„Rebels 2×06: Blood Sisters”

Kaelder: Blood Sisters to chyba jeden z najdziwniejszych odcinków w Rebeliantach, jaki dotychczas miałem okazję oglądać. Chcąc podsumować go jednym słowem, należałoby powiedzieć, że dominuje w nim absurd. Dlaczego tak jest? Otóż twórcy pozwalają nam tym razem zbliżyć się nieco do Sabine Wren i poznać jej przeszłość. W trakcie rutynowej misji, do której przydzielona została wraz z Chopperem i Ezrą, zostaje zaczepiona przez nieznaną łowczynię nagród pracującą dla Czarnego Słońca. Ku jej zdziwieniu (może też i zaniepokojeniu) okazuje się nią Ketsu Onyo, dawna przyjaciółka z czasów gdy obie odbywały szkolenie w Imperialnej Akademii. Wymiana strzałów między nimi kończy się interwencją ciamajdowatych (i jak zwykle pudłujących) szturmowców. Po tym incydencie dochodzi do pościgu łowczyni nagród za cennym droidem, którego zdołała przechwycić Sabine. W przestrzeni kosmicznej następuje jednak seria absurdów – jeden po drugim, bez jakiejkolwiek litości. Zaczynając od Sabine, na którą nie działa próżnia kosmiczna, a kończąc na szybkim pojednaniu między dawnymi znajomymi i wybaczeniu sobie zatargów z przeszłości (nie szkodzi, że strzelały do siebie i próbowały się zabić). Nie wspominam o Imperium, które w tym odcinku wspięło się na wyżyny głupoty. Ogólnie odcinek mocno średni, rzekłbym, że poniżej moich oczekiwań, tak na 4,5/10.

Nadiru: Mieliśmy już odcinek poświęcony Herze, to teraz czas na odcinek o najbardziej enigmatycznej załogantce „Ducha” – Sabine Wren. I, niestety, nie jest to odcinek wiele lepszy od tamtego… Nie jest to kwestia samych postaci, które są nadal najciekawszymi z całej załogi, raczej pisanie scenariuszy tak cudacznych, że trudno po kolei – jak ostatnio zrobił to nasz JediPrzemo – nie punktować ich absurdów i kretynizmów. Nie inaczej jest w Blood Sisters. Odcinek podobał mi się o tyle, że skupiał się na Sabine, wprowadził całkiem ciekawą postać Ketsu i, znowu będę w kontrze do kogoś z redakcji, tym razem Kaeldera, podobało mi się zakończenie z pojednaniem w roli głównej. Czyż nie jest to kwintesencja Star Wars? Oczywiście, najbardziej zawiodły tu sceny akcji i jak zwykle niekompetentni Imperialni, ale przynajmniej nie jest tak źle, jak w Wings of the Master. W związku z tym daję ocenę 5/10.

Cathia: Wspominacie o wzniesieniu się Imperium na wyżyny głupoty, ale co powiecie o Rebeliantach, zwracających się do każdego nieomal przechodnia hasłem rozpoznawczym? To był moment, w którym zapytałam się w duchu, gdzie byli urzędnicy MOP… eeee, ci denuncjatorzy, których podobnież wszędzie od groma i trochę! Sama koncepcja spotkania Sabine i Ketsu bardzo mi się podobała, lubię motyw spotkania przyjaciół po przeciwnej stronie barykady, ale zdecydowanie pojednanie to przyszło za szybko. Jakoś za szybko ta nasza łowczyni, na tyle bezlitosna i zdesperowana, by pracować dla Czarnego Słońca, łapie się na lep przemów o Rebeliantach i misję zarzuca… Następnym razem nie złapie osoby, za którą wyznaczona jest nagroda, bo nieletnie dziecię rzuci się pod nogi… Miętcy ci łowcy. Dało się to oglądać, nie powiem, ale wybitnym odcinkiem bym tego nie nazwała. 5/10.

JediPrzemo: Konspiracja pełną gębą… Brakowało tylko, żeby zaczęli krzyczeć: „Hey! We’re the Rebels you’re looking for!”. Zaczepianie każdego przechodnia to naprawdę dobry pomysł, żeby znaleźć ukrytego agenta? I po co była ta strzelanina do szturmowców, którzy pozwoliliby im odejść? I czemu nie zaczęto namierzania uciekających statków? Gdzie są TIE? W ogóle Ketsu jakoś szybciutko zmienia nastawienie i cały stosunek do Sabine i Rebelii. Mam nadzieję, że to podpucha, w celu zyskania zaufania. Miał wyjść odcinek, z którego dowiedzielibyśmy się wiele o przeszłości Sabine. Wiecie co? Nie dowiedzieliśmy prawie niczego, oprócz tego, że kumplowała się z Ketsu, bo to, że była w Akademii Imperialnej wiadomo od pierwszego sezonu. Nie rozumiem kompletnie, co się dzieje z tym serialem, przecież miał kilka mocnych odcinków, więc czemu poziom zaczął tak spadać? Ja po prostu nie mam siły dalej tego komentować. Oglądam Rebeliantów nie po to, żeby się przyczepiać, ale stwierdzić, że się myliłem i że filoni (celowo z małej) potrafi zrobić dobry serial. Na razie (niestety) mam rację. Odcinek był nudny, absurdalny, a koniec przesłodzony. 3/10.