W moim poprzednim artykule z serii Kurioza odległej galaktyki pisałem o kosmicznym żaglowcu Fairwind. Dzisiaj postanowiłem skupić się na pewnym ciekawym gatunku: Duinuogwuinach. Będzie przekładaniec na zmianę trochę suchych faktów, bym potem adekwatnie do nich mógł po kolei wylewać orzeźwiające, cytując Kubusia Puchatka, „małe conieco”.
Duinuogwuinowie jak podają źródła to jeden z bardziej tajemniczych gatunków w galaktyce. Potocznie nazywa się ich Gwiezdnymi Smokami mała dygresja: kogoś dziwi to uproszczenie? Przecież słowo Duinagu… Dinguoe… Duinuwu… dobra, niech będzie. Każdy, kto jest w stanie poprawnie wymówić nazwę tych smoków bez zająknięcia może być pewny, że ochoczo postawię mu litr gungańskiej wyborowej i opłacę mu roczną prenumeratę Star Wars Komiks.
Jak rzeczony stwór wygląda, każdy widzi na obrazku wyżej. Segmentowy tułów, co chwilę para nóg, groźna głowa i skrzydła. Trochę taka nie do końca przeobrażona w motyla gąsienica. Wierzono, że Duinuogwuinowie mają zbyt słabe skrzydła, by się wnieść w powietrze. A powodem, dla którego jednak te stworzenia były w stanie latać świadczył fakt posiadania organu działającego na zasadzie repulsora. Panie i Panowie! Wiemy już dlaczego nasze trzmiele latają! One po prostu widziały Gwiezdne wojny i czerpią z nich pełnymi garściami. Kolejną ciekawostką jest pewnie to, że smoki te są w stanie przeżyć w próźni miesiące czego im zazdroszczę. Jeśli ja miałbym wstrzymać oddech na kilkanaście tygodni, pewnie bym zzieleniał.
Kolejną rewelacją jest ich homoseksualne społeczeństwo. Ba, w obrębie ich gatunku można wyróżnić tylko jedną płeć! Aż chce się rzec: idealny świat bez szowinistów i feministek. Ale nie dajmy się zwieść tej propagandzie! Niestety nie wiemy jak dokładnie owe niedorobione motyle się rozmnażały. Aczkolwiek pewne jest, że kiedy dwa smoki zdecydowały się na potomka, to ten rodził się jako bezmyślna, krwiożerca kreatura. I zazwyczaj takie dziecko, jak za dobrej starożytnej Sparty, zwyczajnie pozbawiano życia. Już słyszę te skargi i manifesty galaktycznych obrońców życia: „Imperator Palpatine popierał aborcję dla Duinuogwuinów!”
Na uwagę zasługuje również kilku Jedi (sic!) pochodzących z tej rasy. Co więcej, jeden z nich został zabity przez samego generała Grievousa. Co mnie dziwi dowódca Separatysów był przecież wyposarzony w cztery ręce, natomiast taki smok mógł dzierżyć kilkanaście mieczy świetlnych w swych stopach. Użytek z dodatkowych ramion robił chociażby mistrz Pong Krell, który genialnie wywijał swoimi dwoma podwójnymi mieczami. W czym gorsza jest gąsienica?
Ostatnia wzmianka o smokach pojawiła się w podręczniku RPG na podstawie powieści Ciemna Strona Mocy, gdzie wspomniano, że Duinuogwuinowie czekają w ukryciu na rozstrzygnięcie Galaktycznej Wojny Domowej.
Kończąc, chciałbym się podzielić jeszcze jednym spostrzeżeniem, do którego odwołuję się we wstępie. Spójrzcie jeszcze raz na tego fioletowego stwora z pierwszego zdjęcia. Czy ktoś kojarzy fakty? Tak, właśnie. Ten potwór jakoś tak dziwnie przypomina mitologicznego szatana pod postacią kozła. Dla niedowiarków dowód poniżej:
Jak widać, Gwiezdne wojny inspirowane są kultem zła. Oczywiście wiemy to nie od dzisiaj. Już ksiądz Natanek pouczał nas o szkodliwości tego płodu Lucasa i Belzebuba. Potwierdza to fakt, że jesteśmy pod wpływem diabła, a ten przedziwny gatunek jest przedstawicielem Szatana w świecie Jedi i Sithów. Ohydny wygląd, aborcja, eutanazja, paranie się dziwną Mocą, homoseksualizm i dzieci par jednej płci, które z tej racji wyrastają na potwory. Czy ktoś ma jeszcze jakiekolwiek wątpliwości? Ja nie. A stąd niedaleki krok to słów „Niech szatan będzie z nami!”.
Dla zainteresowanych Duinuogwuinowie to nie jedyne smoki w naszym ukochanym uniwersum. Przypomnijmy tu sobie chcociażby smoki Krayt nota bene najpradopodobniej spokrewnione z gatunkiem, któremu poświęciłem tę edycję Kuriozów. Do tego mamy także Condory, Leviathany czy Kadri’ra. Jakby się tak przyjrzeć, to sporo ich tu. Szkoda tylko, że tego wawelskiego zabrakło.