Parszywa siódemka gwiezdnowojennych ciuchów

Osoby, wymyślające stroje dla postaci z książek lub filmów fantasy oraz SF mają naprawdę spore pole do popisu, jednak najczęściej kończy się na marnej kopii wybiegów Victoria’s Secret lub taniego kina lat 60. Nie inaczej jest i w świecie Gwiezdnych wojen, gdzie oprócz kostiumów znakomitych i pięknych, mamy też i wdzianka przyprawiające nas o palpitację serca, i to nie tylko ze względu na ich czar i urodę. Oto moja lista najbardziej zepsutych kreacji, nie tylko w filmach, ale i w Expanded Universe. Od razu uprzedzam jest to mój bardzo subiektywny ranking, nie dbam o to, że dane stroje miały być np. funkcjonalne albo ozdobne, one po prostu przyprawiają mnie o niekontrolowany atak śmiechu albo długie zastanawianie się, co z tym fantem właściwie zrobić.

7. Wszelkie aaylowe, talonowe i inne seksowne wdzianka

Ja rozumiem, niektóre postaci mają być przede wszystkim radością dla oka, no dobrze, w ostateczności mogą pełnić pewną rolę fabularnie. Ale wytłumaczcie mi, na boskiego Hadesa, dlaczego większość tych wojowniczek popyla do boju w krótkich spodenkach i biustonoszu? Tradycja okładek fantasy? No chyba, że mają zaskoczyć i skonfundować przeciwnika. Jeśli tak, to się zazwyczaj udaje.

6. Kiecka Aleemy

Aleema Keto to przypadek specyficzny w zależności od serii, jej strój zmieniał się diametralnie. Najfajniej chyba wyglądała w Dark Lords of the Sith, nie licząc ostatniego zeszytu cyklu. Tam bowiem miała na sobie wdzianko, które bardziej przystawałoby przedstawicielce pewnego, najstarszego podobnież, zawodu świata. Cesarzowa systemu? Iii tam, wdzięki pokazać trzeba.

5. Zbroja Flinta

Taaak, Flint w ogóle jest dosyć ciekawym wymysłem, a jego zbroja bije swym blaskiem po oczach. Idealne wcielenie ucznia Sithów, czyż nie? No chyba że się maskował, to wtedy zwracam honor.

4. Niektóre wdzianka wojskowe

Na którymś konwencie już ustaliliśmy, że szturmowcy mieli białe pancerze, żeby ciężko było się im wtopić w jakiekolwiek otoczenie poza śniegiem (na którym to i tak ślizgali się snowtrooperzy). Absurdów jest jednak znacznie więcej, a do radosnego chichotu za każdym razem skłaniają mnie elitarni żołnierze z Gwiazdy Śmierci. Po co im te hełmy? Po to, żeby kuchnia zaoszczędziła na miskach w mesie?

3. Dziwne nakrycia głowy

Ja wiem, że w sumie w Star Wars jest tak wiele światów, że praktycznie co by człowiek nie narysował, to przejdzie jako lokalna moda, ale przyznam, ze szczerze współczułam Cesarzowej Tecie, kiedy widywałam ją coraz to w innym nakryciu głowy. Rozumiem hełm, rozumiem korona, ale dlaczego za każdym razem ktoś musiał jej coś takiego na głowę wkładać? Brrr…

2. Zbroja Jacena

Mamy pogrzeb mistrzyni Jedi, zabitej przez Sitha. Mamy zagwozdkę, któż jest tym Sithem. I mamy wreszcie Jacena Solo, który pojawia się na rzeczonym pogrzebie we wdzianku jako żywo przypominającym zbroję jego nieświętej pamięci dziadka, Sitha, jakby nie było. Któż jest tym Sithem, no któż?

1. Suknia „Rozbierz mnie, tam z tyłu jest zamek błyskawiczny!

Pewnie jestem w mniejszości, ale jeśli jest coś, za co lubię Nową Trylogię, są to ubrania Padmé. Może i strojne ponad miarę, może niektóre niedopasowane do sytuacji i klimatu, ale, na bogów, są śliczne, jak i nasza Natalka Portman. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że osoba odpowiedzialna za wdzianka w Ataku klonów, zaraziła się od George’a absolutnym debilizmem w dziedzinie romansów i spraw sercowych. Jak wiadomo, każda średnio rozgarnięta osoba świadoma uczuć drugiej, zwłaszcza jeśli to lekko niezrównoważony emocjonalnie nastolatek, ubierze się w coś takiego. A potem powie „Ależ my nie możemy być razem.” Moja prywatna nagroda wędruje do skórzanej sukni!