Pierwszym chronologicznie Sithem, który zawładnął wyobraźnią milionów widzów na całym świecie, był Darth Vader, zakuty w czarną zbroję, walczący przy pomocy tak niesamowitego oręża, jakim był miecz świetlny, dysponujący niewidzialną siłą, umożliwiającą wyczucie innego obdarzonego takimi mocami człowieka czy egzekucję niesubordynowanego podwładnego. Był niezwykłym wojownikiem, ale w gruncie rzeczy do tego ograniczała się jego rola, podobnie zresztą było w kolejnych częściach Trylogii. Dopiero Imperator Palpatine, kiedy tylko się pojawił, zaznaczył, iż posiada zdolność przewidywania przyszłości, demonstrował również znacznie bardziej zjawiskowe wykorzystanie Ciemnej Strony Mocy niż robił to Vader.
W kontynuacjach, zwłaszcza komiksowych, wątek umiejętności Sithów został rozwinięty nieco bardziej. Sięgnijmy zatem do tych opowieści, pamiętając jednak, że choć chronologicznie powstały nieco później, w świecie Gwiezdnych wojen czasowo mają się do Starej Trylogii tak, jak dla nas opowieści z czasów Babilonu czy Rzymu…
Co sprawiło, że Sithowie w takim kształcie, w jakim są znani nieco później, pojawili się na Korribanie? Druga Schizma, zwana także Stuletnią Ciemnością, czyli konflikt między ortodoksyjnymi mistrzami Jedi a ich nieco bardziej nowatorskimi pobratymcami. W tym okresie toczyło się wiele wojen, wiele światów uległo zniszczeniu, mnóstwo gatunków znalazło się na granicy wyginięcia, nie istniała technika zdolna temu zaradzić. Grupa Jedi, wiedziona chęcią usprawnienia rewitalizacji tych planet, opracowała metody manipulacji Mocą, które umożliwiały tworzenie mutacji roślin i zwierząt, mogących przetrwać w nieco innych, utrudnionych warunkach. Zarzucono im jednak chęć wpływania na losy całych światów, zabawę w Boga, odstąpienie od doktryny Jedi, która zabrania bezpośrednio ingerować w takie sprawy. Jedi mają pomagać, nie tworzyć świat i życie na nowo. Choć powód konfliktu wydaje się tak banalny, stał się zarzewiem wojny trwającej sto lat, zakończonej wygnaniem racjonalizatorskiej grupy poza tereny Republiki.
Wygnańcy wylądowali na Korribanie, gdzie bezproblemowo wpasowali się w zastany tam porządek. Sithowie, rodzima rasa tamtych terytoriów, uznali ich za swoich bogów, władających olbrzymią siłą. Sami Sithowie posługiwali się dosyć prymitywną odmianą Mocy, będącą pewną odmianą magii, praktykowali również alchemię. Współpraca wygnanych Jedi i kapłańskiej kasty Sithów powołała do życia nowe, specyficzne ich odmiany. Magia Sithów, polegająca przede wszystkim na manipulacji Ciemną Stroną Mocy, umożliwiała między innymi korzystanie z sił zmarłych czarnoksiężników Sith, nasycenie atmosfery planety falą ciemności, a także przywołanie najgorszych koszmarów ofiary Sitha, co doprowadzało ją do szaleństwa, a w konsekwencji często do samobójstwa. Jedną z najbardziej znanych odmian magii Sithów było tworzenie iluzji, realnych, dopóki ofiary w nią wierzyły.
Taka iluzja mogła również zabić, a na pewno doprowadzić do potężnej paniki w szeregach wroga, co często prowadziło także do ich demoralizacji. Inne techniki, wykorzystywane zwłaszcza po wprowadzeniu Zasady Bane’a, umożliwiały użytkownikowi Ciemnej Strony zamaskowanie swej natury nawet w okolicy, w której przebywało całe mnóstwo Jedi.
Alchemia i manipulacja genami doprowadziły również do tworzenia tego, czego bali się mistrzowie Jedi, którzy sprzeciwili się pierwszym buntownikom nowych gatunków hodowanych w konkretnym celu w przypadku Imperium Sithów najczęściej było to zastraszanie nowo podbitych planet czy funkcja stricte obronna. Jeszcze zanim wygnani Jedi pojawili się na Korribanie, podczas Stuletniej Ciemności wykorzystywali przeciwko swym wrogom stworzenia zwane lewiatanami, absorbujące energię życiową swoich wrogów. Bardzo nieliczne przetrwały, niezmiernie jednak budząc olbrzymią grozę w tych, którzy mieli nieszczęście stanąć im na drodze.
Kolejne twory powstawały z biegiem czasu, przykładowo behemoth wojenny miał służyć przede wszystkim jako środek transportu, jednak w przypadku konieczności, mógł pełnić rolę żywej machiny wojennej, tarana pośród szeregu piechoty lub konnicy. Bestie, taka jak ta wyhodowana przez Nagę Sadowa na Yavinie IV, miały pełnić funkcję strażniczą, już samą swoją obecnością odstraszając potencjalnych rabusiów lub świętokradców.
Alchemia umożliwiała Sithom także tworzenie artefaktów, przedmiotów nasyconych magicznymi mocami, najczęściej możliwych do użycia tylko przez władających Mocą. Bez umiejętności alchemicznych nie byłoby możliwe stworzenie kryształowych mieczy, które przez wieki były bronią Lordów Sith.
Tworzenie iluzji, tworzenie żywych broni, nowe technologie… wszystko to znacznie wykracza poza to, co prezentują zazwyczaj Jedi, którzy nawet technologię tworzenia holocronów zaczerpnęli od Sithów. No cóż, Jedi wystarcza Moc, Sithowie myślą w sposób nieco bardziej ekspansywny jeśli Moc może być narzędziem służącym do stworzenia czegoś nowego, dlaczego jej nie wykorzystać?