Jedi Nadiru Radena: George Lucas sprzedaje Lucasfilm korporacji The Walt Disney za 4,05 miliarda dolarów. Powstaną Epizody VII, VIII i IX, a potem kolejne filmy i seriale Star Wars. Jeden z tych newsów wystarczyłby fanom na tygodnie, jeśli nie miesiące burzliwych dyskusji, oba, w jednym czasie, złożyły się na najbardziej niewiarygodną, szokującą gwiezdnowojenną wieść w XXI wieku. Krótko mówiąc i, nie da się ukryć, mocno patetycznie, na naszych oczach dzieje się historia przez wielkie „h”. Dlatego zaczniemy naszą redakcyjną dyskusję od pytania jakie były Wasze pierwsze myśli, pierwsze odczucia i wrażenia, gdy usłyszeliście o tym wszystkim? Niedowierzanie, wściekłość, euforia, a może coś zgoła zupełnie innego?
Pepcok: Pierwsza myśl to zdziwienie i lekka złość na George’a Lucasa. Czy on się sprzedał? Zależy mu głównie na dolarach? Po jakimś czasie pojawia się chłodna analiza. Disney tworzy filmy „dla wszystkich” na wysokim poziomie audiowizualnym. Wadą jest jednak często bardzo przewidywalne zakończenie, brak ofiar w bohaterach (The Avengers jeden trup, Piraci z Karaibów padają jakieś poboczne jednostki) i zero prawdziwej przemocy. Moje główne obawy to złagodzenie klimatu i stworzenie filmu dla dzieci, a nie (starszej) młodzieży.
pgkrzywy: Po przeczytaniu krótkiego newsa na ten temat, pierwsze co zrobiłem, to spojrzałem na kalendarz. Upewniłem się, że nie jest to 1 kwietnia i przestudiowałem treść notki prasowej wystosowanej przez Disneya. Do teraz targają mną sprzeczne emocje. Z jednej strony cieszę się, że Disney chce wrócić z Gwiezdnymi wojnami na duży ekran – w końcu to więcej bohaterów, więcej frajdy! Ale zaraz potem przypominam sobie o tym, o czym wspomniał Pepcok. Obawiam się ugrzecznienia uniwersum, jeszcze większego zinfantylizowania historii i zmiany odbiorcy książek i komiksów na jeszcze młodszego. Ale z drugiej strony, ile razy fani prosili o to, żeby Lucas dał sobie spokój z mieszaniem w Star Wars? Ile razy fani krzyczeli, że nie liczy się on z Expanded Universe? Disney wydaje na markę Star Wars prawdziwie kosmiczne pieniądze, więc żywię nadzieję, że postawią na czele wszystkich projektów (gier, komiksów, książek, filmów i seriali) osoby, które zachowają balans między tym, czego oczekują fani, z tym, co przyniesie największe zyski. W końcu z Marvelem im się to udaje, a wydawnictwo komiksowe nadal ma autonomię i nie widać obok Spider-Mana i Hulka Hanny Montany.
Vidar: Pierwsza reakcja? Wypowiedzenie dwóch niezbyt cenzuralnych słów, myśli typu „oni wszystko zniszczą”, „no to koniec” i tak dalej. Moje serce zaczęło szybciej pracować (nie żartuję, po prostu BARDZO się zdenerwowałem, a informacja uderzyła mnie w najgorszym możliwym momencie). Ale teraz, po spojrzeniu trzeźwiejszym okiem, obserwacje mam takie: Piratów 1 i 2 lubię, Prince of Persia też mi się podobało, kino marvelowskie również jest w porządku. Co do zapowiedzianych produkcji telewizyjnych. Pamiętając, że Disney to nie tylko filmy animowane dla małych dzieci, kino przygodowe a’la Piraci i wypakowane po brzegi sucharami sitcomy dla dziewczynek, sądzę, że seriale na Disney XD nie muszą wcale być takie tragiczne. Ba, mogą być nawet dojrzalsze niż The Clone Wars!
Darth Kamil: Moja pierwsza myśl? „A, żartują sobie”. A potem po prostu mnie zatkało. Następnie przyszedł strach o przyszłość Gwiezdnych wojen. Bo o ile w wypadku sprzedania Lucasfilm mogę zrozumieć zapowiedź następnej trylogii, o tyle nie pojmuję słów „a potem kolejne filmy i seriale Star Wars”. To znaczy, że lecimy taśmowo? Na kasę? A nie żeby się fanom podobało? Bo już wiedzą, że to będzie sukces? Aktualnie nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Na razie czuję „nic”. I podzielam obawy Pepcoka i pgrzywego co do klimatu. Disney to jednak rozrywka rodzinna. A nie tego oczekuję po naszym kochanym uniwersum.
Cathia: Oj, nie przesadzałabym z tym ugrzecznieniem! Przytoczeni tutaj Piraci z Karaibów to właśnie to, co nazywam Kinem Nowej Przygody, i co tak ładnie nawiązuje do kina przygodowego w stylu Indiany Jonesa. Jeśli takie miałyby być nowe Star Warsy, to jestem całym sercem ZA!
Jedi Nadiru Radena: Cathia ma częściowo rację (bo poza przygodą przydałoby się jeszcze coś głębszego), ja z kolei chciałbym zwrócić uwagę na słowo, którego użył pgkrzywy autonomia. Słyszymy „Disney”, myślimy… no właśnie, nie myślimy o The Avengers i innych produkcjach marvelowskich, ale o księżniczkach, bajkach dla dzieci i innych Hanna Montanach. A to duży błąd. The Walt Disney Corporation to potężna firma, zajmująca się całym mnóstwem franczyz, która czerpie zyski ze sprzedawania przeróżnych produktów. Większość oczywiście jest skierowana do małych dzieci i młodszych nastolatków, ale nie wszystkie. I w tej kategorii znajdują się studia filmowe Pixar i Marvel, z których pierwsze olśniewa oryginalnością, a drugie świetnym podejściem do superbohaterów. Oba cieszą się wielką swobodą w działaniu i, na co warto zwrócić uwagę, oba podniosły poziom swoich produkcji po zakupieniu ich przez Disneya. Wierzę, że podobnie będzie z Lucasfilm.
Cathia: To prawda, jeśli istnieje jakakolwiek firma, na którą można liczyć w kwestii wiadomego M&A, to tylko Disney. Tak jak mówisz, Nadiru, patrzyłam na Avengersów z opadniętą szczęką i tylko gdzieś tam z tyłu umysłu kołatała się myśl: „O bogini, gdyby tylko Star Warsy były właśnie takie!”. Może właśnie mamy na to szansę?
pgkrzywy: Wiem, że wybiegam w przyszłość, ale moim małym marzeniem jest, żeby Disney zamiast w film aktorskie, poszedł w animacje 3D. Ale nie chodzi mi o produkcje typu The Clone Wars, tylko coś na wzór zwiastunów do The Old Republic. Dzięki temu rozwiązaliby problem wieku aktorów, a Ford i Hamill mogliby po prostu podkładać swoje głosy. Ciekaw jestem też, jak w świetle tego przejęcia plasuje się serial aktorski, który miałby mieć miejsce między dwie pierwszymi trylogiami. Disney daje Star Wars mnóstwo możliwości, a ja bardzo chciałbym zobaczyć nie tyle następną trylogię, co spin-offy, np. historię Boby Fetta w Expanded Universe.
Z przejęciem Gwiezdnych wojen przez Disneya wiąże się jeszcze jedna rzecz, którą uświadomiłem sobie dopiero teraz. Skoro studio jest właścicielem wydawnictwa Marvel, spodziewam się, że twórcy Spider-Mana wrócą do wydawania komiksów spod znaku Star Wars, tak jak robili to w latach 80-tych. Pytanie więc, co z naszymi ulubionymi autorami, kreską i seriami, które wydaje teraz Dark Horse?
Cathia: No cóż, nie wiem, do kiedy Dark Horse miało wykupioną licencję, ale bez sensu byłoby chyba restartowanie świata i robienie go na nową modłę. Chociaż… kilku seriom komiksowym, w tym moim ukochanym X-Menom wyszło to na dobre. Chyba nawet kupiłabym nowe serie 😉
Vidar: A propos Dark Horse. Nie wiem, czy pamiętacie, ale swego czasu z Knights of the Old Republic wyleciała Vima Sunrider właśnie przez to, że LucasArts udzielające licencji BioWare nie miało praw autorskich do tej postaci (zostały one w DH). Prywatnie boję się, że jeśli Marvel wróci do Star Wars (a tak najpewniej się stanie po wygaśnięciu licencji Dark Horse), mogą pojawić się problemy właśnie z prawami autorskimi i co za tym idzie rozszczepienie Expanded Universe na kanon „przeddisneyowski” i „podisneyowski” w komiksach. A jeśli okaże się, że podobne problemy będą także w innych mediach gwiezdnowojennych, aż strach się bać, co będzie.
Jedi Nadiru Radena: Coś Ci się pokręciło w sprawie pani Sunrider, Vidar. Chodziło o to, że nazwa „Sunrider” była już zastrzeżona przez Jeepa i to ta korporacja zgłosiła swoje obiekcje. W żadnym wypadku nie mogło być mowy o problemach licencyjnych, bo wszystkie prawa do postaci (czy ogólnie nazw własnych) ma Lucasfilm, niezależnie od medium, w którym dana postać się pojawiła. Tak więc wszelkie obawy o prawa autorskie można włożyć między (disneyowskie?) bajki. Ale Vidar poruszył zupełnie inną kwestię, która od momentu ogłoszenia Trylogii Sequeli rozpala wyobraźnię fanów do granic możliwości – kwestię kanonu i prawdopodobnych zmian w Expanded Universe. Jak myślicie, co się stanie z naszym książkowo-komiksowo-growym uniwersum, opisującym wydarzenia po Powrocie Jedi? Bo wiadomo już, że po pierwsze fabuła Epizodu VII ma być „nowa i oryginalna”, a po drugie z pewnością nie będzie żadnej adaptacji Trylogii Thrawna.
Vidar: Cóż, Wookieepedia niedawno jeszcze twierdziła co innego. Niestety, zbliżamy się w Star Wars do tego momentu, do którego dotarło uniwersum Alien i Star Trek. Czyli Expanded Universe stanie się alternatywną rzeczywistością, w ramach której część rzeczy z głównego kanonu (czyli epizody VII, VIII, IX) po prostu wylatuje i trzeba narysować wyraźną granicę między filmami a światem tworzonym na ich motywach. Tego już nie unikniemy, bo jak wspomniał Nadiru, nie ma raczej szans na to, by fabuła nowych części opierała się na Trylogii Thrawna.
Pepcok: Akurat uniwersum jest duże, a okres po VI ma wiele „wolnej przestrzeni”. W najgorszym wypadku stworzą nowego super-wroga zagrażającego całej galaktyce. W efekcie powstanie coś na krój The Clone Wars (już sami się chyba gubią co, gdzie, kiedy i w co tu jest kanonem). Z drugiej jednak strony scenariusz może nawiązywać do istniejących już pozycji w EU (np. wątek Thrawna lub akademii Jedi na Yavinie IV) i stworzyć nową, ciekawą historię.
Vidar: Wątek akademii Jedi byłby wymarzony. Tylko jest jeden problem bohaterowie. Te wątki będzie ciężko zrealizować bez udziału Hamilla i spółki. W wypadku ich udziału raczej akcja musiałaby dziać się ok. 40 roku ABY, bo jak inaczej wytłumaczono by ich wiek? A na nowych się nie zdecydują, na to pewnie sam Lucas by się nie zgodził. Wątpię, by odcięto się od „starej zgrai”, stąd np. być może Luke pojawi się tylko jako głos i hologram w komunikatorze, a akcja skupi się wokół kadetów akademii. Do tego, kto wie, może jako ich mentor pojawi się Kyle Katarn? Spekulować można bez końca, choć pewnie znowu, jak przy Nowej Trylogii, ich rezultatem będzie tylko rozczarowanie, gdy zobaczymy gotowy film.
Jedi Nadiru Radena: Za dużo kombinujecie, panowie, ale z drugiej strony, co nam pozostaje, poza kombinowaniem na podstawie nieistniejących informacji? Moim skromnym zdaniem Expanded Universe rozpadnie się na trzy części: pre-RotJ, gdzie wszystko jest po staremu, post-RotJ klasyczne, czyli obecne i post-RotJ nowe, tworzone pod Trylogię Sequeli. Nie wątpię, że w trzech nowych filmach pojawią się niektóre elementy z Expanded Universe, być może nawet więcej, niż w The Clone Wars, ale nie jestem przekonany, by poza nazwami cokolwiek się zgadzało i pojawiało. To takie pesymistyczno-realistyczne spojrzenie. W końcu nie ma co się łudzić nikt nie będzie robił film pod milion czy dwa miliony fanów EU (tu z kolei odzywa się mój optymizm, jeśli chodzi o liczby), gdy prognozowana widownia Epizodu VII ma wynosić kilkadziesiąt milionów.
Co sprowadza nas do całkiem innej sprawy – o czym będzie lub może być rzeczony Epizod VII? Jaką historią, niezwiązaną z EU, może nas uraczyć Lucasfilm? Vidar z Pepcokiem podsuwają myśl, moim zdaniem całkiem trafną, o fabule opartej na wychowankach akademii Jedi Luke’a Skywalkera. Tylko czy taka opowieść może być epicka, tak epicka, by zasługiwać na miano Trylogii Sequeli? Nie wiem, nie wiem…
Cathia: Nadiru, lejesz miód na mą duszę mam właśnie wizję tego, co może zrobić Disney z luźnymi przygodami w akademii Jedi i przyznam, że jest ona kusząca, zwłaszcza, że, co by nie powiedzieć o filmach z ich stajni, obsada jest więcej niż perfekcyjna. A brak nawiązań do EU nie jest tak naprawdę zły – w końcu bardzo wiele rzeczy w erze post-RotJ jest tak tragicznych, że nawet Tenacious D nie dałoby im rady.
Pepcok: Może popatrzmy na to, co zostało stworzone. Pierwsza (w chronologii) trylogia opowiada o upadku Zakonu Jedi i przejęciu władzy przez Sithów. Druga trylogia to walka Rebeliantów ze złowrogimi oprawcami, widziana okiem głównie Skywalkera. Być może trzecia trylogia opowie o zmaganiach Luke’a w nowej rzeczywistości? Kto wie, może słowa Yody Luke, when gone am I, the last of the Jedi will you be staną się motorem napędowym fabuły. Zmagania ostatniego z Jedi w nowych realiach galaktyki? Wysiłki odbudowania Zakonu i przywrócenia wiary w Zakon? W tle na pewno pojawią się jacyś wrogowie. Może tajny uczeń Palpatine’a? 😛
Cathia: O nie, ja protestuję! Żadnych tajnych uczniów Palpatine’a, Vadera czy może jeszcze Plagueisa! Ja mam dosyć tego typu rozwiązań fabularnych!!!
Darth Kamil: Cóż, jak to już zostało powiedziane, ekranizacja przygód Thrawna odpada… a szkoda. Choć to może lepiej, bo przynajmniej nie będzie zmian w historii słynnego Chissa. Ja osobiście zdecydowanie nie chciałbym opowieści o Luke’u, który próbuje odbudować Zakon Jedi. W Klasycznej Trylogii mamy trzech Jedi i dwóch Sithów. Natomiast w Nowej osobników latających z mieczami świetlnymi są tysiące tysięcy. Nie wiem, jak inni, ale mnie zdecydowanie bardziej podobają się trzy pierwsze filmy Lucasa. Podziękuję hordom Jedi, walczącym z Sithami. Najlepiej, gdyby fabuła skupiła się na nowych bohaterach zamieszanie w EU powinno być wtedy mniejsze. Jeśli nowe części mają być „nowe i oryginalne”, to może jakaś historia poboczna? Jakiś łowca nagród, przemytnik… zwiadowca Vongów?
I nawiązując jeszcze do problematyki kanonu. Przypuszczam, że części fanom nie pozostanie nic innego, jak tylko utworzyć swój kanon i się go trzymać. Tak jak to z TCW, które są dla mnie mniej ważne, niż książki, czy komiksy. I tak np. Even Piell ginie dla mnie w Nocach Coruscant, a nie w przygodach Ahsoki i spółki.
Kaelder: Mnie interesują w tym momencie dwie kwestie. Po pierwsze, jak będzie wyglądać obsada filmu? Z plotek wynika, że pojawi się w nim Luke Skywalker. Najprawdopodobniej (choć to jedynie moje zdanie zestawione z analizą wypowiedzi aktorów) ponownie w rolę Skywalkera nie wcieli się Mark Hamill. Powodem tego może być zmęczenie Gwiezdnymi wojnami oraz wiek (Luke, wedle niektórych wiadomości, ma mieć w tych epizodach 40-50 lat). Troszkę to gmatwa sprawę, zważywszy, że ciężko znaleźć aktora podobnego do Hamilla. Po drugie, powraca jak bumerang (choć w nieco okrojonej wersji i poprawionej) wywiad z producentem Garym Kurtzem, który bodaj w 1997 roku ujawnił plany dotyczący w/w części. Co prawda wiele się zmieniło, niemniej jednak koncepcja dotycząca skupienia się na pustelniczym życiu Luke’a, szkoleniu przez niego Nowego Zakonu Jedi i walce z nowym zagrożeniem wydaje się być wciąż żywa.
Vidar: Luke=Hamill. Chyba, że ma być starcem-mędrcem, wtedy użycie innego aktora ma sens. Inaczej tego nie widzę, wzburzy to nie tylko fanów Expanded Universe, ale miliony osób, które lubią sagę filmową. Chyba, że zacznie się znane już tłumaczenie, że wszystkie media gwiezdnowojenne należy traktować jako in-universowe, późniejsze adaptacje wydarzeń historycznych. Choć tłumaczenie to, zwłaszcza w wypadku trzonu uniwersum, filmów, jest raczej takie sobie i nie powstrzyma oczywistej fali oburzenia.
Pepcok: Akurat sprawa Hamilla to nie problem. Dobry makijaż i technika komputerowa załatwią sprawę. Myślę, że dla samego faktu pozostawienia Luke’a nienaruszonego Disney wyda te dolary na obróbkę video.
Kaelder: To jest właśnie to, co budzi mój niepokój: czy będą to epizody z większą dawką efektów specjalnych? Czy marka Star Wars nie zostanie jeszcze bardziej zagmatwana (choć to jest raczej niemożliwe, zważywszy na fakt, iż już jest dostatecznie zagmatwana przez The Clone Wars) i, wreszcie, jak wygląda strategia długookresowa Disneya odnośnie komiksów, gier i książek?
Jedi Nadiru Radena: To kilka świetnych pytań, Kaelder. Niestety, w tej chwili nie możemy odpowiedzieć na żadne z nich w jakikolwiek satysfakcjonujący sposób zwyczajnie za mało wiemy. Właściwie to w tej chwili możemy się opierać jedynie na domysłach i pojawiających się już teraz pogłoskach, plotkach (jak te o „niemal pewnym” udziale Luke’a, które przytoczył Vidar) i rzekomych przeciekach. Jedno jest pewne ponad wszelką wątpliwość: czeka nas naprawdę ekscytujący okres w historii Star Wars. W ciągu najbliższych dwóch-trzech lat starsi fani przypomną sobie piękne czasy ukazywania się w kinach Trylogii Prequeli, a nowi dowiedzą się, czemu ci starsi wspominają tamtą epokę z wielkim rozrzewnieniem. Szykują się wielkie emocje na lata, jeśli nie dekady wprzód i choćby samo to, nawet jeśli nie jesteście entuzjastami nowych filmów, bardzo mnie cieszy.