Być Bobą Fettem

Oto on. Przeciętnego wzrostu pan w średnim wieku o czarnych, krótkich włosach i twarzy poharatanej bliznami, co za matkę ma kaminoańską probówkę, a za braci Wielką Armię Republiki… przesławny Bob A. Fe… przepraszam… BOBA FETT (wciśnięty Caps Lock w pełni zamierzony) – milczący łowca nagród cieszący się w wielu kręgach sławą niemal gwiazdy. Znany z wykonywania zadań do końca i zdumiewająco wysokiego procentu skuteczności Mandalorianin wskazał kierunek, jakim podążyło wielu jemu podobnych, choć wyjątkowo nie lubił, jeśli ktoś papugował go ze zbyt wielkim zaangażowaniem. Jeśli jednak marzy Wam się kariera międzygwiezdnego łowcy i niestraszny wam los, jaki spotkał niejakiego Jodo Kasta, na początek pomocne może okazać się trochę grosza w kieszeni… z bardzo niewielkim naciskiem na „trochę”.

Wszystkie poniższe rady należy traktować wyłącznie jako ciekawostkę, a za pomoc w ich przygotowaniu należą się serdeczne podziękowania kolegom z Manda’Yaim, a w szczególności Radokowi oraz Delta13. Ori’vor’e, chłopaki!

Trening, czyli Bajur

Boba Fett posiadał tę przewagę nad innymi, że stanowił idealną kopię najlepszego łowcy nagród swoich czasów, zatem można założyć, że co nieco odziedziczył. Ponadto, zgodnie z mandaloriańską tradycją, ojciec odpowiadał za wojskowe wyszkolenie syna. Zakładając, że przyszli łowcy nagród nie mają w najbliższej rodzinie doświadczonego najemnika, będą musieli wyłożyć na trening z własnej kieszeni. Można na przykład popracować nad przyrostem masy mięśniowej i umiejętnością walki wręcz. Dobrym miejscem takiego treningu jest świątynia Shaolin w Henen. Pięcioletni trening pod okiem osobistego trenera połączony z zajęciami medytacyjnymi kosztuje około 20 tysięcy dolarów. Jednocześnie przydałoby się usprawnić pracę szarych komórek i napakować do mózgownicy ponadprzeciętną ilość wiedzy na rozmaite tematy – kryminalistyka, hackerstwo, geografia, więcej niż jeden język obcy… O wszystkim można dowiedzieć się nieco w Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych w West Point. By wyciągnąć ze studiów cokolwiek przydatnego trzeba by na nie poświęcić co najmniej cztery lata, nie zaniedbując przy tym treningu fizycznego. W czasie wolnym warto zainteresować się szermierką, boksem lub strzelectwem, a najlepiej wszystkim naraz. Pod koniec studiów przyjdzie czas na zebranie doświadczenia w obowiązkowej służbie wojskowej. Na trening trzeba więc poświęcić więcej czasu niż gotówki. Ilość tego drugiego powinna wynieść co najmniej 200 tysięcy dolarów.

Skafander, czyli Kute

Niepozorny szary skafander znajdujący się bezpośrednio pod płytami pancerza stanowił podstawową część mandaloriańskiej zbroi i sam w sobie stanowił już nielichą pomoc w walce. Nie ograniczając ruchów, zapewniał ochronę przed ogniem, substancjami żrącymi, wyładowaniami energii czy nagłymi dekompresjami. Nie przepuszczał też wody ani innych płynów. Mandaloriańskie skafandry były ponadto wzmacniane plastoidem lub beskarem, a z wierzchu powlekane skórą. Jako ziemski odpowiednik można zastosować nomex – materiał o wysokiej odporności mechanicznej i termicznej powszechnie stosowany przez strażaków, czy kierowców rajdowych. Kombinezony stosowane w F1 są lekkie i praktycznie nie utrudniają ruchu. Trzy warstwy nomexu wytrzymują temperaturę około 800 stopni Celsjusza, a dodatkowe kieszenie powietrzne ułatwiają wentylację skóry. Takie wdzianko można nabyć już za 500 dolarów – kolor do wyboru.

Zbroja, czyli Beskar’gam

Jeden z popularniejszych wariantów mandaloriańskiej zbroi stosowany w czasach schyłku Republiki można spokojnie uznać za znak firmowy Boby Fetta. Durastalowy napierśnik wzmocniony mandaloriańską stalą, składał się z pięciu płyt (dwie piersiowe, przeponowa, mostkowa, obojczykowa) i zapewniał ochronę przed większością pocisków oraz bronią sieczną, w pewnym stopniu także przed mieczem świetlnym. Z tego samego materiału zbudowane były pozostałe elementy zbroi – naramienniki, osłona bioder i krocza oraz nagolenniki. Taki sprzęcior wymagałby odkrycia złóż mandaloriańskiej stali, opracowania metody przetapiania rudy, koszty obróbki nowego metalu… Może lepiej sięgnąć po jeden z ziemskich wynalazków, takich jak lekka kamizelka kuloodporna SPCS (Soldier Plate Carrier System) – ubiór stosowany przez wojsko amerykańskie w Afganistanie wart około 500 dolarów. Składa się z miękkiego poszycia wzmocnionego płytami SAPI zapewniającymi ochronę przed pociskami ostrołukowymi, które przebijając się przez płytę tracą znaczną część energii oraz ulegają deformacji. Poza tym SPCS jest dość wygodna i bardzo lekka, co ma niebagatelne znaczenie. Jako jej uzupełnienie można zastosować wojskowe ochraniacze oraz mocne, szczelne buty, co będzie nas kosztowało dodatkowe 400 dolców. W rezultacie otrzymamy całkiem przyjemny pancerz, choć do prawdziwego Beskar’gamu mu daleko.

Hełm, czyli Buy’ce

Naszpikowane elektroniką wiadro noszone przez Fetta stanowiłoby w naszym świecie prawdziwy cud techniki. Wizjer wraz z wbudowanymi kamerami dawał pole widzenia obejmujące kąt 360 stopni umożliwiając przy tym dwukrotne rozjaśnienie oraz pięćdziesięciokrotne powiększenie. Obsługiwał też różne tonacje światła, w tym podczerwień. Hełm posiadał sterowany ruchami gałek ocznych ekran projekcyjny umożliwiający zdalną kontrolę jetpacka, broni oraz statku, a także dostęp do HoloNetu i osobistych baz danych. W skład przenośnego komputera wchodził też skaner środowiska i zaawansowany radar. Antena odpowiadała za przechwytywanie transmisji, a opuszczana na wysokość oczu uruchamiała funkcję śledzenia maksymalnie 30 celów. Nie można zapomnieć o takich drobiazgach jak zestaw filtrów oraz zbiorniki z powietrzem i wodą.

Nie pytajcie, gdzie to wszystko się mieściło – w naszym świecie skonstruowanie takiego kapelusza graniczy z niemożliwością. Jednakże warto zainteresować się obecnie prowadzonymi pracami nad ulepszeniem systemu zarządzania polem walki. Kevlarowy hełm żołnierza przyszłości ma być wyposażony w miniaturową kamerę i wyświetlacz HUD połączony z sensorami (celownikami noktowizyjnymi i termowizyjnymi, lornetkami obserwacyjno-pomiarowymi) i czujnikami środowiskowymi. Wszystkim zarządzać będzie niewielki komputer, a zebrane dane mają być przekazywane bezprzewodowo do bazy. Zestaw, w którego skład wchodzi jeszcze maska przeciwgazowa M40 można wycenić na około 4 tysiące dolarów. Zainteresowani czymś bardziej podręcznym powinni przyjrzeć się też Google glasses popularnemu gadżetowi wyposażonemu między innymi w moduł GPS oraz HUD, a w założeniu mający zastąpić dzisiejsze smartfony. W chwili obecnej prototyp okularków kosztuje około 1,5 tysiąca dolarów. Na ryku dostępne są też ochronniki słuchu pozwalające tłumić nagłe zmiany natężenia dźwięku pozwalając jednocześnie na komfortowe użytkowanie słuchawek i prowadzenie swobodnej rozmowy nawet przy hałasie rzędu 100 dB. Najlepszym wyborem byłyby nauszniki przeciwhałasowe potrafiące tłumić hałas o wysokim i niskim natężeniu, ale zapewniając komfort rozmowy. Cena to około 30 dolarów.

Broń dalekosiężna, czyli Tracy’uur

Każdy twardziel ma swoją spluwę. W przypadku Fetta był to zmodyfikowany karabin EE-3, godny następca klasycznego E-11 oraz jeden z popularniejszych modeli stosowanych przez Mandaloriańskich Protektorów. Modyfikacje wprowadzone przez Fetta obejmowały między innymi spotęgowanie mocy pocisków, zwiększenie pojemności magazynka oraz dodanie elektronicznej lunety przydatnej przy strzałach snajperskich. W sytuacjach wymagającej większej precyzji, łowca korzystał z karabinu rozrywającego typu DXR-6, a gdy potrzeba było większej siły z podręcznej wyrzutni rakiet PLX-2M. Gdyby Fett był ziemianinem, niewykluczone że sięgnąłby po prototypowy polski karabinek automatyczny MSBS kaliber 5,56mm z magazynkiem na 30 naboi i szybkostrzelnością około 90 strzałów na minutę. Jako dodatek można zastosować spluwę trzy w jednym (strzelba, karabin, pistolet) M26 12-gauge MASS – broń proponowaną jako uzbrojenie żołnierza przyszłości. Oczywiście żadna z tych broni nie jest dostępna na rynku, ale jeśli danie komuś w łapę liczyć jako dodatkowe ale konieczne koszty, to takie siedem koła powinno wystarczyć. Tyle w sprawie spluw. Nie zapominajmy jednak o pozostałym sprzęcie jakim obwieszał się Fett wyrzutnie strzałek różnego rodzaju, mini rakiety, granaty, laser nadgarstkowy… długo by wymieniać. Z przyczyn oczywistych nie mamy co marzyć o porządnym, zdolnym przepalić drzwi pancerne laserze, ale na pocieszenie dodam, że strzałki choć nieco problematyczne są możliwe do skonstruowania. Skonstruowane na zamówienie urządzenie na sprzężone powietrze sprawdzi się doskonale, a jego cena nie powinna przekroczyć 500 dolarów. Ceny strzałek są bardzo zależne od ich właściwości, ale średnio za sztukę przyjdzie zapłacić około dychy. Wielbiciele starych filmów na pewno zainteresują się też niewielkimi rewolwerami chowanymi w rękawie, których skonstruowanie również wiąże się z wynajęciem fachowca liczącego sobie za swoją pracę mniej więcej siedem stówek.

Broń do walki wręcz, czyli Kad

Niewielu było takich, którzy zdołali zmusić Fetta do bezpośredniej walki, co jednak nie oznaczało że łowca nie był na nią przygotowany. W dużej mierze polegał wówczas na sile swoich pięści często wspomagając się wibroostrzem montowanym na nadgarstku. Na przedramiennikach umieszczono został miotacz ognia model ZX firmy Czerka, a także wysuwany bicz z fibrekordu. Jeśli chodzi o broń białą, Fett najczęściej polegał na nożach, choć jeśli wymagała tego sytuacja sięgał po miecz świetlny, którym posługiwał się niezgorzej od niektórych Jedi. Owa elegancka broń była by najtrudniejsza do odtworzenia w naszym świecie, więc zamiast bawić się w naginanie podstawnych praw fizyki, lepiej zdecydować się na coś innego. Porządną japońską katanę można kupić za osiem i pół koła. Nóż szturmowy przeznaczony specjalnie do walki kosztuje około 90 dolarów, a łańcuch do kung-fu, stanowiący alternatywę dla bicza – 50 dolarów. Z kolei miotacz ognia może przysporzyć niemałych problemów choć w Internecie można znaleźć kilku konstruktorów gotowych zająć się takim projektem. Prometheus, jeden z popularniejszych modeli, jest wyceniany na około 300 dolarów. Ewentualne konsekwencje prawne zostawiam do rozwiązania wam.

Narzędzia, czyli Gaanure

Jak mawiają w reklamach pożyczek ekspresowych nie wszystko w życiu da się przewidzieć. Fett dobrze o tym wiedział i dlatego wyposażył się w zestaw najpotrzebniejszych narzędzi, między innymi w nóż do przecinania zabezpieczeń, urządzenia wielofunkcyjne, wytrychy i łamacz haseł oraz butelkę gazu usypiającego. Na wypadek gdyby poszło bardzo niedobrze nosił przy sobie zestaw pierwszej pomocy a niewykluczone, że również kilka racji żywnościowych. W naszym świecie najlepszym rozwiązaniem byłby porządny multitool i więcej niż porządny smartfon z odpowiednim oprogramowaniem. Nie mam sensu nosić przy sobie większej ilości narzędzi, gdyż z pewnością będziemy zmuszani do jedynie pobieżnych napraw, a kapitalne remonty ekwipunku przyjdzie nam dokonywać w zaciszu domowym. Gaz usypiający nie jest zbyt powszechni stosowany, ale tym którym się na niego uparli proponowałbym chlorometan pod ciśnieniem. Pozwolę sobie jednak dodać, że działa on dość wolno i być może lepszym rozwiązaniem byłby paralizator. Z kolei żadnych problemów nie powinien przysporzyć nam zestaw medyczny i MRE są względnie tanie i łatwo dostępne. Podsumowując za jako taki zestaw narzędzi przyjdzie nam zapłacić coś koło połówki koła.

Jetpack, czyli Sen’tra

Przyszli łowcy nagród mogą mieć wyjątkowe problemy z plecakiem odrzutowym, gdyż nasza prymitywna technika nie jest w stanie zaoferować nam jetpacka Mitrinom Z-6, stosowanego przez Fetta. Dzięki niemu, mandalorianin był w stanie unieść się na wysokość około 70 metrów, osiągając przy tym maksymalną prędkość 145km/h na odcinku 2km. Oprócz tego, plecak był wyposażony w wyrzutnię pocisków artyleryjskich oraz pneumatyczną wyrzutnię haków do wspinaczki. Jeśli jednak uprzecie się na kupno jetpacka, to najlepszym wyborem byłby model GoFast H202-Z. Zasilana nadtlenkiem wodoru maszyna pozwoli nam wznieść się na wysokość około 76m oraz osiągnąć prędkość 124 km/h. Maksymalny dystans – 457m lub 33 sekundy lotu przy kosztach 155 tys. dolców za sprzęt oraz 550 dolarów za tonę paliwa. Brak możliwości rozbudowywania tego modelu sprawia, że dodatkowe bajery trzeba zakupić osobno. Przyzwoity granatnik 40mm, który niestety nie sposób przymocować do plecaka, to wydatek około 20 tysięcy dolarów. Co do wyrzutni haków – obecnie takie cudeńka bywają strasznie nieporęczne zapewniając przy tym dość niewielki zasięg. Zdecydowanie lepiej poprzestać na starym, dobrym zestawie wspinaczkowym, składającym się między innymi z haków, karabinków, przyrządów zjazdowych i asekuracyjnych i oczywiście lin. Uprząż stosowana przez oddziały SWAT jest warta mniej więcej 200 dolarów, 100 metrów liny z tego samego zetawu będzie nas kosztować 350 dolarów, a komplet dwunastu ekspresów to wydatek kolejnych 300 dolarów. Rzecz jasna im więcej tym lepiej, ale unikajmy przesady.

Statek, czyli Me’sen

Boba Fett, jak na międzyplanetarnego łowcę przystało, musiał być dysponowany w wielu miejscach w galaktyce, a do tego konieczny był odpowiedni pojazd. W swojej karierze Fett korzystał z co najmniej czterech sporych rozmiarów statków kosmicznych, z których najpopularniejszy był „Slave I”. Ten zmodyfikowany patrolowiec typu Firespray-31, przy rozmiarach 22x21x8 pozwalał na rozwinięcie prędkości 1700 km/h w atmosferze oraz przyspieszenia sięgającego 2500 G. Imponujący arsenał składał się z dwóch ciężkich dział blasterowych Borstel GN-40 oraz mniejszego pojedynczego działka Dymek HM-8. Do tego stawiacz min, wyrzutnie torped, pocisków sonicznych i jonowych oraz takie drobiazgi jak generator promienia ściągającego, hipernapęd klasy 0,7 oraz eksperymentalny system tarcz XS-12.

Aż boję się pomyśleć ile trzeba by wydać na realizację takiego projektu na naszej małej zacofanej planetce. Jednak podejdźmy do sprawy racjonalnie – jakie jest prawdopodobieństwo, że początkujący łowca, nawet wzorujący się na słynnym Bobie Fettcie, znajdzie zatrudnienie na innej planecie? Praktycznie żadne, zatem na początek można sobie pozwolić na środek transportu umożliwiający podróż w obrębie Ziemi. W takich warunkach świetnie sprawdzi się rosyjski śmigłowiec bojowy Mi-35 o wysokiej ładowności i prędkości maksymalnej 335 km/h. Uzbrojenie stanowi między innymi dwulufowe działko 23mm oraz dwa karabiny maszynowe 12,7 mm i 7,62 mm, różnego rodzaju pociski rakietowe a także granatnik AGS-17 z zapasem 300 granatów. Cena? Jedyne 40 milionów dolarów amerykańskich. Nie jestem pewien, czy można kupić na raty…

                                                                              

Pierdoły, czyli Duse

Szata nie czyni druida, ale jak cię widzą tak cię piszą. Co prawda Fett przywiązywał większą wagę do utrzymania świetnej reputacji niż tworzenia legend na swój temat, ale mimo to dodawał swojej osobie nieco uroku. Zieleń jego zbroi symbolizowała w mandaloriańskiej kulturze obowiązek. O przywiązaniu Fetta do swojego dziedzictwa świadczyły też wymalowana na naramienniku czaszka mythozaura, stanowiąca godło Mandalorian, a także szarfa Wędrownych Protektorów, organizacji powołanej przez Mandalora Wskrzesiciela. Poza tym, Fett raczej nie obwieszał się przesadną ilością ozdób, które w pracy mogłyby mu tylko przeszkadzać. Wyjątek stanowiły trzy skalpy Wookieech przymocowane do jego prawego ramienia. Chcąc pójść w jego ślady, trzeba by zainwestować w odrobinę farby i materiałów do szycia, najlepiej wykonanych ze wspomnianego już nomexu. W roli skalpów doskonale sprawdzą się nieco podniszczone i poplamione krwią peruki z naturalnych włosów – przecież nie będziemy zabijać tylko po to, aby zdobyć kilka ozdób. Przygotowanie takich dekoracji a także ogólne poprawki kosmetyczne całego ekwipunku powinno nas kosztować względnie niewielką ilość gotówki tak 300 może 400 dolarów, nie więcej.

I w ten oto piękny sposób dogłębnie zaanalizowaliśmy ważniejszy ekwipunek najsłynniejszego łowcy nagród w galaktyce, znaleśliśmy jego ziemskie odpowiedniki i doszliśmy do zaskakująco pozytywnego wniosku – aby pójść w ślady Boby Fetta wystarczy zaoszczedzić skromne 40 401 370 amerykańskich zielonych.

Przy okazji, macie pożyczyć pół miliona?