Jak wiadomo, nasz fandom jest bardzo zróżnicowany, składający się z ludzi o różnych orientacjach, nie tylko tych seksualnych, ale i politycznych, żywieniowych czy religijnych. Fan to taki gatunek zwierzęcia, którego cechuje niezwykła rozmaitość, ale i dynamiczność ewolucyjna (okres dojrzewania ima się znacznej ilości fanów… szczególnie ostatnio). Jak widać, można nas sklasyfikować pod wieloma przeróżnymi kryteriami. Nota bene, fandom Gwiezdnych wojen posiada także samice (sic!), które są nawet niczego sobie.
Dzisiaj jednak chciałbym podjąć się podzielenia nas… hmm, może nie, podzielić to złe słowo. Chciałbym odsiać ziarno od plew. Wszyscy dobrze wiemy, że niektórzy z nas są fanami bardziej, drudzy mniej. W starożytnej Grecji w pewien sposób rozważano to zagadnienie. Jedna z wielu odpowiedzi mówi, że człowiek nie może być tylko w części człowiekiem musi w całości posiadać istotę człowieczeństwa. My jednak wiemy, że nie każdy fan jest Fanus Verus (łac. Fanem Prawdziwym) i część z nas, excuse moi, sobie to miano niegodziwie uzurpuje! Na to godzić się nie mogę. Zmusza mnie to do wyselekcjonowania wśród nas kilka ras fanów. Prawdziwymi, jak powszechnie wiadomo, są tylko aryjczy… pardon, Nadfani. „Ja was uczę Nadfana. Fan-niewolnik jest czemś, co pokonanem być powinno. Cóżeście uczynili, aby go pokonać?”. Zapraszam zatem do mojego naukowego podziału.
4. Fani najniższego możliwego fanostwa
To ci, którzy nie tyle nie widzieli Oryginalnej Trylogii i Nowej Trylogii, ale wręcz nie chcą jej oglądać! Uważają je za badziewie, a ich radość wywołują tylko… nowe Clone Warsy. Bez wiedzy historycznej, bez fundamentu, bez inteligencji. Są to w rzeczywistości ludzie-cyfrowi. Wychowani nie przez podwórko czy patyki-miecze, które ożywiała nasza wyobraźnia, ale przez twarzo-książkę i media społecznościowe. Ci, którzy nie rozstają się z komórką i słuchają Justina Biebera. Klasowo jest to typ burżuazyjny, dla którego nie będzie litości w trakcie rewolucji.
3. Fani z przypadku
Ich z kolei dzielę na dwa typy:
a) tych, którzy zjawili się na premierach Oryginalnej Trylogii i cała ich przygoda z naszym kochanym Uniwersum skończyła się wraz z tymi seansami. Zaliczają się tu fani stosunkowo najstarsi dziadkowie i babcie, którzy poszli z nami do kin. Dziadkowie, by zachwycić się metalowym bikini, babcie, by popatrzeć na Hana Solo (moim zdaniem Ford jest zdecydowanie przystojniejszy od Hamilla, nadal!);
b) tych, którzy zostali zmuszeni do bycia fanami z racji swojego związku z fanem.
De facto nie są to fani, jednak cały czas stoją wyżej w hierarchii od fanów najniższego typu. Nie przynależą do żadnej klasy, są raczej turystami w naszym świecie, podróżnikami, których rewolucja najpewniej obejdzie.
2. Półfani
Fani, którzy, co prawd,a są starsi od najniższej klasy fanów, właściwie nie lubią TCW i widzieli OT, to jednak są zdecydowanymi zwolennikami NT. Ich stan jest godny współczucia, ponieważ, o ile znaczna ich część zachowuje normalny poziom inteligencji i zdrowie duchowe, o tyle urodzili się oni zbyt późno i ulegli propagandzie Jar-Jara. Obecnie największy typ pod względem liczebności, ale powoli wyprzedzany przez fanów najniższego szczebla. Rodzaj klasy średniej, raczej biedne mieszczaństwo. Możliwe podtypy:
a) podtyp, który widział TCW, ale ich nie lubi;
b) podtyp, który widział TCW i je lubi;
c) podtyp, który widział Star Treka i go lubi/nie lubi (różnica nie odgrywa zbyt dużej roli w okresie godowym).
1. Nadfani, Fani Prawdziwi, Fani czystej krwi
To ci, którzy widzieli OT i ją uwielbiają, wręcz kochają! Świata poza nią nie widzą! Liczą się dla nich tylko przygody Wielkiej Trójki i książki z tego okresu. Możliwe podtypy względem czystości:
a) fani prawdziwie czystej krwi, którzy nie widzieli NT ani TCW, dla których dzisiejsze Legends dalej pozostają w pełni kanoniczne;
b) fani mniej czystej krwi, którzy widzieli NT, ale nie widzieli TCW i wstydzą się swojej hańby (zachowują większość przywilejów);
c) fani najmniej czystej krwi, którzy widzieli NT i TCW, przez co dobrowolnie udali się na wygnanie w Nieznane Regiony.
Nadfani stanowią klasowo proletariat. Niestety, jest to najmniej liczna i najstarsza grupa fanów, która z każdym dniem coraz bardziej wymiera. Już niedługo grozi jej całkowite wyginięcie, przez co szanse przeprowadzenia rewolucji topnieją jak bałwany na wiosnę. Kiedyś najbardziej ceniona i czczona kasta, która była autorytetem dla nowych, dojrzewających pokoleń fanów, równocześnie najbardziej konserwatywna i nietolerancyjna na głupotę, dziś zapomniana i pogardzana, opluwana. Można ją jeszcze uświadczyć, kiedy spotyka się czasem w swoim gronie i wspomina stare, dobre czasy. W większości emerytowana.
Możliwe są oczywiście, w myśl skali Kinseya, różnego rodzaju odchylenia i mieszanki powyższych typów, jednak Nadfana może stanowić tylko Fan czystej krwi. Dziecko Prawdziwego Fana i nie-do-końca-fana czy nie-fana, Nadfanem być nie może. I Nas, nieskazitelnych rasowo, jest niestety coraz mniej. Czy komuś to coś przypomina? Tak! Chcą nas wybić, drodzy państwo, tak jak Jedi podczas rozkazu 66, by zyskać rzeszę fanów-zombie, którzy bezkrytycznie przyjmą każdy marny produkt!
W czasach kiedy „Gwiezdne wojny umarły”, a „widmo krąży po świecie – widmo Disneyowskich Gwiezdnych wojen”, krzyczę głośno: „Nadfani wszystkich krajów, łączcie się”!
Tous pour un, bracia, un pour tous!