„Sokół Millennium”

Nikt chyba nie wyobraża sobie Gwiezdnych wojen bez Sokoła Millenium. Może nie bezpośrednio jako statku, ale miejsca, w którym zawiązywane były przyjaźnie, sojusze, znajomości i wszelkie inne zażyłości międzyludzkie. Ten jakże ważny statek, który przeszedł w swojej historii niejedno, nie doczekał się do tej pory stosownego hołdu ze strony twórców Star Wars. Książka Millennium Falcon jest tym, na co najszybsza kupa złomu w Galaktyce zasługuje. Ta pozycja zebrała w końcu „do kupy” wszystkie informacje, jakie na temat Sokoła znaliśmy do tej pory oraz przedstawiła nam ile tak naprawdę statek potrafi.

Han, Leia i Allana, która ma przybrane imię Amelia (cała ta maskarada po to, by uchronić ją od żądnych władzy rywali jej matki, Królowej Hapes – Tenel Ka) podróżują beztrosko po Galaktyce. Jednak ta sielanka kiedyś musi się skończyć. W wyniku niezwykłego znaleziska rodzina Solo postanawia wyruszyć na poszukiwania poprzednich właścicieli Sokoła Millenium. Dla Hana jest to po prostu kolejne podjęcie próby, ale dla jego wnuczki wielkie poszukiwanie skarbów. Fabuła ma natomiast drugi główny wątek przygody kapitana Jadaka, który był jednym z właścicieli statku. Jego historia zakończyła się wraz z powstaniem Imperium i rozpoczęła na nowo dzięki wybudzeniu z ponad 60-letniej śpiączki. Początkowo może się ten fakt wydawać dziwny, ale autor książki szybko przekonuje nas do słuszności swoich tez.

Struktura książki na całe szczęście nie jest prosta i liniowa. Tym samym dwóch kapitanów jednego statku próbuje odnaleźć kolejnych właścicieli Sokoła. Każdy z nich w innym celu i z innych przyczyn. Jednak mają oni ze sobą całkiem wiele wspólnego, dzięki czemu można poczuć prawdziwy zew przygody w czasie czytania o ich poczynaniach. Dodatkowo w główne wątki wplątane są opowieści innych osób, które siadały za sterami Sokoła Millenium. Pojawiają się też rozdziały, które szczegółowo opisują jaką statek spełniał funkcję podczas niektórych ważnych dla losów Galaktyki wydarzeń. I tak, po konflikcie zwanym „Wojną Nadprzestrzenną Starka” Sokół przewoził Jedi na Courscant po bitwie o Quotile, widział bitwy o stolicę Galaktyki (Wojny Klonów i wojna z Yuuzhan Vongami), czy też przewoził najprzeróżniejsze zwierzęta będąc okrętem we flocie cyrku. Sokół Millenium jest w zasadzie głównym bohaterem książki. To na nim skupia się cała akcja i to w około niego kręcą się myśli pozostałych postaci. Nie będę ukrywał, że takiego obrotu sprawy oczekiwałem po zapowiedziach tej pozycji. Takiej książki zdecydowanie w uniwersum brakowało, a wszelkie przewodniki nie dawały odpowiedzi na wszystkie pytania trapiące fanów. Teraz już wiemy w jakich okolicznościach powstał Sokół i znamy bardzo dokładnie historię jego ostatnich 60 lat istnienia.

Dawno nie było tak konkretnej książki stawiającej na przygodę. Śmiało można nawet powiedzieć, że nie było żadnej poza Przygodami Hana Solo i Lando Calrissiana. Można też dorzucić do tej paczki wszelkie Opowieści. A to przecież świetne pozycje, w których czytaniu można się zatracić. Głód przygody w fanach Star Wars wydaje się więc być duży. Millenium Falcon śmiało dołącza do tej całej ferajny. I można go nazwać połączeniem dwóch gatunków, jakie do tej pory mieliśmy – noweli przygodowej i opowieści. Dlatego książka pozostawi po sobie bardzo miłe wrażenie. Trochę w tym wszystkim tajemniczości i chęci jej odkrycia rodem z Indiany Jonesa. Ale brak ostrej rywalizacji między dwoma wrogimi sobie obozami. Sprowadzone jest to wszystko wręcz do abolicji przemocy. Wszelkie starcia w książce można wyliczyć na palcach jednej ręki, a nawet sklasyfikować i nazwać. Tak więc mamy walkę w przestrzeni kosmicznej, pościg speederów i krótką strzelaninę. Tak, to wszystko… Wielu może się wydawać, że Gwiezdne wojny nie mogą istnieć bez bitew i pojedynków na miecze świetlne.Millennium Falcon dowodzi, że tak jednak może być. Na tym wszystkim atrakcyjność książki w zupełności nie traci. Nawet dzięki takiemu zabiegowi staje się bardziej wartościowa, bo czytelnik w pełni skupia się na tym, co właściciel Sokoła ma do powiedzenia. Rzecz niebywała w uniwersum Star Wars, a jakże skrzętnie wykonana.

Osobiście bym sobie życzył, żeby książek podobnych do Millennium Falcon było więcej w naszych domowych biblioteczkach. Książek zbierających poszczególne elementy układanki i porządkujących wiele rzeczy. To w końcu pomost między Dziedzictwem Mocy a Losem Jedi. Jeżeli pod tym kątem oceniać by książkę, to wypada ona dość blado. Dostaliśmy kilka wzmianek o sytuacji w Galaktyce, ale znacznie mniej tego niż w trylogiiMroczne gniazdo. Na koniec jest za to bezpośredni wstęp do Losu Jedi. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło i jestem przekonany, że z perspektywy czasu będziemy na Millennium Falcon patrzeć znacznie cieplej niż obecnie. Jest to przede wszystkim pozycja obowiązkowa dla fanów ery Dziedzictwa i Hana Solo, a tym bardziej dla miłośników przygody i wszelkich opowieści.

Autor: Nestor