Dla fanów komiksowego Dziedzictwa mam złą wiadomość cykl powoli się kończy. Do wielkiego finału pozostały jeszcze Skrajności oraz Wojna. Na szczęście, teraz dostajemy tom zatytułowany Potwór. Na dziewiątą odsłonę Dziedzictwa składają się dwie historie, tytułowy Potwór, a także Podzielona lojalność. Akcja tego tomu opowieści o Cadzie Skywalkerze w większości toczy się na planecie Wayland i nawiązuje do Nowej Ery Jedi, a jakby tego było mało, rysunki tworzyli Jan Duursema i Dave Ross. To wszystko wydaje się receptą na sukces, prawda? Ile razy mieliśmy taką samą albo podobną sytuację, a wyszło kompletne dno? Czy Potwór przełamał ten schemat?
Głównym wątkiem komiksu są, jak zwykle, przygody Cade’a Skywalkera. Tym razem znalazł się on na Waylandzie w poszukiwaniu łatwego zarobku. Jednak na miejscu plany nieco się komplikują i Skywalker z przyjaciółmi zostają rozdzieleni. Przygoda na tym niebezpiecznym świecie sprawi, że Cade wreszcie przestanie uciekać przed swym dziedzictwem…
Zacznę od największego plusa komiksu, którym są rysunki. Trzeba przyznać, że Jan Duursema jak zwykle stanęła na wysokości zadania. Wayland, bitwy kosmiczne, Vongowie, Sithowie, Jedi, Rycerze Imperialni wszystko jest naprawdę pięknie narysowane. Nawet emocje na twarzach postaci wydają się być realne. Równie dobrze zostały dobrane kolory są żywe i co najważniejsze czytelne. Barwy te stanowią przeciwieństwo do graficznie średniego Tatooine.
Jeśli chodzi o fabułę, to pod tym względem komiks również stoi na wysokim poziomie. W przeciwieństwie do poprzednich tomów widać, że wielkimi krokami zbliża się zakończenie. Na uwagę zasługuje również początek komiksu, czyli historia pod tytułem Podzielona lojalność. Jest to naprawdę porządnie zaserwowana opowieść, ze wspaniałą fabułą i świetnymi rysunkami. Mimo, że jest znacznie krótsza niż tytułowy Potwór, jest równie ciekawa i wciągająca. Jest to dla mnie pewne zaskoczenie, bo zazwyczaj krótsze komiksy są po prostu gorsze. Całe szczęście, tym razem otrzymaliśmy przyjemny wyjątek.
Jeśli chodzi o charakterystyczny klimat Dziedzictwa, to został on zachowany. I bardzo dobrze takich komiksów nie ma zbyt dużo, co jest tym bardziej radosne, gdyż niedawno wydany Wstęp do rebelii niemal pogrzebał moje marzenia na komiks z gwiezdnowojennym klimatem. Pozostaje mieć nadzieję, że Potwór nie będzie jedną z nielicznych historii, w których można się po prostu zatracić.
Fabularnie stoi on na równie wysokim poziomie co Podzielona lojalność. Do atutów mogę spokojnie zaliczyć postać Cade’a, który wreszcie przyjmuje odpowiedzialność wynikającą z rodzinnego dziedzictwa. Fakt, może trochę na to późno, bo mamy już dziewiąty tom, ale lepiej późno niż wcale. Innym plusem jest ukazanie Waylandu, gdzie toczy się większość akcji. Jak już wyżej wspominałam, planeta ta została naprawdę świetnie przedstawiona, nie tylko graficznie, ale i pod względem maksymalnego wykorzystania natury tego świata. Ci, którzy czytali Potwora, wiedzą, że Wayland został poddany projektowi Ossus, ale coś poszło nie tak i w rezultacie planeta doznała brutalnej przemiany, dlatego też na powierzchni Cade i spółka są atakowani przez groźne i zmutowane potwory. Ciekawe jest też zakończenie, które wskazuje na to, że od następnego tomu zacznie się jazda bez trzymanki.
W ostatecznym rozrachunku Potwór to pozycja bardzo dobra, zdecydowanie jedna z najlepszych, jeśli chodzi o ten cykl. Zachowanie klimatu, bardzo dobre rysunki, doskonała fabuła i rozwinięcie postaci sprawiają, że z czystym sumieniem mogę postawić mu dziewiątkę z plusem. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że Skrajności utrzymają poziom poprzednika bo na pewno go nie przewyższą.
Ocena ogólna: 9,5/10
Fabuła: 10/10
Klimat: 9/10
Rysunki: 9/10
Kolory: 8/10