W tym numerze przeczytamy kompilację sześciu odsłon serii Star Wars. Zaczniemy od specjalnego zeszytu Szpieg Rebelii (org. Annual 1), potem przeczytamy kolejną część Z dzienników Bena Kenobiego i skończymy na mini-serii zatytułowanej Rebelianckie więzienie.
Za scenariusz Szpiega Rebelii odpowiadał Kieron Gillen. Krótka historia opowiada o siatce rebelianckich szpiegów, a w szczególności o Enebie Rayu. Oglądamy próbę zabójstwa Palpatine’a, przedstawioną w sposób realistyczny, z użyciem sztuczek wykorzystywanych i w naszym świecie do ochrony VIP-ów. Świadkujemy typowym machinacjom miłościwie panującego Imperatora. Odkrywamy też, że Rebelia nie zawsze zwycięża. Bardzo przyjemny prolog (dziejący się w niedokładnie określonej przeszłości) do wydarzeń z głównej historii tego numeru.
Jeśli chodzi o rysunki, to Angel Unzueta chyba delikatnie przesadził z błękitem. Jest naprawdę wszechobecny i brakowało mi bardziej stonowanych barw. Niemniej same rysunki prezentują się bardzo dobrze: twarze są pełne właściwych emocji, a i nie braknie na nich niezbędnych detali.
Dzienników Bena Kenobiego ciąg dalszy
Druga opowieść z dziennika Obi-Wana została napisana przez Jasona Aarona i nie przypadła mi tak do gustu jak pierwsza. Kompozycja ramowa istnieje tutaj jedynie z założenia, nie ma jednak żadnej wzmianki, kiedy Luke (lub ktokolwiek) czyta tę konkretną opowieść. Przedstawia ona młodego Skywalkera, który pilotuje śmigacz T-16. Warto tu nadmienić, że ten motyw oryginalnie był zaplanowany w Nowej nadziei. O nim w filmie wspomina Luke, no i w całej sadze filmowej mamy teraz boom na gagi z T-15/16/17. Wracając jednak do meritum – statek rozbija się, Skywalker dostaje szlaban, a Obi próbuje na swój sposób mu pomóc. Jego pomoc, niestety, zostaje odtrącona przez Owena. Na ostatnich stronach natomiast widzimy, w jaki sposób Czarny Krrsantan został najęty przez Jabbę, co jest o tyle dziwne, że Kenobi nie był bezpośrednim świadkiem tego wydarzenia.
Kreska jest naprawdę na najwyższym poziomie. Mike Mayhew większość twarzy rysował z wręcz z fotograficzną jakością. Ekspresja twarzy Obi-Wana, inspirowana prawdopodobnie Zemstą Sithów, w połączeniu z luzackimi tekstami przywodzi na myśl bardzo dobrą grę aktorską Ewana. Kolory są żywe i bardzo przyjemne w odbiorze. Otoczenie i wszelkie materiały są pełne detali. To najwyższy poziom rysunków, szkoda tylko, że okraszony średnią historyjką.
Głównej serii ciąg dalszy
Danie główne, którego fabułę napisał ponownie Jason Aaron, zaczyna się właśnie teraz. Dr. Aphra jest transportowana do tytułowego supertajnego rebelianckiego więzienia – Słonecznej Plamy. Po kilku drobnych problemach jest już w zamknięciu, ale więzienie atakują nieoczekiwani wrogowie. To grupa ekstremistów, która pragnie śmierci wszelkich imperialnych więźniów. Koniec końców trzy główne postacie kobiece muszą połączyć siły, by wyjść zwycięsko z tej kryzysowej sytuacji. Leia, Sana oraz Aphra to dość wybuchowa i (nie)oczekiwana mieszanka, sprawdza się jednak świetnie i posiada wszelkie składniki dobrej opowieści. Kobiety te są piękne, niebezpieczne i oczywiście niecałkowicie zgodne między sobą. Połączył je raptem wspólny cel i trzeba przyznać, że dobrze się stało.
Wątkiem pobocznym jest Luke i Han, którzy przegrywają kredyty Rebelii i muszą je odzyskać. Sprowadza się to do krótkiej, lecz wywołującej uśmiech na twarzy historii. Na koniec dochodzi do spotkania wszystkich postaci w jednym miejscu. Zakończenie, choć przewidywalne, to jednak satysfakcjonujące. Do tego ciekawy cliffhanger z nietypową grupą szturmowców. Czekam na więcej.
Jeśli chodzi o stronę artystyczną, to nie jest już tak kolorowo. Leinil Francis Yu na większości stron przebarwia całe obrazy. Niby jest to usprawiedliwione światłem (czerwone awaryjne w więzieniu, żółte od bliskiej gwiazdy, niebieskie w klubie itd.), ale na dłuższą metę potrafi zmęczyć oczy. Rysunki są o wiele mniej szczegółowe niż te autorstwa Mike’a, co pozostawia spory niedosyt. Nie są na szczęście jednak bardzo brzydkie i nie odbiegają od standardu.
Podsumowując uważam, że jest to ciekawa kompilacja, godna polecenia. Mimo, że fabuła nie jest bardzo odkrywcza, i nie jest też bardzo zaskakująca, to dostarczyła mi sporo przyjemności. Dostajemy dość zróżnicowane zestawienie, które powinno zapewnić przyjemną lekturę.