Recenzja ta została pierwotnie opublikowana w grudniu 2012 roku – przypominamy ją w ramach projektu Kompendium Legend.
John Jackson Miller w ubiegłych latach kojarzony był głównie z gwiezdnowojennych komiksów. W 2010 roku, po zakończeniu wydawania udanego cyklu o tytule Rycerze Starej Republiki, należało zająć się czymś nowym. Jeszcze w tym samym roku ukazał się pierwszy numer nowej serii, a jest nią Knight Errant. Wkrótce po tym nastąpiła premiera książki o tym samym tytule, mająca na celu wsparcie komiksu.
Akcja rozgrywa się niedługo po zakończeniu wydarzeń z miniserii Aflame. Grupa Jedi pod przywództwem Vannara Treece’a została rozbita. Pomimo tej tragedii, jedyna ocalała osoba z kataklizmu nie zamierza zaprzestać nieść pomocy światom i ich mieszkańcom, o których Republika od dawna nie pamięta. Sithowie nie zamierzają jednak odpuścić, tym bardziej, że trzymana przez nich od lat tajemnica może wyjść na jaw, niwecząc tym samym ich niecne plany…
Książka a seria komiksowa
Zacznę od związku pomiędzy Knight Errantem komiksowym a książkowym. Przed rozpoczęciem lektury najlepiej jest zapoznać się z wprowadzającym do świata Kerry Holt Aflame, a dopiero później próbować swych sił w walce z książką. Twierdzę tak, gdyż wiele wątków i motywów z pierwszej komiksowej miniserii przewija się w tle powieści, chociaż ona sama jest odrębną historią. Warto także wiedzieć, jakie relacje panują pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Bez tej wiedzy czytelnik traci wiele od razu na starcie, gdyż Miller nie skupia się zanadto na ponownym przedstawieniu wcześniej poznanych postaci.
Czytający na początku lektury musi przyzwyczaić się do pewnego odejścia od kanonicznego prowadzenia akcji znanej z większości książek Star Wars. W tych zazwyczaj walka toczy się o galaktyczne być albo nie być, natomiast Błędny rycerz rządzi się swoimi, zupełnie odmiennymi prawami. Konflikt jest stricte lokalny, obserwowane przez nas Odległe Rubieże są prawdziwym zadupiem, a Republika jest traktowana jako twór iście legendarny. Jest to spore odejście od tego, co znamy i do czego jesteśmy przyzwyczajeni i przez tą oryginalność książka może zarówno wiele zyskać, jak i wiele stracić. To wszystko zależy od gustu. Mimo braku epickości, fabuła przykuwa uwagę, a końcowy zwrot akcji zmienia nasz punkt widzenia i zrozumienia całej historii, nie tylko tej książkowej, ale również komiksowej.
Świetni bohaterowie główni i poboczni
Głównymi bohaterami powieści są Kerra Holt, czyli nasza młoda idealistka Jedi oraz Rusher, kapitan-najemnik będący na służbie u lorda Daimana. Ich ścieżki stosunkowo szybko się łączą i pomimo wzajemnej niechęci są zmuszeni do wzajemnej współpracy. Razem z tysiącami uciekinierów szukają świata nadającego się na bezpieczne odstawienie tychże. To właśnie te momenty, w których odkrywany jest świat i ukazano życie mieszkańców danej planety, najczęściej poprzez kontrast z jej władcą, uważam za najlepsze elementy Błędnego rycerza. Opis rządów Daimana, Arkadii czy niezwykłych bliźniaków Sith, Quillana i Dromiki, są bardzo intrygujące. Sithowie realnie różnią się od siebie, a ich metody niekonieczne wydają się być na pierwszy rzut oka złe, tak jak i oni sami.
Postacie w Błędnym rycerzu kontrastują ze sobą, przez co zapadają w pamięć. Najlepszym przykładem potwierdzającym ten fakt są rozmowy prowadzone między Kerrą a Rusherem, polegające na polemice z jej idealizmem. Innym, równie dobrym, jest ukazywanie różnic w działaniu poszczególnych Sithów. Ba, nawet bohaterowie drugoplanowi są charakterystyczni, tak jak Durosjanin z Brygady Rushera czy bothański agent i nieraz potrafią nas zaskoczyć.
Reasumując Błędny rycerz jest książką oryginalną, co może niektórych do niej zrazić. Dla interesujących się komiksem, pozycja ta jest lekturą obowiązkową, gdyż poszerza świat w sposób, na jaki komiks nie może sobie pozwolić. Bez tej książki nie da się zrozumieć wydarzeń, które są tam kontynuowane. Jeśli ktoś nie miał okazji zapoznać się do tej pory z tą marką, również może sięgnąć po ten tytuł i cieszyć się z niego jako osobnej powieści. Jak dla mnie, Błędny rycerz to największe pozytywne zaskoczenie kilku ostatnich lat, dlatego też polecam tę pozycję każdemu, kto poszukuje odrobiny świeżości w Gwiezdnych wojnach.
Ocena: 9/10