Historia polskiego fandomu „Star Wars”, cz. 2

W poprzedniej części tej serii skupiłem się na najwcześniejszych początkach fandomu polskiego, kończąc na zbieractwie figurek. Co jeszcze kolekcjonowali fani? Wycinki prasowe i fotosy z filmu, jako że niektóre zakłady fotograficzne drukowały i sprzedawały czarno-białe kadry z filmów. Zresztą – nie tylko z Gwiezdnych wojen, ale także z innych amerykańskich, tródnodostępnych u nas dzieł sztuki filmowej. Oczywiście, poza zdjęciami można było kupić także slajdy. Jak pewnie nie wiecie, slajdy, czyli małe kawałki kliszy pozytywowej w plastikowych ramkach, miały wspaniałą jakość. Wkładało się taki slajd do specjalnego projektora i na ścianie lub ekranie pojawiało się wielkie, kolorowe zdjęcie. To tak, jakby dziś przejść od czarno białego ekranu Kindle’a do obrazu pochodzącego z rzutnika Full HD. Oczywiście, kadr na ścianie nie poruszał się, ale to wystarczyło, aby napędzać wyobraźnię przez długie godziny. Tym bardziej, że nie można było sobie przecież w dowolnej chwili wyświetlić filmu.

Trzecią rzeczą, jaką kolekcjonowano dość powszechnie, były wycinki z gazet. Polskie gazety czasem drukowały zdjęcia z Gwiezdnych wojen, a jak udało się znaleźć zachodnią (na przykład niemieckie BRAVO), to już był szał.

Książki, książki

Przez całe lata 80. XX wieku książki Star Wars były u nas dostępne, podobnie jak figurki, pokątnie i nieoficjalnie. Niejednokrotnie miały nakład poniżej 100 sztuk, aby traktowane były przez urzędników jako pisma wewnętrzne fanklubów fantastycznych i nie interesowała się nimi cenzura. To właśnie w tej formie zostały wydane nie tylko adaptacje książkowe poszczególnych epizodów, ale przede wszystkim pierwsze powieści Expanded Universe, na przykład Spotkanie na Mimban, czy Han Solo na krańcu Gwiazdy (to nie błąd – tytuł brzmiał właśnie tak). Książki te, wydawane na lichym papierze, niejednokrotnie ilustrowane przez fanów, obecnie są dość poszukiwanym elementem kolekcjonerskim. Nie bez kozery zwane były „klubówkami” – bo było to zarówno nieoficjalne wydanie, jak i tłumaczenie. Na początku lat 90. wydawnictwo InterArt wydało, po raz pierwszy oficjalnie adaptacje książkowe wszystkich trzech epizodów. Owe książki były trudno dostępne, bo nakłady rzucone do księgarń wyprzedawane były na pniu. Teraz dostać je można w antykwariatach i na Allegro. Kto miał wtedy wszystkie trzy tomiki, ten był kimś!

Potem nastąpiła posucha na rynku księgarskim. Fanowskie tłumaczenia już nie wychodziły, a na pierwsze książki z EU trzeba było czekać do 1994 roku, kiedy to Amber wydał Dziedzica Imperium, pierwszy tom sławnej Trylogii Thrawna. Od tamtej pory (czyli od dwudziestu lat!) Amber pozostaje największym wydawcą książek z serii Star Wars. Na komiksy z Gwiezdnych wojen trzeba było natomiast poczekać aż do kasowego sukcesu edycji specjalnej trylogii, czyli do 1997 roku. Wtedy to TM-Semic, wydawnictwo specjalizujące się właśnie w komiksach, wydało w naszym kraju Dark Empire i Dark Empire II, choć zabrakło finału serii w postaci Empire’s End. Wniosek z tego taki, że nie sprzedawały się rewelacyjnie.

Gry w odległej Galaktyce

Jak wiecie zapewne doskonale, gry komputerowe związane z Gwiezdnymi wojnami pojawiły się już w latach 70. Mowa oczywiście o automatach i grze z prostą, zieloną grafiką i nieskończoną zabawą w rozwalanie Gwiazdy Śmierci. Pierwsze gry na „domowe sprzęty”, takie jak GameBoy czy pecety – to już lata 90. XX wieku. Gier automatowych w Polsce nie było. Same salony gier przywędrowały do nas z zachodu dopiero po upadku komunizmu i z tego, co wiem, bywały w nich również automaty z grami Star Wars. Nie było to jednak nic szczególnie popularnego. Wybuch popularności gier Star Wars w naszym kraju można datować dopiero na okolice 1993 roku, kiedy to na giełdach komputerowych królowały pirackie dyskietki z grą X-Wing. GameBoy w latach 90. w naszym kraju to był rarytas, a na bazarach kartridży do Pegasusa z Gwiezdnymi wojnami nie było. Pozostawała elita ludzi, którzy w pierwszej połowie lat 90. mieli w domu PeCeta. Niemniej starwarsowe gry wideo na początku lat 90. XX wieku nie były w naszym kraju nigdy jakimś szczególnym przedmiotem kultu. Najbardziej hitowe to, oczywiście X-Wing oraz TIE Fighter i Dark Forces. Wszystkie trzy rozwijały świetnie wątki filmów i pozwalały wcielić się w bohaterów z naszego ulubionego uniwersum.

Gwiezdne wojny w TV i na kasetach

Pierwszy raz Telewizja Polska (mająca wtedy tylko dwa kanały) wyświetliła Epizod IV w 1990 roku, w okolicach Wielkiej Nocy. Nie mogę napisać, że wyludniły się wtedy ulice, bo sam pogrążony byłem w oglądaniu i nie wyglądałem za okno. Jeszcze nie wiedziałem, co to jest, ale film mnie wciągnął, a Vadera się bałem.

Kiedy upadł komunizm, okazało się, że brak jakichkolwiek uregulowań dotyczących praw autorskich (ustawa powstała dopiero w 1994 roku) zaowocował narodzinami licznych małych biznesów – wypożyczalni kaset wideo. To z kolei napędziło sprzedaż magnetowidów i odtwarzaczy rzeczonych kaset. Nie ukrywajmy, powodem wzrostu sprzedaży sprzętu było to, że na kasetach w wypożyczalniach dostępne były filmy porno. W ciągu dwóch lat wideo stojące pod telewizorem stało się niemal oczywistym sprzętem w każdym domu, a Polacy nadrabiali zaległości filmowe. A jaka seria filmów była w każdej z wypożyczalni? Trzy kasety z Nową nadzieją, Imperium kontratakuje i Powrotem Jedi miały różną jakość – bo kasety VHS, w przeciwieństwie do płyt DVD czy BluRay zużywały się – i czasem obraz po 100 czy 200 odtworzeniach był nieczytelny. W 1994 roku, jak pisałem wyżej, wprowadzono ustawową ochronę praw autorskich i niemal natychmiast założenia tej ustawy zaczęły być wprowadzane w życie. Likwidowano handel nielegalnymi kasetami, z giełdy komputerowej znikali jawni piraci, a wiele wypożyczalni wideo upadło. Ale najsilniejsze przetrwały i także miały w ofercie VHSy z Gwiezdnymi wojnami!

Akurat niedługo potem pojawiła się nowa wersja Oryginalnej Trylogii na kasetach wideo. Miała twarde opakowanie z czerwonymi napisami, a wewnątrz znajdowała się wersja z nieznacznie poprawionymi kolorami i remasterowanych dźwiękiem. Nazwana później edycją pół-specjalną zagościła w niemal wszystkich, dobrze prosperujących wtedy wypożyczalniach i w domach fanów. A potem już była nowa edycja w kinach…

W trzeciej części cyklu powiemy natomiast o czasach już całkiem bliskich, czyli o tym, jak fani weszli do magicznego świata zwanego Internetem.