Genndy Tartakovsky to postać, która bez wątpienia odcisnęła bardzo znaczące piętno na współczesnej animacji. To twórca tak kultowych kreskówek, jak Laboratorium Dextera czy Samuraj Jack, pracował również przy m.in. Steven Universe, Atomówkach, Dwóch Głupich Psach i wielu innych. Ceniony jest za tony oryginalnych pomysłów i inteligentne czerpanie wzorców z wielu rozmaitych elementów kultury. Jego talent został dostrzeżony również przez Lucasfilm, który planował w 2003 roku wypuścić serię krótkometrażowych klipów. Miały za zadanie podtrzymać zainteresowanie serią w oczekiwaniu na Zemstę Sithów. Pierwotne założenie obejmowało 3-5 minutowe odcinki (później rozszerzono serial do 12-15 minutowych segmentów), które miały pokazać różne oblicza Wojen Klonów. Tartakovsky dostał wolną rękę, dzięki czemu mogła powstać seria w oryginalny sposób bawiąca się konwencją Star Wars i sięgająca po rzeczy, na jakie nie decydowało się przedtem wielu twórców uniwersum. Choć wiele z zaprezentowanych pomysłów gryzło się z innymi fragmentami kanonu, a niektóre sceny były groteskowo wręcz przerysowane, seria spotkała się z ciepłym przyjęciem wielu fanów – nagrodzona została również Emmy i doczekała się wielu innych nominacji. Moim prywatnym zdaniem ten zrealizowany głównie przy użyciu tradycyjnej animacji projekt bije na głowę wszystkie komputerowe Star Wars wzięte do kupy – i to mimo, że łączny czas trwania wszystkich sezonów to niewiele ponad dwie godziny. Wybrany przez Tartakovsky’ego sposób prowadzenia fabuły: ograniczający dialogi i skupiający się na wizualnym prowadzeniu historii stanowi świetną alternatywę dla przegadanych niekiedy animacji Filoniego. I do dziś polecam każdemu fanowi zapoznanie się z tym dziełem – poniżej znajdziecie zestawienie najbardziej pamiętnych jego segmentów.
Walka klonów i Obi-Wana z Durge’em
Durge, łowca nagród Gen’Dai, rasy mogącej poszczycić się niesamowitymi właściwościami regeneracyjnymi, której przedstawiciele bez odpowiednich pancerzy przypominali bezkształtną masę cielesną, słynął ze skuteczności i brutalności w swych działaniach. Sekwencja, w której Obi-Wan i dowodzona przez niego armia klonów próbuje unieszkodliwić tego przeciwnika jest po prostu kapitalna. Najpierw mamy ciekawy (wiem, że niektórym wydał się nie bardzo pasujący do Gwiezdnych wojen, choć nie rozumiem, dlaczego) „turniej rycerski” i starcie na kopie. Później po trudnej walce Jedi sieka przeciwnika na kawałki – dosłownie. Tyle że przeciwnik nie za bardzo sobie z tego robi problem – błyskawicznie się regeneruje i kontratakuje w swej „czystej”, organicznej formie. Scena, w której postać będąca w zasadzie skupiskiem zabójczo długich i morderczych macek lekceważy sobie armię atakujących go klonów i mistrza Jedi i na końcu… wybucha to wizualny majstersztyk, który pokazuje, że w odległej galaktyce nie tylko użytkownicy Mocy mają dostęp do niewyobrażalnej potęgi. Polecam!
Pasowanie Anakina
Scena, którą każdy z nas chciał zobaczyć – po ukazanych wcześniej w serialu dyskusjach wewnątrz Rady, Skywalker zostaje mianowany rycerzem Jedi, i to bez konieczności przejścia przez tradycyjne próby. Ceremonia jest krótka, ale bardzo klimatyczna, a sam prowadzący do niej krótki dialog między mistrzem i uczniem stanowi z kolei bardzo dobre podsumowanie ich dotychczasowej relacji.
Bitwa o Dantooine
Zaczyna się niewinnie: sielski domek, z którego wybiega chłopiec… by zaraz za wzgórzem ujrzeć chaos wojny. Trudno nie być pod wrażeniem, jak za pomocą stosunkowo prostych zabiegów narracyjnych udało się przekazać ogrom bitwy. Głównymi atrakcjami starcia są jednak superbroń separatystów oraz Mace Windu. Windu, który przy pomocy gołych pięści i Mocy urządza wrogom istne piekło. Owszem, z punktu widzenia kanonu ta scena to jedna wielka bzdura ale… świetnie się to ogląda. Sami zobaczcie!
Wizja upadku Anakina
Najprościej rzecz ujmując – kreskówka w kreskówce. Krótka animacja nawiązująca do starożytnych malowideł, która obrazuje nam widzenie Anakina podczas misji na Nelvaan. Nie da się tego dobrze opisać, to trzeba zobaczyć na własne oczy:
Pojedynek Anakina z Ventress
Dla mnie jest to najlepszy pojedynek, jaki mogliśmy obejrzeć dzięki Gwiezdnym wojnom. Koniec i kropka. Trzyma w napięciu, zachwyca detalami, świetnie oddaje emocje bohaterów. No i wreszcie szermierze nie ograniczają się tylko do samych mieczy! Zarówno Ventress, jak i Anakin wykorzystują swe zdolności akrobatyczne, techniki Mocy, elementy otoczenia, zwodzą się nawzajem… Ile ja dałbym, by zobaczyć takie starcie między Rey a Kylo Renem w jednym z nadchodzących filmów!
Dodatkowo: to jedno, drobne puszczenie oka do fanów
W Epizodzie III dowiadujemy się, że Padmé jest w ciąży. Kiedy jednak w szale wojny małżeństwo miało szansę spędzić więcej czasu ze sobą? Na to pytanie nie jesteśmy w stanie znaleźć zadowalającej odpowiedzi, ale twórcy Clone Wars w dość subtelny sposób dają nam jednak do zrozumienia, że w odcinku 22, gdy Padmé i Anakin udają się na Naboo spędzić trochę czasu w odosobnieniu, nie bez powodu gaszą światło…