Star Wars: Knights of the Old Republic II: The Sith Lords jest sequelem wielokrotnie nagradzanej i kultowej już gry Star Wars: Knights of the Old Republic z 2003 roku. Gra została stworzona przez dość młode studio Obsidian Entertainment powstałe, o dziwo, też w 2003 roku i zajmujące się przeważnie tworzeniem gier cRPG, np. Neverwinter Nights 2. Premiera gry KotOR: TSL nastąpiła w grudniu 2004 roku na platformie Xbox i w lutym 2005 roku na PC.
Przed młodym studiem stanęło nie byle jakie zadanie – stworzenie gry przynajmniej na miarę poprzedniczki, co było trudnym przedsięwzięciem i poprzeczką wysoko postawioną. Czy Obisidian temu podołał? Proszę czytać dalej.
W grę zagrałem już jakiś czas od premiery, miałem więc już jakąś wiedzę na temat gry. Jednak najlepiej było samemu się przekonać, czy gra jest warta zagrania. Zaopatrzyłem się w swój egzemplarz i zaczęła się kolejna przygoda w świecie Starej Republiki.
Grę zaczynamy podobnie jak w pierwowzorze, czyli od wykreowania własnej postaci. Zaczynamy od wyboru płci i klasy postaci, tworzymy imię i dodajemy umiejętności i atrybuty naszego bohatera. Tak w pełni stworzoną postacią możemy rozpocząć grę.
Wracając do klas, wprowadzono tutaj pierwszą nowość, czyli możliwość grania klasą posiadającą od początku umiejętność korzystania z Mocy. Tak więc możemy być strażnikiem, obrońcą czy negocjatorem Jedi.
Historia rozpoczyna się dość mizernie dla naszego bohatera – nieprzytomny dryfuje on w przestrzeni na uszkodzonym statku (znanym z pierwszej części Mrocznym Jastrzębiu). Na początku sterujemy robotem i mamy dokonać podstawowym napraw na statku by móc dolecieć do najbliższego cywilizowanego miejsca, którym jest stacja górnicza. Epizod z robotem jest wprowadzeniem dla niedoświadczonych do zasad sterowania i funkcjonowania gry.
Po krótkim prologu trafiamy na stację górniczą Peragus II, gdzie zostajemy poddani leczeniu w zbiorniku kolto. Jednakże nieszczęście nadal za nami goni i z niewiadomych (póki co) przyczyn wszyscy na stacji zostają zabici, a my budzimy się z lekką amnezją i staramy się dowiedzieć co się dzieje.
Przeszukując stację znajdujemy paru żywych ludzi: Kraię, Attona i robota T3-M4, którzy – chcąc, nie chcąc – stają się naszymi kompanami. Dowiadujemy się, że prace na stacji były sabotowane przez roboty, które zostały zaprogramowane do zabijania wszystkich ludzi na stacji. W czasie gdy próbujemy przedostać się do naszego statku, do stacji przylatuje republikański statek przepełniony zabójcami Sith. W międzyczasie odkrywamy więź jaka nas łączy z Kreią i poznajemy jednego z głównych antagonistów gry, czyli Dartha Siona, Mrocznego Lorda Sithów.
Ratujemy się ucieczką na naszym statku z planetoidy, która eksploduje. W następnej kolejności trafiamy na Telos, gdzie zostajemy oskarżeni o zniszczenie stacji i zatrzymani. Nasz statek zostaje skradziony, a my wyruszamy w jego poszukiwaniu, jako jedynej sposobności do ucieczki z planety. Po drodze spotykamy naszego byłego podwładnego z wojen, Bao-dura i mistrzynię Jedi Artis, która sądzi, że jest ostatnim żywym Jedi. Odnajdujemy statek i naszego droida, który skopiował dane z komputera Artis. Znajdujemy zapis naszego procesu, który pokazuje nam moment naszego wygnania z Zakonu Jedi i dane o lokalizacji ukrywających się mistrzów Jedi.
Teraz rozpoczyna się główny wątek gry – poszukiwania ukrywających się Jedi. Po drodze odwiedzimy znane z pierwszej części gry planety, jak Korriban i Dantooine, jak i nowe: Nar Shaddaa, Onderon czy Malachor V. Każda planeta posiada własny odcisk historii na sobie, co dodaje plusów fabule. W grze spotykamy też parę postaci znanych z poprzedniej części, co jest dodatkowym smaczkiem. Na końcu mamy sposobność walki z kilkoma Lordami Sithów, co idealnie pasuje do podtytułu gry.
Gra daje nam możliwość przejścia jej na dwa sposoby – po Ciemnej i Jasnej Stronie Mocy. Jednakże nawet dwa przejścia gry nie wystarczają, żeby czuć pełną satysfakcję zaliczenia gry.
Mechanika gry jest taka sama, jak w „jedynce”, więc weterani nie będą mieli trudności, a i laicy nie powinni mieć problemu. W grze pojawia się kilka nowości – możemy bardziej precyzyjnie ulepszać nasze bronie i pancerze i samemu je tworzyć. Pojawia się kilka nowych Mocy, umiejętności i dużo nowych przedmiotów do ekwipunku. W połowie gry mamy możliwość wybrania nowej klasy, która będzie zależna od ścieżki, jaką będziemy podążać. Pozostało parę starych dodatków, jak pazzak czy wyścigi ścigaczy, które mile nam umilają grę.
Grafika, w porównaniu do poprzedniej części, niewiele uległa zmianie, mimo to nie przeszkadza to w rozgrywce. Jednakże na tle innych gier powstałych w tym samym czasie, gra wypada blado. Tekstury postaci i przestrzeni wyglądają dobrze na pierwszy rzut oka, zmienia się to jednak po bliższym zapoznaniu się z nimi.
Ścieżką muzyczną zajął się Mark Griskey, który ma już doświadczenie w tworzeniu soundtracków do gier, a jego utwory bardzo dobrze oddają klimat miejsc, w których się przebywa. Co do pozostałych dźwięków, to dobrze zostały skomponowane, więc nie mam zastrzeżeń.
Podsumowując – gra poszła w dobrym kierunku, utrzymując dobrze stworzoną fabułę, ciekawe postacie, grywalność i klimat. Wprowadzone nowości dobrze uzupełniają grę i dodają pewien powiew świeżości. Wadą gry jest na pewno grafika, która, jak na ówczesne lata, mogła być uznana za archaiczną. Gra często miała problemy ze stabilnością, więc trzeba była często zapisywać stan gry, w obawie przed jego stratą. Gra wyszła trochę w okrojonym stanie i zdarzają się wątki jakby oczekujące na kontynuację, czego nie uraczymy. Data premiery była parę razy przekładana, jak widać i tak brakło czasu twórcom do pełnego jej ukończenia.
Gra KotOR:TSL niestety dla większości nie została spolszczona, więc na początku osoby z problemami z językiem mogły mieć trudności. Jednakże fani nie zostali bierni i sami stworzyli lokalizację, która jest dostępna w internecie. Mimo paru frustrujących wad, gra warta jest zagrania, można przymknąć oko na niedoskonałości, ze względu na ubaw, jaką gra nam serwuje.
Ocena: 8/10
Autor: Adakus