Hipokryzja Jedi

Na pierwszy rzut oka te dwa słowa nie powinny stać obok siebie. Zakon Jedi, który “stał na straży Republiki od tysięcy pokoleń” z definicji nie może mieć przypisanych innych cech, niż te o pozytywnym wydźwięku. Hipokryzja kojarzy się jednoznacznie negatywnie i nie powinna być kojarzona z herosami. Z obrazem obrońców ludzkości (a także innych ras) o krystalicznie czystym sumieniu dużo łatwiej jest się nam utożsamiać, a wartości jakimi kierują się bohaterowie powinny być dla nas wzorem, który każdy chciałby naśladować.

Historia przedstawiona w filmach to zaledwie urywek tego, co wiemy o odległej galaktyce. Pozostałe źródła w postaci gier, komiksów i powieści budują nam obraz historii całych generacji i Zakonu w kilku inkarnacjach. Wielka Czystka Jedi, której dopuścili się Vader wraz z Palpatinem, nie była jedyną w historii. Chcę jednak ominąć te “starożytne” zakony i skupić się jedynie na dwóch okresach historycznych: schyłku Starej Republiki i okresie po Wojnie z Yuuzhan Vongami. Czy Jedi tych epok faktycznie cechowali się hipokryzją? Świat, zwłaszcza zmyślony i budowany przez przecież tak wielu twórców, nie może być czarno-biały. Jeśli zaczniemy zadawać odpowiednie pytania, okazuje się że faktycznie tak jest Jedi byli hipokrytami.

Wojny Klonów

Jedi, strażnicy pokoju. Żyli, aby służyć innym, widzieli siebie altruistami, nie pragnęli władzy i szanowali życie wszystkich istot. W teorii. Nie sposób zapomnieć, co stało się zaraz po wybuchu Wojen Klonów, gdy Jedi stanęli na czele armii składającej się… z klonów. Czy sam proces klonowania nie jest zaburzeniem równowagi Mocy, która tworzy życie? Czy posyłanie niczemu niewinnych spadkobierców dziedzictwa Jango Fetta na śmierć, w imię obywateli skorumpowanego państwa, jakim była Republika można uznać za szlachetne działanie?

Brak pragnienia sprawowania władzy w galaktyce nie idzie w parze z ustanowieniem siebie jako dowódców wspomnianej armii. Rada Jedi z czystym sumieniem posyłała na pewną śmierć tysiące żołnierzy pod dowództwem nastoletnich dzieci, które dopiero zaczęły pobierać nauki. Te same dzieci, dostające możliwość szafowania życiem klonów, były zabierane rodzicom, jeśli została wykryta u nich wrażliwość na Moc. Rodzice, oddając opiekę nad swoimi dziećmi Zakonowi, wierzyli, że czeka je lepsza przyszłość. A tą z pewnością nie było pole brutalnej bitwy… ani zesłanie do Korpusu Rolniczego, gdzie trafiały mniej hojnie obdarzone w midichloriany dzieci.

Era Nowego Zakonu Jedi

Głównym grzechem zakonu, który zapoczątkował Luke Skywalker, jest stawianie się niejednokrotnie ponad obowiązującym prawem. To największa hipokryzja, bo przecież na straży tego prawa mieli za zadanie stać. Zmuszając innych obywateli do przestrzegania go, nie dają sami tego przykładu. Czemu osoby, które w teorii mają służyć społeczeństwu, uzurpują sobie większe przywileje ze względu na wrodzone moce i talenty? Nie starczy to, że potrafią manipulować myślami innych osób, wymazywać im pamięć – gdy legalna władza jest sprzeczna z ich interesami, obalają rząd.

Wolna prasa traktowana jest przez Jedi jako zło konieczne, incydenty związane z szaleństwem niektórych rycerzy są tuszowane, a próba ich ujawnienia jest traktowania niczym zamach na sam Zakon. Jak można sobie wyobrazić coś takiego w demokratycznym państwie? Obywatele mają prawo wiedzieć o takich wypadkach, a ukrywanie ich poprzez niszczenie mienia, w tym wypadku holokamer dziennikarzy, jest niedopuszczalne. Nie wspominając o „uprawomocnionych” kradzieżach pojazdów, czy dokonywaniu zniszczeń w imię „wyższych celów”. W ramach samego Zakonu formowane są ugrupowania, których celem jest działanie poza wiedzą rządu.

Konkluzja

Tych kilka argumentów sprawia, że ciężko się dziwić galaktycznej ludności. Ich nieufność, a momentami wrogość do Jedi była w pełni uzasadniona. Wiele jednostek zostało przez rycerzy na przestrzeni lat poszkodowanych, przez ich błędne lub samolubne decyzje tracili dobytek, bliskich, życie. W czasach opisywanych przez książki z cyklu Przeznaczenie Jedi zwykli, szarzy obywatele galaktyki nie mogli bezgranicznie zaufać Jedi. Nie po tym wszystkim, co ich dotknęło. Wizerunek Zakonu już zbyt ucierpiał, aby to naprawić, a jego przywódcy byli zaślepieni arogancją. Nie widzieli własnej hipokryzji, i ciągle byli przekonani, że to oni wiedzą najlepiej, czego galaktyka potrzebuje. Chcieli ją kształtować na swoją modłę, ciągle przy tym powtarzając, że żyją tylko po to, by służyć jej mieszkańcom…