A może „Star Wars: Identities” w Polsce?

Wystawa Star Wars: Identities wystartowała 19 kwietnia w Montrealu, a pod koniec tego roku powędruje też do Edmonton. Zwiedzający będą mogli korzystać z szeregu przygotowanych przez LucasArts i naukowców z Montreal Science Centre nowoczesnych urządzeń, prezentujących historię Luke’a i Anakina, podzieloną na trzy części: pochodzenie, wpływy i wybory. Wystawa ma na celu nie tylko pogłębić wiedzę o uniwersum Star Wars, ale i uzmysłowić zwiedzającym, w jaki sposób inni ludzie, wydarzenia, wartości i wybory kształtują człowieka. Poza materiałami multimedialnymi, dostępnych jest ok. 200 gwiezdnowojennych modeli pojazdów, rekwizytów i kostiumów w skali 1:1.

Nie wiem jak Wam, ale mnie aż ślina cieknie. Gdyby nie te tysiące kilometrów do przebycia, pewnie sam byłbym pierwszy przy kasie biletowej. Jak pewnie zresztą 90% z Was. A jakie są realne szanse na zaistnienie takiej wystawy nad Wisłą? Z racjonalnego punktu widzenia, praktycznie żadne. Po pierwsze, nadal mamy w oczach organizatorów tego typu imprez opinię kraju „gdzieś tam przy Rosji”, w którym nie ma wystarczających środków finansowych i technicznych, by przyciągnąć ilość osób, dzięki której takie przedsięwzięcie by się zwróciło. Niestety, ale w dużej mierze jest to przekonanie słuszne, bo w końcu Polacy dużo mniej chętnie wydadzą standardową dla tego typu wystaw wysoką kwotę za bilet niż np. mieszkańcy Wielkiej Brytanii czy Niemiec, a goście z ościennych państw raczej nie udadzą się specjalnie dla niej do naszego kraju.

A szkoda, bo na pewno gdyby nie właśnie cena, wśród Polaków wystawa cieszyłaby się niemałym powodzeniem. Poza miłośnikami sci-fi oraz fantasy, na wizytę skusiłoby się starsze pokolenie, choćby z sentymentu. W końcu osoby, których lata młodości przypadły na przełom lat 70 i 80 ubiegłego wieku, pamiętają pierwsze wyświetlenie Nowej nadziei, a w następnych latach kolejnych epizodów w PRL-owskich kinach.

Podejrzewam także, że nawet osoby nie siedzące w temacie skusiłyby się, bądź co bądź tego typu wystawy to w Polsce to nadal rzadkość, a połączenie poważniejszej tematyki kształtowania się tożsamości człowieka z kulturą popularną i nowoczesną technologią z pewnością dla wielu ludzi brzmiałoby interesująco.

No i dzieciaki. Nie oszukujmy się, większa część fanów głównego bohatera wystawy Anakina Skywalkera, jego przygód znanych z projektów pod szyldem The Clone Wars i Nowej Trylogii, to w końcu one. Na pewno nie zrozumiałyby wspomnianego przeze mnie przesłania wystawy, ale moc multimedialnych atrakcji i możliwość zobaczenia „prawdziwego” miecza świetlnego czy podracera na pewno zadziałałaby jak magnes na nich i pieniądze rodziców.

Cóż, pozostaje więc tylko mieć nadzieję, że Identities w końcu znajdzie swe miejsce np. w Londynie czy Düsseldorfie, które w przeszłości były już miejscami organizowanych przez korporację Lucasa wydarzeń, dokąd nawet spontaniczna podróż do nich w epoce tanich lotów staje się coraz mniejszym problemem dla Polaków. Na taką bombę na naszej ziemi trzeba będzie poczekać niestety jeszcze długo.