Serial aktorski „Star Wars”… Temat ciągle wraca!

Seriale z uniwersum Gwiezdnych wojen nie mają łatwego życia. Jak na razie doczekaliśmy się tylko kreskówek – od Droids i Ewoks począwszy, a na Rebels skończywszy. Jednocześnie już w pierwszej połowie lat 90., kiedy na ekranach telewizorów gościł serial związany z innym uniwersum Lucasa, czyli Kroniki młodego Indiany Jonesa, fani zastanawiali się, co by było gdyby w małych pudełkach ze srebrnym ekranem w ich domach zagościły Gwiezdne wojny.

O tym, że ma powstać aktorski serial Star Wars, słyszymy już od czasów prac nad Epizodem I, ale feeria plotek wybuchła dopiero w okolicach premiery Zemsty Sithów. Wszyscy, dziennikarze i fani, zaczęli zadawać pytania dotyczące serialu aktorskiego… a Rick McCallum, producent trylogii prequeli, Steve Sansweet i nawet George Lucas puszczali parę z ust. Robili to niechętnie, ale nie oszukujmy się – była to kokieteria, bo wszystko wskazuje na to, że taki serial naprawdę powstawał.

Co wiemy z przecieków na temat Star Wars Underworld?

Serial o roboczym tytule Underworld podobno miał być zaplanowany na 100 odcinków, z możliwym rozszerzeniem do aż 400. George Lucas zapowiedział go na Star Wars Celebration III w 2005 roku. W 2010 oznajmiono, że prace nad nim zostają zawieszone z powodu problemów budżetowych. Lucas chyba stwierdził, że seriali nie robi się już tak jak w latach 80. czy 90. i teraz są to produkcje o znacznie większych budżetach… Jak mówił Lucas, serial ma mieć sporo dialogów i być czymś w rodzaju opery mydlanej, a to wszystko w stylu filmu noir z lat 40. Jak widzicie jest to dość karkołomne zestawienie.

Akcja serialu miała dziać się pomiędzy Zemstą Sithów aNową nadziejąi przedstawiać drogę do potęgi Imperium. Widowisko miało wprowadzić zupełnie nowych bohaterów, być może takich, którzy pojawili się w książkach. Jak dowiedzieliśmy się z pojedynczych wypowiedzi McCalluma i Lucasa, serial nie miał koncentrować się na Jedi, a raczej na kimś w rodzaju łowcy nagród i dziać się, być może, na dolnych poziomach Coruscant.

Przy okazji nieźle pobudzano wyobraźnię fanów. Przykładowo, McCallum zapytany, w jaki sposób Leia mogła pamiętać prawdziwą matkę, odpowiedział, iż na to pytanie odpowiedzieć może tylko serial.

Od zapowiedzenia serialu w 2005 roku do jego anulowania w 2010 co chwilę dostawaliśmy nowe informacje o kolejnych aktorach, którzy „wyrazili zainteresowanie wystąpieniem” w nowej produkcji Lucasfilmu czy o kolejnych potencjalnych scenarzystach. Nazwisk przewinęło się sporo, ale nie ma sensu ich teraz wszystkich wymieniać. Finalnie, jak wiemy, serial aktorski nie powstał, a czasy pomiędzy Epizodem III a Epizodem IV przedstawiają rysunkowi Rebelianci.

Co teraz?

Tym razem pojawienie się serialu aktorskiego osadzonego w świecie Star Wars jest więcej niż pewne. Disney musi wszak pomnożyć 4 miliardy dolarów zainwestowane w markę. A mówiąc poważnie – doszukując się analogii z innymi światami posiadanymi przez imperium Myszki Miki, trzeba oczywiście wskazać na Agentów T.A.R.C.Z.Y. i zaznaczyć kilka elementów wspólnych. Agenci wystartowali, kiedy filmowe uniwersum Marvela było w rozkwicie. Na ekranach zagościli już Kapitan Ameryka, Avengers, Thor i Iron Man oraz inni członkowie ferajny. Wiele z filmów ze „stajni” Marvela doczekało się zresztą kilku części, a to nie koniec.

Podobnie będzie z serialem gwiezdnowojennym. Nowe uniwersum musi się naprawdę rozkręcić zanim na ekrany trafi serial aktorski. Gdybym miał wcielić się w grecką Pytię, to założyłbym, że zadebiutuje wtedy, kiedy trzecia trylogia będzie w rozkwicie (czyli po premierze EVIII) i po pierwszym filmie z serii spin-offów, a serial Rebels będzie albo na ukończeniu, albo także w czasie swego rozkwitu. Stawiam więc na początek lub połowę 2017 roku.

Wiemy, że nic nie wiemy!

Tak naprawdę teraz można puścić wodze fantazji. Nowy serial, podejrzewam, jest planowany na co najmniej pięć sezonów. Odcinki będą trwały około godziny (w sensie mniej więcej 45 minut samej akcji, aby razem z reklamami w trakcie dać pełną godzinę) i pojawi się tam sporo nawiązań, ale głównie do nowych filmów, a nie do Oryginalnej Trylogii. Najmniej aluzji, jeśli w ogóle, będzie do Trylogii Prequeli, bo od tej tematyki Disney się nieco odcina. To oczywiście zrozumiałe, trzeba wszak zapewnić wsparcie dla najnowszego produktu.

Nie spodziewam się, aby był to szczególnie dojrzały serial. Kiedyś George Lucas opowiadał, że ewentualny serial aktorski Star Wars byłby podobny do przygodowych seriali z lat 70. i 80. – w rodzaju Supermana czy Flasha. Tym razem nie należy na to liczyć. Przyszłemu serialowi z odległej galaktyki bliżej będzie właśnie do Agentów T.A.R.C.Z.Y. niż do Gry o tron.

Ja chcę już!

Chciałbym już obejrzeć serial aktorski. Bardzo. Ale to nastąpi raczej nieprędko. Ale pewne jest jedno – Disney/Marvel umie robić dobre seriale. Więc czekam!