Autobiografie aktorskie to zazwyczaj piekielnie nudna lektura, nawet dla zapalonych czytelników portali w stylu Pudelek czy inny Plotek. W dodatku w 90% napisane są przez tzw. „Murzynów”, czyli osoby, które podejmują się tego niewdzięcznego zadania, a na okładce i tak widnieje nazwisko gwiazdy, więc nie można sobie na ich podstawie wyrobić nawet opinii co do literackiego talentu przedmiotu naszej ciekawości. Uciekam od takich książek na kilometr, a jest ich jednak dosyć dużo, zwłaszcza kiedy na ekrany kin wchodzi kolejny film oparty na młodzieżowej sadze, której nikt normalny by kijem nie ruszył.
Kiedy jednak sięgałam po Wishful drinking, autobiografię Carrie Fisher, wiedziałam, że sięgam po kawałek dobrej literatury. To Carrie jest wszakże autorką Pocztówek znad krawędzi, które kiedyś przeczytałam we wczesnym wieku cielęcym, ale zrozumiałam dopiero na dłuuuugo później i zaskoczyło mnie, jak dobra to książka. Oczywiście, jak każdy fan, mam świadomość, że aktorka zajmuje się obecnie szeroko pojętym pisaniem, jest między innymi tzw. „lekarzem scenariuszy” czyli poprawia schrzanione przez właściwych autorów teksty (dlaczego, ach, dlaczego nie zatrudnił jej George przy prequelach?), napisała też najciekawszy, moim zdaniem, odcinek Kronik młodego Indiany Jonesa, jest również autorką monodramy Wishful drinking i to właśnie na jej bazie powstała ta książeczka.
Nie jest długa, zaledwie 150 stron i wygląda jakby była wydana w Fabryce Słów duże litery, duże marginesy… O dziwo, nie ma tam zbyt wielu zdjęć, a te opublikowane są czarno-białe. Nie o wygląd jednak chodzi, a o treść. A ta jest naprawdę pierwszorzędna.
Dostajemy bowiem zapis życia Carrie jeszcze od czasów pierwszego spotkania jej rodziców. Wprawdzie każdy fan wie, że Debbie Reynolds i Eddie Fisher byli w swoim czasie gwiazdami, jednak dopiero przykłady uwielbienia dla nich podane przez Carrie uświadamiają nam, że były to ówczesne znakomitości na miarę Brada i Angeliny. Opisano również rozstanie rodziców i małżeństwo Eddiego z Elizabeth Taylor, i choć widać, że to wydarzenie wywarło na małej wówczas Carrie wrażenie, podane jest w tak dowcipnym tonie, że można to uznać za doskonałą zabawę. Identycznie jest w przypadku związku aktorki z Paulem Simonem czy Bryanem Lourdem. Dokładnie tak wygląda cała książka i jak przy wspomnieniach dotyczących takich Gwiezdnych wojen to nie dziwi, tak przy opisywaniu terapii i uzależnień, w jakie wpadła Fisher w bardzo młodym wieku, lekko zaskakuje. Oczywiście, są one przedstawione jako drobne niedogodności, które pozwoliły jej rozwinąć się pisarsko research i te sprawy, jednak trochę mi się to gryzie. Tu widać, że podstawą dla książki była monodrama zupełnie inaczej tego typu zdania brzmią wygłoszone przez kogoś na scenie, zupełnie inaczej się je czyta. Choć z drugiej strony to właśnie takie podejście do problemów jest „medialne”.
Sympatycznie czyta się tę książeczkę choćby dla informacji o Gwiezdnych wojnach. Jeszcze raz zapoznajemy się z opowieścią o taśmie klejącej, którą Carrie miała zamiast biustonosza, ale tym razem można przeczytać uzasadnienie, jakie George podał jej już później. Zdaniem Lucasa, kiedy w nieważkości objętość ciała ulega zwiększeniu, a twoja bielizna już nie jest na to podatna, możesz skończyć uduszona własnym biustonoszem. Ciekawa teoria. Carrie nabija się również z figurek i wszystkich elementów gwiezdnowojennego gadżeciarstwa, twierdząc, że zaoszczędziło to jej małżonkowi konieczności montowania laleczki woodoo pod koniec ich małżeństwa. Umieszczenie zdjęcia księżniczki Leii w podręczniku psychiatrii jako przykładu osoby cierpiącej na chorobę dwubiegunową afektywną również wywołało u Carrie atak niepowstrzymywanej radości „wyszło na to, że to kosmiczna księżniczka jest walnięta, a nie ja!”
Wishful drinking jest bardzo przyjemną lekturą i polecam ją serdecznie jako środek rozweselający na codzienną szarość i drobne kłopoty. Jedyny problem to fakt, że dotychczas nie została wydana po polsku. Ale jest to dla nas kolejny bodziec do nauki angielskiego, prawda?