Taraissu: Zdecydowanie w serialu Rebels zaczyna się dziać. Odcinek Through Imperial Eyes już na samym początku przykuwa uwagę perspektywą gracza FPS i mimo szybkiego powrotu do normalnej optyki, widz się nie nudzi. W końcu ponownie spotykamy Thrawna i wracamy do wątku Fulcruma. Jakby się uprzeć, to odcinek nie ma słabych punktów, zawiera też kilka smaczków jak dekoracja z jaszczurkami w gabinecie admirała, które od razu przywodzą na myśl isalamiry. Bardzo podoba mi się praktyczne użycie cylindrów kodowych – standardowego elementu wyposażenia oficerów, które do tej pory wystawały jedynie z kieszonek w mundurze, pełniąc funkcję dekoracyjną i generując pytanie: do czego to właściwie jest potrzebne?
Twórcy Rebels ponownie stawiają na recykling idei i postaci, wprowadzając do gry Wullfa Yularena. Wizualnie pułkownik (wraz ze zmianą stanowiska dorobił się nowego stopnia) bardzo kojarzy się z Giladem Pellaeonem, tradycyjnie łączonym z Thrawnem i gwiezdnym niszczycielem „Chimerą”. Wygląda na to, że Yuralen zajął w nowym kanonie miejsce Pellaeona, tworząc dodatkowy pomost między serialem i Nową nadzieją, gdzie widzimy Yularena na pokładzie Gwiazdy Śmierci. Chociaż zawsze bardzo ceniłam postać Pellaeona, to wymiana ta wydaje się logiczna. Jedynym minusem odcinka (jeśli chciałoby się jakiś wskazać) jest zagmatwanie fabularne. O ile dorosły widz w lot pojmie, o co chodzi i będzie się świetnie bawił, to dziecko może mieć z tym problem. Osobiście nie wyobrażam sobie swojego dziewięcioletniego siostrzeńca, który zrozumie cały plot twist, zwłaszcza, że już sama zmiana stron przez Kallusa z wcześniejszych odcinków była dla dziecka trudna do ogarnięcia. Niemniej z mojej strony 8,5/10 i mam nadzieję, że taki poziom utrzyma się już do końca!
JediPrzemo: Odcinek faktycznie był bardzo ciekawy. Nie mieliśmy w nim za wiele walki, ale nie była ona potrzebna, żeby utrzymać nas w napięciu. Thrawn jak zwykle trzyma poziom, tym razem poznaliśmy jeszcze jego zdolności bojowe. Bądź co bądź, stawienie czoła dwóm Dark Trooperom i pokonanie ich o czymś świadczy. Powrót kolejnej z postaci z The Clone Wars i Oryginalnej Trylogii na plus, aczkolwiek Yularen nie wywarł najlepszego wrażenia, skoro dopiero Thrawn go uświadomił, że to Kallus jest szpiegiem. Jak na pułkownika wywiadu, to dosyć łatwo dał się przekonać grze nowego Fulcruma. Co do zrozumienia plot twistu przez dzieci… Ja wychodzę z założenia, że skoro my musimy się męczyć z bzdurnymi i infantylnymi wątkami (mieczokoptery dalej mi się śnią w koszmarach), to dzieciaki również mogą przyjąć pewne wątki z pomocą dorosłych widzów 😉 Daję 8/10, ponieważ oglądało mi się naprawdę dobrze.
Dark Dragon: Nowy odcinek skupia się na postaci agenta Kallusa i próbie wydostania go z Imperium. Prawie cała akcja rozgrywa się na powierzchni imperialnych statków. Dzięki temu mamy szansę podziwiać więcej imperialnych elementów, niż zwykle, przykładowo wyższych oficerów walczących w zwarciu. Chociaż walka treningowa Thrawna z punktu widzenia zawodnika sztuk walki miała swoje wady (utrata momentu obrotowego przy kopnięciu 360 stopni, zbyt głęboki sierpowy), to z pewnością ukazała go jako groźnego wojownika
Sami imperialni zostali przedstawieni należycie. Wspomniana wcześniej zbytnia naiwności Wullfa Yularena można łatwo wytłumaczyć sentymentem do Kallusa. Pewnie nigdy wcześniej nie spotkał się ze zdradą jednego ze swoich wychowanków. Sama obecność tego oficera Imperialnych Służ Bezpieczeństwa jest na duży plus. Thrawn natomiast… to Thrawn, czyli wszystko jest na swoim miejscu. Ze strony graficznej nie mam praktycznie nic do zarzucenia – recykling w granicach rozsądku. Na pochwałę zasługują na pewno takie smaczki jak znak chimery na naramiennikach szturmowców oraz masa artefaktów w gabinecie Thrawna (w tym Święty Graal z Indiany Jonesa!). Ogólnie całokształt bardzo mi się podobał, a moje imperialne serce jest zadowolone.
Nadiru: Through Imperial Eyes zapowiadało się nieźle, ale nie przypuszczałem, że efekt końcowy będzie tak znakomity. Koledzy i koleżanki są odrobinę powściągliwi jeśli chodzi o wystawianie najwyższych ocen, ale dla mnie jest to najlepszy odcinek trzeciego sezonu, w pełni zasługujący na 10/10. Wielki admirał Thrawn przeprowadza klasyczne dla siebie śledztwo (bądź co bądź Zahn częściowo wzorował jego postać na Sherlocku Holmesie) i naturalnie dochodzi do jedynego słusznego wniosku, przez cały odcinek oglądamy Imperium takie, jakiego byśmy sobie życzyli w całym serialu, a do tego dostajemy Yularena, cylindry kodujące w akcji (po tylu latach!), „Chimerę” i kilka smaczków wymienionych przez moich przedmówców. Through Imperial Eyes jest niesamowicie klimatyczne i chyba każde z nas marzy o tym, by tego typu odcinków było jak najwięcej. Jak już wspomniałem, w moim wypadku ocena nie może być niższa niż 10/10.
Kaelder: Odcinek Through Imperial Eyes jest na chwilę obecna jednym z najlepszych w tym sezonie Rebeliantów. Już sam wstęp to świetna próba prześledzenia otaczającej rzeczywistości z perspektywy agenta Kallusa. Zabieg co prawda potrwał jedynie kilkadziesiąt sekund, niemniej dawał widzowi możliwość poczucia się, jak bohater filmu lub gry z gatunku FPS. Drugą pozytywną stroną tego odcinka było pokazanie siły i umiejętności wielkiego admirała Thrawna w bezpośrednim starciu z Dark Trooperami. Okazuje się on być nie tylko wybitnym strategiem i analitykiem, lecz także wojownikiem doskonale kalkulującym każde swoje posunięcie oraz potrafiącym skutecznie wyeliminować swojego przeciwnika. Mamy tu bardzo dobrze wykonany epizod, pełen akcji i smaczków widocznych dla każdego fana Expanded Universe. Ze strony graficznej i fabularnej nie da się zarzucić czegokolwiek. Prawdę powiedziawszy byłbym zadowolony, gdyby kolejne odcinki były tworzone z taką dbałością o szczegóły i w taki sposób pozwalały na wprowadzenie popularnych postaci. Ode mnie zasłużone 9/10.
Zapraszamy do przeczytania naszych recenzji pozostałych odcinków trzeciego sezonu Rebels.