„Wektor #2” („Rebelia #4” i „Dziedzictwo #6”)

W pierwszej części crossovera Wektor otrzymaliśmy całkiem ciekawy wątek związany z serią Rycerze Starej Republiki oraz zupełny niewypał powiązany z Mrocznymi czasami. Tym razem pod ostrzałem znalazły się cykle Rebelia i Dziedzictwo. Czy historia Celeste Morne i Talizmanu Muura została godnie zwieńczona?

W zasadzie można stwierdzić, że drugi tom Wektora jest odwrotnością pierwszego. Początkowa część historii niewiele wnosi do losu bohaterów, jak i do samej fabuły Rebelii. Po raz kolejny zaserwowano nam ten sam odgrzewany, już mocno stwardniały kotlet. Jest to jeden z wielu przykładów pokazujących, że nawet znani nam z filmów bohaterowie nie są w stanie wybronić produktu, któremu brakuje dobrej historii. Zresztą sama seria od początku nie powalała. Niech za jej podsumowanie posłuży fakt, że anulowano ją właśnie po wydaniu zeszytów wchodzących w skład Wektora.

Druga, dłuższa część jest natomiast naprawdę dobra. Akcja Dziedzictwa rozwija się w szybkim tempie, znajdujemy także ciekawe zwroty akcji. Nie można też stwierdzić, iż Celeste wciśnięto tu na siłę, jak w przypadku Rebelii czy Mrocznych czasów. Dzięki swoim zdolnościom staje się wręcz postacią kluczową, mogącą zadecydować nawet o losie galaktyki. Zresztą trzeba stwierdzić, iż prawdziwy potencjał Celeste wykorzystano dopiero tu. Przez to odniosłem wrażenie, że gdyby usunąć poprzednie zeszyty Wektora… historia w Dziedzictwie niewiele by na tym straciła.

Ciężko jest zarzucić cokolwiek szacie graficznej. Naturalną rzeczą są różnice w kadrach z obu serii, ale dzięki temu pasują one do stylów trzymanych przez oba komiksy. Postacie są narysowane dobrze, tak samo jak elementy świata i tło. Raczej nie zdarzają się kadry znacząco odbiegające jakością od innych.

Nie można ocenić Wektora, bez ujęcia perspektywy obu tomów. Powiem szczerze, że przychodzi mi to bardzo ciężko. Był on ciekawym eksperymentem, ale ostateczny rachunek jest dla niego bezlistosny. Jako osobna historia Wektor zawiódł moje, raczej niezbyt wygórowane oczekiwania. W dwunastu zeszytach skupiano się raczej na fabule swoich serii, do tego z różnym efektem. W szczególności widać to w „środkowej strefie” należącej do Mrocznych czasów i Rebelii. Być może taki stan rzeczy został spowodowany tym, że dla tych cyklów poświęcono jedynie po dwa zeszyty. Jednak jest to już problem logistyczny, nieinteresujący zwykłego czytelnika, chcącego wydać swoje pieniądze na w pełni wartościowy produkt. Kolejnym minusem jest to, że kupujący, interesujący się tylko niektórymi seirami, jest niejako zmuszony do zakupienia Wektora. To wszystko doprowadza mnie do konkluzji, w której liczę, że tego typu crossovery zostaną pozostawione Marvelowi, a komiksy z Gwiezdnych wojen, będą wydawane pod szyldem do tego przeznaczonym.

Ocena ogólna: 6/10
Fabuła: 3/10 (Rebelia) i 9/10 (Dziedzictwo)
Klimat: 6/10
Rysunki: 8/10
Kolory: 9/10