Cathia: Przyjemny odcinek-zapychacz, w dodatku z gościnną rolą jednej z postaci z Klasycznej Trylogii. Wprawdzie Galaktyka wielka jest, a nasza załoga wpada akurat na Lando Carlissiana, ale – zgodnie z teorią opkowej rzeczywistości – tak bywa. Przemyt, strzelanka, duże imperialne okręty i pościgi… odcinek był wręcz kwintesencją Gwiezdnych wojen. Jedynym, co mnie niekoniecznie ucieszyło, był rodzaj towaru przemycanego przez Lando – powiększająca się świnka… Hmm, no dobrze, wolę to jednak niż głupawych szturmowców. Dodatkowy plus za głos Billy’ego Dee Williamsa. Ode mnie 7,5/10.
Marik: Po dość spokojnym odcinku skupiającym się na Mocy serial powrócił do akcji. Największym zaskoczeniem było to, że bohaterowie nie walczyli tym razem z Imperium, a nawet znaleźli nowego sojusznika. Niestety, choć Lando zachowywał się bardzo w stylu postaci, co było niewątpliwą zasługą Billy’ego Dee Williamsa, jego rola w odcinku była bardzo po prostu przerysowana z Oryginalnej Trylogii.
Bardzo miłym nawiązaniem do Expanded Universe była gra w sabaka i tytułowy Układ Idioty. Warto też zwrócić uwagę na to, że twórcy serialu na siłę poszukują czegoś nowego, co by się wyróżniało – dlatego będziemy mieli zaskakującą sytuację z udziałem miecza świetlnego. Jednak brakuje im kreatywności i nikt nie wpadł na to, że w końcu ktoś w całym uniwersum (poza Kreią) mógłby zacząć traktować droida jako przedmiot, a nie część swojej rodziny. Mimo całej sztampowości, odcinek ogląda się dość miło, nawet gdy świnki są w stanie spowodować katastrofę lotniczą, dlatego dałbym mu: 7/10.
Nadiru: Niby twórcy serialu chcieli nieco wyluzować po poważnym Path to the Jedi, ale nie oznacza to, że nie mogli walnąć z grubej rury. A na pewno tak trzeba nazwać pojawienie się w Rebels samego Lando Calrissiana, którego przedstawiać nikomu nie trzeba. Gdy jednak ekscytacja tym faktem nieco przygaśnie, przychodzi czas na nieco chłodniejsze spojrzenie na Idiot’s Array. Bo o ile ogół – pomysł na fabułę i udział Lando w serialu – robi pozytywne wrażenie, to szczegół niespecjalnie. W czym tkwi dia… to jest Sith? Charakteryzacja Lando jest naprawdę świetna, ale, tak jak sugeruje Marik, można by się spierać, czy na tym etapie życia nie powinien on odróżniać się bardziej od samego siebie z Imperium kontratakuje…
Druga sprawa to jego wdzianko; chwała twórcom Rebels, że poszli w coś nowego i dali sobie spokój z nieodłączną pelerynką. Niestety, jakby dla równowagi Calrissian dostał te koszmarne szelki z kaburą i potężnym blasterem tak bardzo nie w stylu tej postaci, że bardziej się nie da. I tak to wygląda ze wszystkim: zwierzątkiem „górniczym”, nieporadnym przeciwnikiem Lando, czy scenami akcji… Niby wszystko fajne, ale nie do końca ładnie wypada jako całość. Jedną rzecz zapisuję sobie jednak na duży, duuuży plus – potraktowanie postaci Hery. Nie ma to, jak delikatny prztyczek w kierunku marketingowej polityki Disneya (który Twi’lekankę zwykle stawia na dalekim planie) i odrobina autoironii. A ocena? Nieco naciągane 7/10.