się, że znajdziemy w nim mnóstwo rzeczy, a tu okazuje się, że nawet nie dostaniemy żadnej mapy/planszy, na której możemy układać karty. Trzecia wada to dosyć ograniczona grupa odbiorców. Jest to gra, w której trzeba jednak myśleć kilka kroków naprzód i sprowadza się to „tylko” do wystawiania kart, więc wrażenia są zupełnie inne niż w wymienionym wcześniej X-Wingu, który według mnie znajdzie dużo więcej fanów. W tę karciankę na pewno warto zagrać, bo klimat utrzymuje niesamowity, ale nie należy się nastawiać, że wszystkim się spodoba.
Lego Star Wars. Bitwa o Hoth
Na koniec, w perspektywie zbliżających się Świąt, opiszę szybko tytuł skierowany do młodszych fanów Star Wars. Najprościej będzie powiedzieć, że Bitwa o Hoth to uproszczone i lekko zmodyfikowane szachy. Celem gry jest zniszczenie wszystkich wojsk wroga lub dotarcie na teren jego bazy. Każdy gracz ma do dyspozycji 2 akcje w swojej kolejce (dwa ruchy, dwa ataki lub jeden ruch i jeden atak). Walkę rozstrzyga się rzutem kostką, która zawiera trzy trafienia i trzy pudła. Rozpoczyna Imperium. W podstawowym wariancie mamy do dyspozycji oddział piechoty (Szturmowców i Rebeliantów), jazdę (AT-ST i Tauntaun), ciężką jazdę (AT-AT i Śmigacz śnieżny) oraz bohaterów (Darth Vader i Luke Skywalker), którzy jednym atakiem mogą zniszczyć cały oddział wroga (ponieważ każdy z nich ma określoną liczbę punktów życia). O ile każdy może się ruszać w identyczny sposób, o tyle atak już zależy od odległości przeciwnika i miejsca, w którym przebywa. Np. oddział piechoty może strzelać tylko pod kątem 90 stopni na odległość dwóch „odcinków”. Za to AT-ST atakuje tylko jednostki znajdujące się „na ukos” czyli pod kątem 45 stopni. Gra potrafi zapewnić wiele emocji, a przy tym partia trwa zwykle jakieś 20 minut. Dodatkową atrakcją jest to, że sami budujemy pionki i planszę (instrukcja zapewnia nam kilka wzorców pola gry), a inne warianty gry pozwalają nam wprowadzić Hana Solo, Bobę Fetta i wieżyczki. Całość za 100 do 140zł. Trochę drogo, ale dzieciom (i nie tylko) bardzo się spodoba, no bo w końcu kto nie kocha LEGO?
Jak widać, nawet jeśli nowe gry wideo okażą się kompletnym niewypałem, zawsze mamy jakąś alternatywę w postaci gier planszowych, bitewnych i karcianych. To była ostatnia część cyklu o grach Star Wars. Wielu nie opisałem, niektóre z moich wyborów wzbudziły kontrowersje, ale trzeba pamiętać, że to tylko moja opinia, wcale nie lepsza (i mam nadzieję, że nie gorsza) od Waszych. Dzięki za czytanie i „do przeczytania” wkrótce!