Czy chciałbym zostać Sithem?

Czy chciałbym zostać Sithem? Nie. Paradoksalnie jednak mam „Darth” w moim (jakże kreatywnym!) nicku i można właśnie zapytać: dlaczego nie? No i tu nie będę się tak streszczał. Podobnie jak miało to miejsce u Jedi, także i Sithowie na przestrzeni wieków, ba!, tysiącleci, inaczej pojmowali Moc, chociaż w gruncie rzeczy zwykle chodziło im wyłącznie o własne korzyści. Z racji mnogości okresów, o których będę pisał, zarówno tych, w których Sithowie upadali, jak i tych, gdy się podnosili i władali galaktyką, ograniczę się tylko do kilku.

Początki

Zaraz, a skąd się tak w ogóle wzięli ci Sithowie? Żeby nie popełniać błędów, musimy uświadomić sobie, że Sithowie i Sithowie mają się jak pięść do nosa, czyli nie bardzo. W galaktyce naszego ukochanego uniwersum mamy Sithów jako gatunek i Sithów jako Mrocznych Jedi. Skąd ta rozbieżność? Pierwszymi Sithami byli wygnani Mroczni Jedi, którzy uciekli na Korriban. Rdzenni mieszkańcy tego świata, Sithowie, uznali ich za bogów i tak się zaczęła cała historia. Z racji tego, że Sithanki były nawet niczego sobie, szybko dokonało się wymieszanie obu gatunków od tego czasu czystych rasowo Sithów ciężko było uświadczyć. I jeśli już przyszłoby mi być Sithem, to tylko wtedy. A to z racji tego, że kiedy Sithowie stawiali pierwsze kroki na drodze ku władzy, nie dostawali jeszcze takich bęcków jak później.

Pierwsze Imperium

Z pierwszym Imperium Sithów kojarzą się przede wszystkim dwie postacie: Ludo Kressh i Naga Sadow. Panowie nie umieli się dogadać i tym samym zakończyli Złotą Erę Sithów. A Ragnos ostrzegał! Zwrot „a nie mówiłem” pasuje tu idealnie. Bo to jest właśnie odwieczny problem Sithów – nie umieją zadowolić się tym, co mają, a ciągle chcą więcej. Mieć ciastko i zjeść ciastko, a może jeszcze wyrwać kilka ciastek z martwych, ale jeszcze ciepłych rąk Jedi. Tak się nie da, panowie! Taka właśnie postawa zawsze prowadziła do klęski. Doszło do wielkiej wojny nadprzestrzennej, Sithowie już mieli wygrać… ale nie, jak zwykle się nie udało (dobro zawsze musi zwyciężyć!). Ocalał Sadow i kilku jego zwolenników, którzy uciekli na Yavin 4. No więc właśnie czy chciałbym być takim Sithem? Bogowie, brońcie mnie przed tym! Gdyby nie Lord Vitiate, który zebrał niedobitków i udał się w Nieznane Rejony oraz to, że kilkaset lat później znalazł się taki miłośnik ciemnej strony jak Freedon Nadd, to o Sithach dawno by już zapomniano! Zgroza! Panowie, nie ma się czym chwalić. Hańba! Hańba!

Dalsze losy i dalej nic

Co potem się działo, pomijam, bo raczej biednie było. Sithowie na zmianę zyskiwali na znaczeniu i je tracili, ale jakoś nigdy ostatecznie nie umieli pozbierać się do kupy, żeby przejąć władzę na trochę dłużej. Najlepszą taktyką dla Sithów było od zawsze siedzenie cicho u siebie i niedawanie oznak życia! Nie ma nas! Zabili, wybili, umarliśmy! Nie możecie się nas czepiać, bo nigdy nas nie było! Niestety, Revan musiał spartaczyć okazało się, że Imperium Sithów przetrwało i się rozrosło na potęgę, ale… znowu zachciało im się podbojów! Od kategorycznej krytyki odstąpię, ponieważ wielka wojna galaktyczna się jeszcze nie skończyła… znaczy zakończyła się, bo historia najnowsza to jakieś 130 lat ABY, ale The Old Republic to na razie kwestia otwarta. Jednak tak czy siak już wiemy, że Sithowie i tak przegrają, bo przed nowymi wojnami Sithów na powrót rządziła Republika.

Zasada Dwóch teoretycznie

Dochodzimy w końcu do Zasady Dwóch, ale od strony teoretycznej. Tu Sithowie pokazali, że umieją się poświęcać. „No cóż, jasne, że chciałbym rządzić galaktyką, ale ważniejsze jest dla mnie ogólne dobro Sithów. Jeśli nie ja, to ktoś inny, ale jednak Sith”. Wreszcie choć trochę oleju w głowie! Odwołując się do niemieckiego filozofa Schopenhauera, nieistotna była jednostka, ale Wola Sithów jako idea, a te (tj. idee), są najtrwalsze. Osoby nieustannie umierają, ale myśl żyje wiecznie. Hedonizm bezpośredni przeszedł w hedonizm pośredni. Różnica jest taka w pierwszym przypadku uznajemy hasło carpe diem, żyjemy przyjemnościami jednej chwili, by przejść do następnej; konsekwencje nas nie interesują. Tak, niestety, w większości zachowują się Sithowie. Natomiast w drugim wypadku objawia nam się geniusz egoizmu! Nie lubimy myć zębów? Sithowie też nie lubią. Ale jeśli jesteśmy hedonistą pośrednim, to uświadamiamy sobie, że jeżeli będąc małym Sithem nie umyjemy ząbków i nie zjemy mięska, to nie staniemy się potężnym lordem Sithów, bo wypadną nam zęby i będziemy anemikami. Chwilową przyjemność poświęcamy dla późniejszej, większej korzyści. Nota bene, na takiej zasadzie powinno być w ogóle stworzone społeczeństwo! A jak mi ktoś powie, że egoizm jest zły, to odsyłam do Epikura, który hedonistą będąc, wiódł życie bardziej czyste niż niejeden asceta. I teoretycznie wszystko jest ok, bo…

Zasada Dwóch praktycznie

…praktycznie to się niezbyt tej zasady przestrzegało. No dobrze. Sidious miał jednego ucznia, hrabiego Dooku. O! Tak trzymać… ale nie, jednak nie, bo Dooku szkolił Grievousa, Sorę Bulqa, Tola Skorra, Kadrianę Sey i trochę też Quinlana Vosa. Lepiej! Matko, jak się okazało, że Maul przeżył i znalazł sobie brata, to nam jeszcze dwóch Sithów więcej latało po galaktyce. Może to coś nie tak ze mną, może ja liczyć nie umiem, ale dwa to… zaraz… jeden i jeden. Dwa. Nie mam zatem zielonego pojęcia, jak nagle Sidiousowi z dziesięciu (a pewnie o wszystkich nie wiem!) zrobiło się dwóch. Ktoś chyba powtarzał klasy w szkole. I na czym się skończyło? No tak, Imperator! Udało się! Powstało Imperium Galaktyczne! Duży plus za rozwalenie Republiki od środka. Bowiem od zarania dziejów od czasów Troi po ostatnie doniesienia o amerykańskim szpiegu na dworze Merkel jest to najlepszy sposób na pokonanie wroga. Ale co? Palpatine porządził jakieś dwadzieścia trzy lata i skończył… prawie, bo potem jeszcze wrócił, ale, nie zgadniecie!, znowu porażka. Aż smutno patrzeć na to wszystko.

Zakon „Jednego” Sitha

Jeszcze krótko o kolejnej sithowej filozofii. Ilekroć przypominam sobie ideologię „Jednego Sitha”, wybucham salwami śmiechu. Wielu Sithów? Źle. Dwóch Sithów? Też źle, bo nawet gdyby przestrzegano tej zasady i zawsze było tylko dwóch Sithów, to też mogli oszukiwać uczeń zabijał mistrza nie kiedy go przerósł, ale kiedy podszedł go podstępem. Została nam więc tylko jedna opcja (zaznaczam, że z oczywistych względów wartość „zero Sithów” nie wchodzi w grę): Jeden Sith… Nie, pardon, pójdźmy dalej! Lepiej będzie brzmiało: „Jedyny Sith”! Odwołując się do starożytnej filozofii, różnica między „jeden” a „jedno” jest następująca: pierwszy zawsze składa się z części, drugi jest całością, w której nie rozróżnia się elementów. Darth Krayt oznajmił: „Moich Sithów będzie wielu, ale będą stanowili jedność. Zakon ponad wszystkim. Potęga zwielokrotniona poprzez koncentrację”. W rzeczywistości mieliśmy jednego Sitha i całą bandę sługusów, pseudo-Sithów, którym wmawiano dla poprawy samooceny, że są Sithami, ponieważ… ktoś musiał ich jakoś dowartościować. Krayt ostatecznie skończył, jak skończył na śmietniku historii.

Podsumowanie

Jak widzimy, Sithom nigdy się nie udało osiągnąć ostatecznie swojego celu. Zatem zapytam jeszcze raz: czy chciałbym zostać Sithem? Na pewno nie takim, jakiego nam zaprezentowała historia. Tylko czy to od razu posyła mnie w objęcia jasnej strony Mocy? A fuj! Nie! I niech nikt tego nie insynuuje! Zawsze wolałem być kimś w rodzaju Szarego Jedi, jak mój autorytet, Qui-Gon Jinn. Nie zachowywać się służalczo w stosunku do Rady Jedi, nie szukać na siłę władzy i potęgi, obie te drogi prowadzą bowiem na manowce. Czy przez to stałbym się nijaki? No cóż, pewnie znacie słowa „obyś był zimny albo gorący”. Hmm… mój tata uwielbia gorącą, wręcz parzącą język zupę. Alicja, przewijająca się przez powieści Joanny Chmielewskiej, zawsze pijała zimną kawę. Ja wolę letnie potrawy. Wtedy nie szkodzą mi na żołądek i od razu lepiej się po nich czuję. Ale to tylko kwestia gustu i upodobania estetycznego, których naukowo nie da się wyjaśnić. Przede wszystkim jednak wolę myśleć sam za siebie, a nie, by to ideologia myślała za mnie. Chociaż z chęcią skorzystałbym z kilku artefaktów Sithów…

A co Wy o tym sądzicie? Mamy tu jakiś zwolenników mrocznej strony? A jeśli tak, to której wizji dokładnie? No i czy dostanę od nich po głowie za powyższy artykuł?