Rozmowy o 4. sezonie „The Clone Wars”

Nadiru: Tegoroczny wrzesień to miesiąc pełen ważnych wydarzeń dla fanów Star Wars. Mamy premierę Gwiezdnej Sagi na Blu-ray i jubileuszowej edycji Dziedzica Imperium (to już 20 lat!), w Polsce niedawno mogliśmy wziąć udział w zlocie StarForce 2011, a powoli szykujemy się do startu czwartego sezonu serialu animowanego The Clone Wars. Cieszycie się na powrót Wojen klonów na ekrany telewizorów, czy raczej czekacie na nie bez większych emocji? Jakie jest Wasze podejście do serialu po trzech latach jego emisji?

pgkrzywy: Powrót The Clone Wars bardzo mnie cieszy! Jak mogłoby być inaczej, skoro do tej pory wszystkie trzy poprzednie sezony oglądałem tydzień w tydzień? Jestem z tego grona fanów, którzy przy TCW znajdują bardzo dużo rozrywki i nie przeszkadza mi „targetowanie” serialu dla dzieciaków. Filmy się skończyły, spin-off o Bobie Fetcie to tylko mrzonka, a serial aktorski nie powstanie przez najbliższe kilka lat jeśli w ogóle. TCW to jedyna szansa zobaczyć na ekranie część ulubionych bohaterów, a zamiast psioczyć na Dave’a Filoniego wolę skupić się na czerpaniu radości z serialu.

Herkay: Ciężko powiedzieć, czy się cieszę na wieść o nowych odcinkach The Clone Wars. Mam sceptyczne podejście do tego serialu. Obejrzałem pierwszych kilka odcinków, później jedynie parę wybranych. Epizody ukazujące głupotę droidów, Jar-Jar Binksa, czy wyjątkowo potężną Ahsokę Tano sprawiły, że nie chciałem oglądać regularnie odcinków z zniesmaczonym wyrazem twarzy. Mimo wszystko mam zamiar wziąć się w garść i zacząć oglądać nadchodzący sezon.

Pepcok: Ja mam troszkę mieszane uczucia. Moje zainteresowania związane z fantastyką są dość szerokie i wiem, czym jest dobra książka lub dobry serial. Niestety w przypadku Gwiezdnych wojen często tego brakuje. Powieści są zazwyczaj przeciętne, a serialom daleko do wybitnych. Wojny klonów oglądam jednak na bieżąco, gdyż jestem miłośnikiem Star Wars. Po prostu. Czasem bawię się świetnie, widząc kolejne odcinki, czasem jestem jednak zniesmaczony.

eMeM: Ja się cieszę. Oglądam TCW dość regularnie od pierwszego sezonu i moje podejście nie zmieniło się przez te trzy lata. Nie oczekuję skomplikowanych profili psychologicznych bohaterów czy wielowątkowej, głębokiej fabuły. Po prostu siadam przed telewizorem z zamiarem spędzenia dwudziestu ciekawych minut z Gwiezdnymi wojnami, przymykając oko na różne niedopatrzenia i głupotki. Bitwy, wybuchy, miecze świetlne i akcja. Czysta rozrywka w ukochanym uniwersum. Jeśli tego nie zabraknie i w sezonie czwartym, będę usatysfakcjonowany.

Darth Kamil: Początkowo byłem do The Clone Wars nastawiony bardzo neutralnie podkreślam, że z natury uważam się za osobę tolerancyjną. Niestety dobre pierwsze wrażenie i nadzieje na coś więcej poszybowały w dół niczym pikujący mynock już po kilku pierwszych odcinkach. Zostało samo średniactwo. W związku z tym trudno powiedzieć, czy się cieszyć na następny sezon czy też nie.

Nadiru: Ja łapię się na tym, że oglądam Wojny klonów mniej z przyjemności, a bardziej z takiego jakby „kronikarskiego obowiązku”. Na zasadzie: jestem fanem, jestem redaktorem, więc powinienem wiedzieć, co się dzieje w produkcji, która jest, co tu dużo mówić, koniem pociągowym Star Wars. Jeśli chodzi o samo podejście do serialu, to myślę, że eMeM i Krzywy prezentują najzdrowszą postawę: bezstresową i luźną, odpowiednią dla serialu, którego przecież o czym tak wielu fanów zapomina głównym odbiorcą ma być amerykańskie dziecko w wieku 9-12 lat.

Problem w tym, że nie zawsze można zachować spokój, gdy się widzi, czym chcą nas karmić twórcy TCW. Ciągłe zmiany w kanonie, próby „poprawiania” rzeczy, które są fajne i dotąd jakoś nikomu nie przeszkadzały fan, który zainwestował sporo czasu i pieniędzy w Expanded Universe, może mieć mnóstwo powodów do narzekania. Wam też przeszkadza to ciągłe psucie kanonu, czy podchodzicie do całej sprawy z dystansem?

pgkrzywy: Jedyne moje obawy związane z sezonem czwartym dotyczą właśnie kanonu. Nie jestem ortodoksyjnym fanem, który wszelkie zmiany w filmach przy kolejnych edycjach specjalnych uważa za świętokradztwo tak jak odbiera to wiele osób przy okazji nowej wersji Star Wars na BluRay. Niemniej poświęcam kawał swojego życia, aby zgłębiać historię kolejnych planet, bohaterów i organizacji, nieobce mi są noce spędzone na „jeszcze jednym rozdziale” w najnowszej książce czy „jeszcze jednym haśle” na Wookieepedii. Chciałbym aby twórcy to uszanowali i, tworząc nowe historie, uniknęli szkolnych błędów jak śmierć Evena Piella, który potem pojawia się w książkach czy zmiana historii Asajj Ventress. Lucas ma naprawdę dużo dolarów na koncie co za problem zatrudnić kilku-kilkunastu fanów do pilnowania chronologii? Z pewnością nie jest to niemożliwe, skoro ja jestem w stanie wyłapać takie babole zajmując się SW hobbystycznie, nie zawodowo. Zresztą kto z nas nie chciałby takiej pracy?

Pepcok: Moje negatywne uczucia związane z konfliktami w kanonie zostawiłem gdzieś końcem pierwszego sezonu. W chwili obecnej powstałe nieścisłości są naprawdę duże i szkoda się tym przejmować. Spotkałem się z ciekawym podejściem fanów: niektórzy mają kanon swój i kanon oficjalny. Na prelekcjach wspominają o tym „dżordżowskim”, ale w prywatnych dyskusjach odnoszą się do tych osobistych. Patrząc realnie, jeżeli mamy rozmawiać o troszkę poważniejszych, ciut trudniejszych tematach związanych z Gwiezdnymi wojnami, to serial nie przedstawi nam wielu konkretnych argumentów. No bo według TCW droidy są idiotami, Anakin superbohaterem, podróże hiperprzestrzenne trwają chwilkę, a Ciemna Strona jest jak SITA (nauczysz się jej w tydzień).

A kwestia wspomniana przez Piotra jest po prostu smutna. Nie dość, że Lucas nie dba o trwałość swojego uniwersum (przez co daje fanom powody do niezadowolenia), to krzywdzi też zasłużonych twórców tego uniwersum (przykład pani Traviss).

Darth Kamil: Ten nieszczęsny kanon ileż to razy krew się we mnie gotowała? Pół biedy, kiedy świat Star Wars próbowałby niszczyć ktoś z zewnątrz, ale to co robi Lucas to dla mnie harakiri tego uniwersum z punktu widzenia dobrego smaku i liczenia się z innymi. Ale przecież TCW to bajka, prawda? A te z reguły nie są prawdziwe, racja? Tak jak powiedział Pepcok — choć ja jestem tutaj bardziej radykalny swój kanon „prywatny” traktuję jako ten „dżordżowski” i nie ma problemu. Także np. Even Piell ginie dla mnie w Pogromie Jedi, a nie w jakiejś tam mało poważnej bajce.

Nadiru: Coś w tym jest. Trudno oczekiwać od dorosłego fana, by ze śmiertelną powagą traktował takie „perełki” jak komiksy Classic Star Wars od Marvela tworzenie w głowie własnego kanonu to świetny mechanizm obronny na większość kretynizmów w Star Wars. Ale odchodzę już od tematu Wojen klonów. Mówiliśmy o obawach kanonicznych, to może tym razem, dla odmiany nasze nadzieje w związku z czwartym sezonem. Na co liczycie, i co chcielibyście zobaczyć w nowych odcinkach The Clone Wars?

eMeM: Podtytuł sezonu czwartego brzmi Battle Lines, więc liczę na więcej scen batalistycznych wielkie bitwy kosmiczne i epickie starcia naziemne. Najlepiej kosztem beznadziejnych wątków politycznych. Więcej Ciemnej Strony w Anakinie i mniej pyskata Ahsoka te dwie kwestie wyglądają z sezonu na sezon coraz lepiej, więc oczekuję postępu i tym razem. Ach, zapomniałbym o klonach. Pokazać dyscyplinę, musztrę, zorganizowanie, bohaterstwo, a jednocześnie małą wartość jednostki. Marzy mi się również, żeby Gunganie dostali łomot od Grievousa w otwierającej sezon trylogii… ale to raczej nierealne.

Darth Kamil: Moje nadzieje są, cóż, tak właściwie to nadziei nie mam żadnych, raczej nierealne marzenia. O ile poziom serialu się nie pogorszy, będę umiarkowanie usatysfakcjonowany. Jeżeli natomiast Lucas dalej chce mieszać w kanonie, to wolałbym, by się ten serial w ogóle nie ukazał. Jeśli chodzi o drugą sprawę. Na pewno chciałbym zobaczyć jakieś większe zwycięstwo Separatystów (bo, de facto, autorzy zrobili z nich debili), Ahsokę w szpitalu, mocno urozmaicone i bardziej realne bitwy kosmiczne, no i… więcej Sithów. Ale na poziomie. A z rzeczy, których wolałbym nie widzieć to Jar-Jara (no dobra, niech będzie ale bardziej ludzki, a nie połączenie smerfa Ciamajdy z osobą wykazującą dysfunkcje myślowe), super wyszkolonej Ahsoki i, na litość Mocy, niech już więcej nie mieszają z Darthem Maulem, bo zapowiada się strasznie.

pgkrzywy: Nie mam większych nadziei związanych z czwartym sezonem. Nie śledzę pilnie doniesień i wybiórczo oglądam nowe zwiastuny. Czemu tak? Po prostu chcę uniknąć rozczarowań i daję twórcom kredyt zaufania. Mam nadzieję, że wykorzystają doświadczenie zdobyte przy trzech zakończonych sezonach, wyciągną wnioski i zaserwują nam coś, co zapewni taką samą dozę rozrywki, co poprzednie odcinki. Jeśli miałbym dać ponieść się marzeniom, to chciałbym zobaczyć więcej nawiązań do Expanded Universe, a formułę serialu chciałbym widzieć jako bardziej dorosłą. W końcu target serialu dorasta razem z nim, tak jak czytelnicy Harry’ego Pottera wraz z książkami, i twórcy mogą pozwolić sobie na więcej treści dla „dorosłego widza”.

Ciekawi mnie jednak, jak wybrną z kilku spraw. Pierwszą z nich są Darth Maul i Savage Opress. Dość śliski temat, przywracanie postaci zza grobu nigdy nie wychodzi na dobre. Mieliśmy kilka prób pokazania Maula z komiksów, ale osobiście traktuje je jako niekanoniczne Infinities. Kolejny wątek to Ashoka i wyjaśnienie jej nieobecności w Zemście Sithów. Ciekawym zabiegiem byłaby edycja trzeciego epizodu w wersji Blu-ray, w którym mogłaby zostać wspomniana, ale to chyba tylko pobożne życzenia. I najważniejsze jak powiedzieć dzieciom, że ich bohater, wzór męstwa i cnoty Anakin Skywalker stanie się w rezultacie postrachem galaktyki, którą przez cały serial bronił? Ciężki orzech do zgryzienia, a sam nie mam pomysłu, jak to można dobrze rozegrać.

Darth Kamil: Tak à propos kwestii poruszonej przez Krzywego co zrobimy (raczej oni zrobią) z biedną Ahsoką? Niestety ja się nie zgadzam na edycję Zemsty Sithów, w której ktokolwiek wspominałby o tej dziewczynie. Owszem, byłoby to ciekawe, ale dla mnie irytujące. Ta postać powinna zostać w serialu/komiksach/grach, a podwalin kanonu nie ruszać. Jak dla mnie mogłaby zginać z rąk Aniego, ale coś mi podpowiada (Moc?), że kobita trafi na jakieś zadupie galaktyczne (coś jak Tatooine albo Dagobah) i tam dożyje starości. Ale może niech zrobią edycję Powrotu Jedi, gdzie… o już wiem! Pod koniec pojawia się Ahsoka i podejmuje się nauki Luke’a! Jakie ładne połączenie będzie uczyć syna swego dawnego mistrza. I już mamy materiał na następną trylogię! O!
A, i jeśli ożywią mi Maula to się po prostu, zwyczajnie na nich obrażę.

Nadiru: Brr, sama myśl mnie przeraża! Jestem człowiekiem tolerancyjnym, wiele już „przełknąłem” w kontekście „psucia Star Wars” przez TCW, ale wskrzeszenie Maula byłoby przegięciem. Podobnie, jak wrzucenie Ahsoki do Powrotu Jedi Kamil, bój się Mocy, po czymś takim to Lucas chyba musiałby wynająć całą drużynę ochroniarzy, by się bronić przed wściekłością fanów. A tak już poważnie mówiąc i wracając do tematu naszych oczekiwań i zachcianek popieram przedmówców żądających większej liczby bitew. Tak, tak i jeszcze raz tak! Nie miałbym też nic przeciwko epizodom z klonami w roli głównej i kolejnymi wątkami politycznymi (wybacz, eMeM), o ile, naturalnie, będą one w miarę sensowne i nie wprowadzą zamieszania. Dorosłość, więcej zwycięstw „tych złych”, to też brzmi fajnie. Ale czy coś z tego dostaniemy? Oby.

Narzekamy, oczekujemy, a gdybyśmy mogli porozmawiać z Davem Filonim i resztą? Jakich rad udzielilibyście twórcom The Clone Wars na ten i następne sezony serialu?

Darth Kamil: Jedyną radę, jaką dałbym twórcom, to by wreszcie przestali robić serial pomimo fanów, a zaczęli tworzyć go dla fanów. Więcej szacunku dla ludzi, którzy ich poniekąd utrzymują!

pgkrzywy: Rady? A kimże ja jestem aby ich pouczać, przecież oni zostali namaszczeni przez Makera 😉 A tak bardziej na serio, to powtórzę w sumie to, co pisałem wcześniej: powinni skupić się na tym, co robili do tej pory i robić to po prostu lepiej. W tym bardziej poważnie (dzieciaki dorastają i zaraz przestanie ich bawić skaczący Jar Jar), w duchu „mrocznego klimatu” trzeciego epizodu. Postaci nie powinny być czarno-białe, więcej moralnie trudnych decyzji im pod nos podrzucić. Najwyższa pora, aby „ci źli” zaczęli wygrywać. Aha, i powinni odpuścić sobie jakiekolwiek wątki miłosne w wykonaniu Ahsoki, chociaż coś mi mówi, że tak się nie stanie.

A najważniejsza rada? Zatrudnić parę osób znających na pamięć Wookiepedię i konsultować z nimi scenariusze. Nic na tym nie stracą (bo nowym widzom obojętne jakie postaci czy planety użyją, jest z czego przebierać), a wieloletni fani poczują się docenieni przez twórców, którzy respektują stworzone wcześniej pozycje książkowe, komiksowe i gry. Parę dolarów wydadzą (co to dla nich przy zyskach jakie czerpią?), a zbudują sobie wśród fanów dobry PR.

eMeM: Ot to, Krzywy trafił w sedno. Przecież są ludzie, którzy pochłaniają wszystkie pozycje spod znaku Star Wars (pozdro Nadiru!). Zatrudnić jednego z drugim, przypuszczam, że wiele osób podjęłoby się takiej pracy nawet za darmo. Moja rada: więcej uwagi poświęcać tym nieco starszym fanom. Słuchać społeczności, „udoroślić” serial, nie grzebać w kanonie. Nawiązania do EU są dobre. Sprzeczności z kanonem są złe. No i przede wszystkim pamiętać, że najgorszą rzeczą jaką można zrobić Gwiezdnym wojnom to Ahsoka w którejś filmowej trylogii, tego bezwzględnie unikać.

Darth Kamil: Powtórzę za eMeMem Krzywy trafił w sedno. Człowiek czułby się bezpieczny wchodząc do internetu, żeby sprawdzić, co tam nowego nam zaserwowano. Ale cóż, Papcio Lucas ma chyba to do siebie, że na cały EU leje skośnym strumieniem. Pomysł by się raczej nie sprawdził, bo Flanelowiec może robić sobie co mu się żywnie podoba nawet romans Ahsoki z Jar-Jarem (Krzywy jakoś mnie na ten tor nasunął aż mnie dreszcz przeszedł!).

Na sam koniec przypomniał mi się odcinek serialu The Simpsons (chyba 15. sezon), gdzie zadowolony z siebie Lucas kreśli scenariusz Zemsty Sithów problem w tym, że to bawi tylko jego. Fani są zniesmaczeni. I w tym całym ambarasie jeden z naszych, Komiksiarz (postać z serialu), mimo, że jest zawiedziony nowymi pomysłami Lucasa, postanawia po seansie kinowym jeszcze tego samego dnia obejrzeć film trzy razy.

Jakby nie było, jesteśmy częścią tego starłorsowego świata na dobre i na złe (trochę jak stare, ale marudne małżeństwo). Do The Clone Wars mam mieszany stosunek, ale potrafię przełknąć pieprzenie w kanonie. Bo jeśli się kogoś kocha, to trzeba znosić jego humory, wady i niedoskonałości… liczę tylko, że najnowsza bajka nie doprowadzi mnie do rozwodu. Ale póki co, wydaje mi się to mało prawdopodobne.