To w końcu Imperium czy Republika?

Od jakiegoś czasu nie oglądam telewizji, wystarczy mi rano sprawdzenie jakiegoś portalu informacyjnego. Mam wysokie ciśnienie samo z siebie, po co mam je sobie podnosić najnowszymi doniesieniami z kraju i ze świata? Jak zwykle to samo: wojny, nieszczęścia i last but not least polityka. Tak, to jest temat rzeka. Polityka i politycy wydają się odwiecznie źródłem rozczarowania i kłopotów, odkąd istnieją.

A wydawałoby się, że w większości żyjemy w krajach o ustroju demokratycznym, rządzi większość wybrana przez lud itp. A przecież właśnie to jest źródłem totalnego bałaganu. Kto tych, mitycznych „ich” (niezależnie od opcji), wybierał? Pan wybierał, pani wybierała, pan Kazek wybierał, Józiek ze sklepu wybierał… i tak w nieskończoność. Ludzie wybierali. No cóż, już Terry Pratchett pisał, że IQ tłumu równa się ilorazowi najmniej inteligentnej w nim osoby, podzielonemu w dodatku przez liczbę uczestników. Bezcenne spostrzeżenie. Ludzie skonstruowani są tak, żeby wierzyć innym dobrzy politycy o tym wiedzą i „jadą na tym” od lat. Populizm, panie i panowie. A co się dzieje dookoła? Wszyscy widzimy, nie trzeba tego chyba komentować.

Dokładnie to samo mieliśmy/mamy w Odległej Galaktyce – powiedzmy sobie szczerze, co umożliwiło Palpatine’owi dojście do władzy? Te bezustanne dyskusje w Senacie, układy, biurokracja. Co niemal od początku było do przewidzenia jak można pogodzić interesy tak wielu światów, na których żyje tak wiele odmiennych ras, o odmiennych kulturach i religiach, dla których jedna rzecz jest święta, podczas gdy dla ich sąsiadów dwa systemy dalej jest zupełnie normalna. Jest to próba, powiedzmy sobie szczerze, totalnie skazana na porażkę. Pewne systemy zawsze będą miały wrażenie, że są jakby marginalizowane, skoro mają mały światek, to i mniej głosów (ni cholery nie mogłam się dogrzebać do podstaw politycznej struktury Republiki), inne będą czekały w nieskończoność aż niekończące się komisje ustosunkują się do ich problemów/próśb (brzmi znajomo?), a z postanowień rzeczonych komisji i tak nic nie będzie wynikało. Nic zatem dziwnego, że kiedy dostaną lepszą ofertę, podziękują Republice i pójdą w drugą stronę. Dokładnie tak stało się przecież w przypadku Separatystów. Na tym wypłynął Palpatine.

Anakin w Ataku klonów mówi, że rządzić ludźmi powinien ktoś, kto jest mądry, na co nasza wydekoltowana pani senator odpowiada, że to jest dyktatura. Ano jest. Jednak wola jednej osoby narzucana całemu organizmowi nie zakłada równości komórek składowych tego organizmu, o nie. Nikt tego nie obiecuje. Wiele jednak zależy od danej osoby, sposobu przeprowadzenia procesu zmiany ustroju czy władzy. Nie chcę się tutaj jednak opowiadać po żadnej ze stron konfliktu, ani ze mnie rebeluch, ani imperialny. Imperator trzymał wszystkich pod butem, bo widział doskonale, jak kończy się samowolka w innym przypadku  – w końcu sam w ten sposób doszedł do władzy. Każda akcja powoduje reakcję, a im mocniej się coś narzuca, tym bardziej ludzie przeciwko temu oponują. Nietrudno było się spodziewać, że przy ogólnym zamordyźmie, zorganizowanie ruchu oporu będzie tylko kwestią czasu (jak doskonale pokazuje to również nasza historia).

Imperator poleciał nie tylko w głąb szybu Gwiazdy Śmierci i z cokołu pomników, ale też wszystkie zasady, których trzymało się Imperium, odrzucono. Nastąpił renesans, czas Nowej Republiki. Wszyscy się kochamy, wszyscy jesteśmy wyrozumiali, happy end. Czy jednak? Dawno już nie odświeżałam sobie apokryfów, ale gdzieś tam z tyłu mojej głowy kołacze się uparte „A potem i tak wszyscy tłukli się o wszystko i każdy system chciał czegoś dla siebie.” Właśnie tak. Tak wielkie twory państwowe, łączące zupełnie odmienne światy i kultury, nie mają najmniejszej szansy na przetrwanie. Owszem, dają pewne plusy, kiedy dochodzi do wojny totalnej, tak, jak stało się to w przypadku inwazji Yuuzhan, ale co potem? Potem wracamy do punktu wyjścia.

Wiemy, że w którymś momencie Sojusz Galaktyczny (sukcesor Nowej Republiki) zupełnie odda pole Imperium, którym rządzą władcy z rodu Felów. Przyznam, że z przyjemnością sobie o tym poczytam, o ile nie będzie to opisane w siedmiotomowym cyklu o wszystkim i o niczym, bo jestem ciekawa, jak zostanie to umotywowane. Jednak jestem dziwnie przekonana, że długo to nie potrwa (nawet nie licząc zamachu stanu Krayta). Perpetum mobile, li i jedynie.