Między 6 a 8 listopada odbył się w Lublinie Festiwal Fantastyki Falkon 2015. Impreza zaczęła się w piątek po 16 i trwała do niedzielnego popołudnia. Przez te dwie doby można było zagrać w jednym z największych gamesroomów na polskich konwentach, posłuchać prelekcji na różne tematy fantastyczne, popkulturowe, psychologiczne i naukowe, wziąć udział w ciekawych konkursach, sesjach RPG i LARP lub popatrzeć na pokazy odbywające się na scenie, przed budynkiem i na arenie.
Lublin to największe miasto wschodu naszego kraju, a mimo to przyciąga wielu fanów z całej Polski. Impreza od lat odbywa się w budynku Targów Lublin, który znajduje się bardzo blisko dworca PKP. W dodatku, niektóre atrakcje konwentu odbywają się w szkole obok. Ponieważ Lublin jest dość odległym miejscem dla wielu uczestników, impreza kończy się dość wcześnie – po dwóch dobach goście wracają już do domu. Czasem udawało się ten czas wydłużyć dzięki 11 listopada, ale w tym roku, niestety, Święto Niepodległości wypadło w środę.
Falkon przez lata wyróżniał się na tle innych konwentów kilkoma cechami: świetną organizacją, genialnymi prelegentami i ogromnym gamesroomem. Niestety, w tym roku aż dwie z tych rzeczy nie udały się tak, jakby można się było spodziewać. Nie można mieć zastrzeżeń do gamesroomu, który jeszcze bardziej zwiększył swoją powierzchnię, jednak organizacyjnie impreza zaliczyła większe od kilku lat potknięcie – dla niektórych zabawa skończyła się już w piątek, gdy temperatura w Lublinie gwałtownie spadła, a nikt nie zadbał o właściwe ogrzewanie. Rok temu dostawienie namiotów przy wejściu do hali sprawdziło się, ale tym razem pogoda nie dopisała i trzy „sale” prelekcyjne nie nadawały się do użytku. Zaplanowane punkty programu odbyły się, jednak dwugodzinny konkurs filmowy stał się trudnym wyzwaniem dla tych, którzy nie ubrali się w zimowe stroje. Podobnie wyglądał sobotni poranek. Dopiero w niedzielę na gości czekały ogrzane namioty.
Drugą rzeczą, która nie wypaliła, był program. Jego pierwsza wersja była istną klapą – fani Star Wars mogli zauważyć, że gwiezdnowojenne punkty odbywały się grupami po kilka w ciągu jednej godziny. Na szczęście, postanowiono to jak najszybciej naprawić i udało się, goście dostali książeczki ze starym programem i tabele z nowym. Niestety, późniejsze zmiany nie były ogłaszane na stronie konwentu, a informacja o nich wisiała tylko na ścianach budynku, co wprowadziło jeszcze większe zamieszanie.
Ostatnią wadą tegorocznej edycji było to, że w tabeli nie podano imion ani nicków osób prowadzących dany punkt programu, a jedynie temat. Twórcy Falkonu chyba zapomnieli o tym, że mocną stroną ich imprezy od pewnego czasu są właśnie prowadzący. Niektórzy z nich mają już własne – można by powiedzieć – fankluby. Nie masz pomysłu, co zrobić o danej godzinie? Pierwsze co robisz, to sprawdzasz, czy nie ma wtedy prelekcji Cathii albo Diaza. Niestety, tabela tego nie ułatwiała.
Jednak organizatorzy mogli by powiedzieć, że jeśli upadać, to tylko na szczyt. Falkon 2015 może był jednym z najsłabszych Falkonów od lat, ale zdecydowanie jest nadal jednym z najlepszych konwentów w Polsce. Jest to impreza, na której odnajdą się zarówno osoby nowe na tego typu imprezach lub takie, które nie interesują się nawet fantastyką, ale nie brakuje tu miejsca dla nerdów i wieloletnich bywalców konwentów.
W tym roku zaskoczyła mnie ilość cosplayerów. Wygląda na to, że popularność przebieranek wzrasta, a organizatorzy Falkonu starają się też o to, żeby co roku nie zabrakło 501 oraz Rebel Legionu. Poza nimi, goście mogli zobaczyć imponujące stroje, np. Iron Mana i wiele wersji Jokera, a każdy fan Star Wars musiał zwrócić uwagę na przechodzącą dziewczynę w stroju Twi’lekanki albo Rey z nadchodzącego Przebudzenia Mocy. Największą jednak furorę wzbudził Pan Kleks!
Podsumowując, trzeba przyznać, że najgorszy Falkon jest wciąż jednym z najlepszych konwentów, który co roku przyciąga coraz więcej fanów, którzy przyjeżdżają nawet z dość dalekich miast Polski. Miejmy nadzieję, że tegoroczna edycja była tylko drobnym potknięciem, z którego organizatorzy wyciągną wnioski, a nie zmianą tendencji na spadkową. Zdecydowanie polecam wybranie się tam za rok i przekonanie się na własne oczy!