Dark Dragon: Odcinki zdecydowanie zyskały na połączeniu fabularnym. Saw Garrera został przedstawiony dokładnie tak, jak go sobie wymarzyłem w tym okresie. Ekstremista z nutą szaleństwa. Podoba mi się przedstawienie stanu planety – jałowej, opuszczonej, skrywającej brudną tajemnicę. Zróżnicowanie Imperialnych (widać oczy spod czapek!) też na plus. Zwłaszcza uśmiech na mej twarzy wywołał widok Jumptrooperów (tu nazwanych Rocket Trooperami). Duży plus za rysunek Gwiazdy Śmierci na pisaku przez Klik-Klaka. Widzowie (fani) zapewne od razu zorientowali się, o co chodzi, ale nasi protagoniści z powodu bariery językowej nie byli tego w stanie zrozumieć. Ogólnie odcinek ten całkiem ładnie wypełnia pewną lukę w historii Gwiezdnych wojen.
Do tego smaczki w dialogach typu komentarz Sabine dotyczący piasku oraz Rexa przywołujący Skywalkera. To, co się nie podobało (poza standardową niezaradnością Imperium) to biegłość, jaką Kanan posługuje się Mocą. Potrafi unieść i utrzymać naprawdę spory most i skakać niczym Kyle Katarn na trzecim poziomie Force Jump (nawiązuję tutaj oczywiście do gry Jedi Knight II). Czy to aby nie było zbyt naciągane? Niemniej jednak, bawiłem się świetnie.
JediPrzemo: Odcinki nawiązywacze. Mam wrażenie, że powstały one głównie jako element promocyjny Łotra 1. Saw Gerrera, Gwiazda Śmierci, Bail Organa… oglądało się to całkiem przyjemnie, zwłaszcza pokazanie, że Imperium faktycznie się nie cacka, nawet jeśli chodzi o cały gatunek. Pomijając głupotki jak dwie torpedy protonowe rozwalające cały okręt, czy wspomniany przez Dark Dragona nagły wzrost umiejętności Kanana, to odcinek można zaliczyć do tych bardziej udanych. Gerrera zaczyna wariować i twórcy powinni się tego trzymać, zamiast w ostatniej chwili go umilać. Powinien być kontrowersyjny, ale wątpię, czy go jeszcze zobaczymy… Trochę też liczyłem, że pani kapitan to Rae Sloane, ale nie można mieć wszystkiego. Było nieźle, ale za miesiąc zapomnę, o czym to było. 6/10.
Nadiru: Saw Gerrera to chyba jeden z częściej krytykowanych elementów Łotra 1, słyszałem też niepochlebne opinie na temat występu tej postaci w Rebels jeszcze przed obejrzeniem tych dwóch odcinków, ale… cóż, mnie się podobało. Podobnie jak Dark Dragon, uważam, że Gerrera wygląda i zachowuje się tak, jak powinien; gdybym miał strzelać, powiedziałbym, że wariować zacznie dopiero po utracie nóg i konieczności założenia zbroi podtrzymującej życie. Jeśli chodzi o pozostałą część Ghosts of Geonosis, jest dobrze. Poboczna historia o Zebie i Sabine była zaskakująco ciekawa, a wyjaśnienie (przynajmniej z punktu widzenia bohaterów, którzy nie mają pojęcia o Gwieździe Śmierci) zagadki Geonosis satysfakcjonujące, chociaż nie wiem, czy ta historia zasługiwała aż na dwa odcinki. Skok (nomen omen) zdolności Kanana jest cokolwiek zastanawiający, ale nie takie już rzeczy oglądaliśmy w Star Wars, szczególnie w pewnym filmie sprzed roku… Wystawiam solidne 8/10.
Taraissu: Tak jak podejrzewałam, mimo rozczarowującego trailera, pierwsze odcinki okazały się całkiem przyjemne w odbiorze. Wiele istotnych kwestii poruszyli już inni redaktorzy, dlatego wspomnę tylko, że wszelkie nawiązania (czy to do Łotra 1 czy innych Epizodów) to czysta przyjemność i ogromny plus Ghosts of Geonosis. Drugą rzeczą, do której chciałabym się odnieść to przywoływany już Saw Gerrera. Szalony buntownik, podobnie i jego siostra na hologramie, wizualnie mocno nawiązują do swojego pierwowzoru z The Clone Wars. Bardzo przypadło mi też od gustu jego niezrównoważenie, jakże charakterystyczne u ekstremistów. Zaś ostatnia kwestia, do której się odwołam to Kanan. Trochę mnie dziwi krytyka jego wyczynu, w końcu mamy do czynienia z Jedi i Mocą, a więc siłą, która opiera się prawom fizyki, dlatego nie powinna być nimi mierzona. Wystarczy przywołać wspomniane The Clone Wars i młodziutką Ahsokę Tano, która robiła to samo albo i jeszcze więcej, i to jako świeżo upieczony padawan!
Przecież ten skok nad przepaścią nie jest żadnym wyczynem fizycznym, a czynnością wspomaganą przez Moc. A Moc to rzecz, na którą Jedi się otwiera i nie musi mieć nic wspólnego z nauką konkretnych czynności. Gdy dodamy do tego fakt, iż Kanan jakiś czas temu został pozbawiony wzroku, i aby przeżyć i dalej sprawnie funkcjonować (co przecież czyni z powodzeniem: biega, macha mieczem nie ucinając sobie ręki ani nogi, nie wpada na ściany, nie wypada przez śluzy itd.) MUSIAŁ nauczyć się otwierać na Moc. Zmiana percepcji zmieniła/rozszerzyła jego zdolność otwierania się na Moc. Po prostu. Przecież o tym mówi Yoda, że ograniczenia są tylko w naszej głowie. Odcinek dostaje 6/10 za miejscami nieco wolne tempo.
Kaelder: Niewątpliwie najjaśniejszą gwiazdą tej dylogii okazał się właśnie Saw Gerrera i fakt, że głosu tej postaci udzielił Forest Whitaker zasługuje na szczególne podkreślenie. W tych odcinkach została bardzo ciekawie ukazana jego niemożność pogodzenia się z utratą siostry i rodzinnej planety oraz chęć odwetu na Imperium za wszelką cenę. Chciałoby się rzec, że preferuje rozwiązanie w myśl powiedzenia „po trupach do celu”, jednak pod koniec argumenty Duchów okazały się przemówić mu do rozsądku. Same odcinki zostały bardzo ciekawie zrealizowane i w przeciwieństwie do poprzednich zadbano tu nawet o bardzo wiele smaczków, o których wspomnieli już moi poprzednicy. Dużą niespodzianką było narysowanie przez Klik-Klaka Gwiazdy Śmierci, którą nasi bohaterowie potraktowali jako coś zgoła innego oraz pojawienie się zbiorników z gazet na dnie ula Geonosian. Przez wzgląd na dużą ilość nawiązań, bardzo dobre interakcje między postaciami (m.in. Sawa i Rexa), a także przyzwoitą fabułę, daję tym odcinkom 8,5/10.