Czego oczekiwać po „Przebudzeniu Mocy”?

Od czasu pojawienia się ostatniego trailera The Force Awakens poziom oczekiwań wobec filmu bardzo wzrósł. Zbliżający się dzień premiery wzmaga wszelkie – pozytywne i negatywne – uczucia. Jedni oczekują wielkiego przeżycia, które zdefiniuje kolejne pokolenie fanów Star Wars, a inni boją się o to, czy nie dostaniemy zwykłego blockbustera, których jest teraz na pęczki. Mimo, że również jestem wielkim fanem Gwiezdnych wojen i nadchodząca premiera wzbudza we mnie wielkie emocje już od dobrych dwóch miesięcy, postaram się obiektywnie przyjrzeć temu, czego właściwie można spodziewać się po Przebudzeniu Mocy.

Tytuł

Przebudzenie Mocy to tytuł, który był wyśmiewany od bardzo dawna za patetyczne brzmienie oraz za to, że nie sugeruje nic konkretnego o filmie. Wielu fanów snuło teorie na temat jego znaczenia – jedni mówili, że zobaczymy użycie nowych, potężnych technik Mocy, a inni domyślali się, że to sama Moc się zmieniła. Uważam, że nie ma co nastawiać się na tak głębokie znaczenie tytułu – Moc przebudzi się zapewne tylko w kilku bohaterach lub w jednym, którzy zacznie szkolenie.

Praca kamery i kolory

Chciałem opisać sposób użycia kamery w filmach Abramsa, ale wyręczył mnie w tym pewien youtuber, który w profesjonalny sposób opisał zagadnienie. Polecam:

Jeśli chodzi o kolory, to trailery sugerują, że obejrzymy dość typowy blockbuster. Nie mamy co liczyć na tradycyjne, brudne Gwiezdne wojny znane ze Starej Trylogii – w Przebudzeniu Mocy wszysko się błyszczy. Jednak możliwe jest, że Trylogia Sequeli podąży za wzorem Oryginalnej Trylogii i dopiero następne części będą miały mroczniejszy, uwielbiany przez wielu fanów, charakter.

Lokacje

Z wielką radością czytałem wiadomości o tym, że znaczna część The Force Awakens była kręcona w prawdziwych lokacjach, a nie w studiu. W Nowej Trylogii bardzo brakowało miejsc, które wyglądałyby… no cóż… prawdziwie! W dodatku widać, że Abrams powrócił do introwertycznego, nieco minimalistycznego i surowego wyglądu lokacji znanego z pierwszej trylogii. Jednocześnie wygląda na to, że udało mu się uniknąć wszechobecnej pustki, jaka panuje w serialu Rebelianci – każdy element w tej pustce jest w stanie przykuć uwagę widza. Wszystko jest wyjątkowe i zasługuje na uwagę.

Postaci

O poszczególnych postaciach pisaliśmy już wcześniej, ale warto zwrócić uwagę na to, jak są one prezentowane w trailerach. Nie pokazano nam wielu scen grupowych, a dominują ujęcia twarzy poszczególnych postaci. Wygląda na to, że nie obejrzymy historii ze zbiorowym bohaterem, ale raczej historię o grupie indywidualnych osób. Niestety, większość znanych nam postaci to ludzie. Szkoda, bo bardzo bym chciał zobaczyć Twi’lekankę albo Kel Dora na pierwszym planie. Wygląda na to, że Abrams wyciągnął lekcję ze Star Treka i nie posunie się do zbędnej seksualizacji swoich postaci – sama Rey została zagrana przez kobietę piękną, ale posiadającą urodę, która nie pasuje do typowego obiektu seksualnego Hollywood.

Efekciarstwo

Niestety, trailery potwierdzają moje obawy, że The Force Awakens posunie się do zbędnego efekciarstwa. Nie mówię tu tylko o przesadnych efektach specjalnych, które biją po oczach. Także szczegóły wydają się być dobrane pod urozmaicanie na siłę filmu: już teraz zobaczyliśmy trzy nowe rodzaje szturmowców, idiotyczny miecz świetlny Kylo Rena i dziwne blastery. Kto wie, co jeszcze zobaczymy na premierze!

Walki

Jedno jest pewne – będzie się wiele działo. The Force Awakens na pewno nie wróci do czasów Starej Trylogii, gdzie napięcie budowano stopniowo aż do wielkiego finału. Zdecydowanie obejrzymy film, w którym postaci będą wbiegać z deszczu pod rynnę, z jednych tarapatów do poważnych opresji. Nie spodziewam się też choreograficznie doskonałej walki na miecze – mogę tylko marzyć o tym, że tutaj też Abrams pójdzie w ślady Oryginalnej Trylogii i o napięciu w starciach na miecze będzie decydować stawka, o którą walczą postaci, a nie techniczna strona pojedynku.

Fabuła

Jedna wielka niewiadoma. Star Wars od zawsze prezentowało fabułę bliską ideału – całkiem dobrą na poziomie ekstrawertycznym, a jednocześnie mającą wiele do zaoferowania osobom, które wolą głębię. Bardzo się boję o to, jak będzie w tym przypadku. Wielu na pewno wystarczy obejrzenie dobrej historii, ale bez głębi, którą posiada nawet Epizod I, nowe Gwiezdne wojny nie przetrwają próby czasu. To opowieść zadecyduje o tym, czy The Force Awakens okaże się być dobrym filmem.

Podsumowując, muszę przyznać, że bardzo się boję, ale też nie mogę się doczekać najnowszego filmu. Poprzeczka nie jest nie do przeskoczenia – wątpię, żebyśmy dostali coś na poziomie Mrocznego widma, ale też nie liczę na to, że zobaczę widowisko formatu któregokolwiek filmu ze Starej Trylogii, a na pewno nie twierdzę, że TFA będzie najlepszym filmem Star Wars. Premiera już za parę dni, więc wszystko się okaże. A z jakim podejściem Wy idziecie do kina?