Na jaką grę „Star Wars” czekam?

Uwaga! Artykuł został pierwotnie opublikowany w marcu 2012 roku, ponad pół roku przed wykupieniem Star Wars przez Disneya.

Ostatnio grając w różne Skyrimy, Battlefieldy czy inne Mass Effecty zacząłem się mocno zastanawiać, jak, według mnie, powinna wyglądać, czy może raczej jak powinna być zbudowana moja wymarzona gra Star Wars. Bo, mówiąc wprost dawno w takową nie grałem.

Po pierwsze, powinna być w wersji na konsole. Zaczynam od takiego prozaicznego stwierdzenia, ale zauważcie, jakie to jest ważne. The Old Republic jest grą MMO tylko na pecety. Wiem, że pewnie teraz drapiecie się w głowę i pytacie samych siebie: „Jak on może zaczynać od kwestii tak mało ważnej jak platforma, na której działać ma gra?!” Niestety, to jest bardzo ważne. Ja wiem, że zaraz zaczniecie krzyczeć, że gry na konsole są droższe wiem o tym. Nie twierdzę jednak, że Moja-Wymarzona-Gra ma ukazać się tylko na konsole. Nie! Niech sobie będzie i na PC, niemniej musi także wyjść w wersji na obydwie konsole (Xbox 360 i PS3).

Skoro już kwestie sprzętowe mamy za sobą, pozostaje przejść do tego, co najważniejsze: jaka to miałaby być gra? Powinno być to połączenie RPG i shootera ze sporym naciskiem na fabułę. Chodzi mi o coś pomiędzy „starymi RPG”, gdzie jest masa przedmiotów zbieranych do ekwipunku i długich dialogów, a bieganiem i strzelaniem bez troszczenia się o swoją drużynę. Zdecydowanie nie chcę gwiezdnowojennego Skyrima (określanego przez niektórych jako single player MMO), może bardziej Mass Effect? Choć to też chyba nie to. Nie chcę ratować galaktyki, lepiej chyba rozwiązywałoby się jakiś prywatny problem (jak choćby w Deus Ex: Human Revolution, gdzie bohater rozpracowuje szajkę, która włamała się do jego firmy). Zatem może jakiś zagubiony Jedi poszukujący swej tożsamości? Owszem było coś takiego już w KotORze, ale tam było to odrobinę mało przekonywujące i bez specjalnych dylematów moralnych… Może oficer Imperium, który przechodzi na stronę Rebelii i wie, że jeśli zmieni stronę konfliktu, Imperator łagodnie nie potraktuje jego rodziny?

Nie wymagam, aby w Mojej-Wymarzonej-Grze były loty w kosmos. Oczywiście, trudno sobie wyobrazić Gwiezdne wojny bez gwiazd, ale nie jest to dla mnie warunek podstawowy. Dobra fabuła to jest to, na co czekam. Jeśli twórcy zaproponują wciągającą przygodę na Coruscant i mój bohater się stamtąd nie ruszy to ja w to wchodzę. Najważniejsze jest bowiem wrażenie, że mój bohater jest tylko elementem świata. Nie jest najważniejszy, a dzieje galaktyki będą się toczyły dalej z nim lub bez niego. Mówię stanowcze NIE dla Jedi, który wyciągając rękę jest w stanie pokonać hordy droidów. Owszem, bohaterem gry powinien być Jedi (albo ktoś, kto odkrywa w sobie wrażliwość na Moc), bo radości pomachania mieczem świetnym nie odmówię, ale na pewno nie taki Jedi, jak w Wojnach Klonów, gdzie jeden generał dysponujący Mocą był w stanie niszczyć całe zastępy robotów Separatystów.

Co jeszcze jest ważne? Gra musi być dojrzała. Tak, rozumiem przez to fakt, że powinna być od 18 lat. Nie chodzi o seks i nagość, ale o to, że czasem w dialogach musi paść soczysta „kurwa” (albo lepiej „fuck”). A i odrobina brutalności też by się przydała. Oczywiście znowu bez epatowania scenami gore, ale ścięcie komuś głowy w jednym szybkim Quick Time Evencie byłoby świetnym dopełnieniem fabuły.

Gra nie może być zbyt długa. Oczywiście, też nie lubię, kiedy Battlefield kończy się po 5 godzinach, niemniej zupełnie nie wiem, jak wyskrobałem w kalendarzu czas na ponad 100 godzin Skyrima. 17-23 godziny to rozsądna długość dla gry, w znaczeniu: główny watek i najważniejsze questy poboczne. Owszem, można nieco ten gameplay wydłużyć misjami pobocznymi, niemniej ważne, aby były one możliwe do pominięcia.

Podsumowując. Oczekuję nowoczesnego, konsolowego RPG z elementami akcji, będącego połączeniem Deus Ex Human Revolution, Witchera i Mass Effecta z KotORem i Dark Forces… Tak niewiele, a tak nierealne…

Dlaczego moje marzenie jest nierealne? Z prostej przyczyny. Jestem starym koniem, a główna klientela Gwiezdnych wojen to dzieciaki (a raczej portfele ich rodziców). Dlatego też bardzo zdziwiłem się, że Kinect Star Wars ma znaczek PEGI 12, czyli jest dopuszczony dla użytkowników powyżej 12 roku życia. Na moje oko, ta najnowsza gra jest świetną zabawą i dla sześciolatków. Ale to nie ja ustalam składowe systemu klasyfikacji PEGI. Dlatego też na skomplikowaną, „dorosłą” fabułę nie ma co liczyć przebijanie się mieczem/blasterem przez hordy droidów będzie królowało, przynajmniej w najbliższym czasie.