„Rebels 2×15: The Honorable Ones”

Marik: No i doczekaliśmy się! Konflikt między Imperium a Rebelią nareszcie nabrał jakiś odcieni szarości. Pomysł dobry, ale wykonanie – jak to zwykle bywa w przypadku Rebels – jest zwyczajnie do niczego. Większość fanów pewnie pamięta moment, gdy Luke i Mara byli zmuszeni do współpracy w Dziedzicu Imperium. Tym razem dostaliśmy Zeba i Kallusa w podobnej, ale duuużo bardziej naciąganej wersji. Nie dość, że nie byłem w stanie zrozumieć, dlaczego nie pozabijali się w piątej minucie odcinka, to w dodatku dwóch wrogów po spędzeniu razem jednego wieczora nagle nabrało do siebie wzajemnego szacunku. Czy doczekamy się kiedyś, że Rebelianci zrobią cokolwiek lepiej niż Legendy? 4/10.

Nadiru: Porównywanie rozległej książki dla dorosłych do dwudziestominutowego odcinka serialu dla dzieci jest trochę dziwne, Marik… Ja tam, dla odmiany, jestem pod wielkim wrażeniem. Mam sporą traumę do wątków „jesteśmy wrogami, ale połączymy siły, żeby przeżyć” po The Clone Wars, w którym przytrafiło się to Dooku i duetowi Kenobi-Skywalker; to były najbardziej kretyńskie i żenujące odcinki tego serialu. Spodziewając się podobnych „atrakcji”, zostałem całkowicie zaskoczony przez The Honorable Ones. Pojawienie się nici porozumienia między Kallusem a Zebem jest zaprezentowane wiarygodnie, bez nadęcia i przegięcia, a ostatnie sceny, mimo oczywistego przekazu, to absolutny majstersztyk; ciężko jest w tym momencie nie poczuć choćby odrobinki współczucia dla naszego pechowego agenta. Odcinek ma wady, sceny na stacji są naciągane, ale wszystko to rekompensuje główny wątek. I dlatego z czystym sumieniem wystawiam ocenę 9/10.

JediPrzemo: Szczerze mówiąc to kompletnie nie rozumiem tak wysokiej oceny tego odcinka, Nadiru. Nić porozumienia faktycznie istnieje, ale mnie nie była w stanie zainteresować. Odebrałem to jako kolejną historyjkę w stylu „jesteśmy wrogami, ale pracując razem odkryjemy, co nas łączy”. Temat oklepany od dawien dawna, a twórcy serialu nie zrobili nic, żeby go uatrakcyjnić. Scena ze stacją idiotyczna, kolejny raz rebelianci uwierzyli, że Imperium ot tak, porzuca bazę kosmiczną. Fajnie też, że Zeb bez żadnych narzędzi potrafi naprawić nadajnik tymi wielkimi paluchami. Dogadywanie się bohaterów odcinka było dla mnie naciągane, nie kupuję tej relacji, nawet znając ich poglądy (aczkolwiek nigdzie wcześniej nie dostrzegłem, żeby jeden lub drugi w swoich działaniach kierował się honorem). Jedyną dobrą sceną była końcówka odcinka, w którym widać, że Zeb dał Kallusowi do myślenia. Może w przyszłości szykuje się jakiś twist ze zmianą stron konfliktu? Poza tym odcinek totalnie przeciętny i do zapomnienia. 5/10.

Kaelder: Honor jest bardzo rzadko uznawany na polu bitwy, gdzie walczące ze sobą strony dążą do zwycięstwa za wszelką cenę. Używają do tego wachlarzu sztuczek i podstępów, których nie powstydziłbym się Sun Zi. W przypadku The Honorable Ones postanowiono przenieść dwóch skrajnych bohaterów reprezentujących obie strony konfliktu, by przekonać się czy w niesprzyjających warunkach i czyhających na nich niebezpieczeństwu, są w stanie współpracować. Przypomniało mnie się Piekło na Pacyfiku Johna Boormana ze świetnymi kreacjami Lee Marvina i Toshiro Mifune, gdzie pojawia się podobny motyw z amerykańskim i japońskim żołnierzem. W odcinku Rebeliantów mamy Zeba posługującego się kodeksem honorowym zbliżonym do japońskiego bushido, jak i agenta Kallusa usprawiedliwiającego słuszność działań Imperium i głęboko wierzący w ustrój, który reprezentuje. Być może niektóre sceny wydają się być lekko naciągane, ale nie można odmówić odcinkowi fajnie poprowadzonej akcji i ukazania motywacji Rebeliantów oraz Imperium. Początkowo obaj mężczyźni byli sobie nieufni. Dopiero po wysłuchaniu szczegółów dotyczących wydarzeń na Lasan i połączenia sił w celu wydostani się z księżyca, na którym utknęli, nabrali do siebie szacunku i spojrzeli na siebie nieco inaczej. Na uwagę zasługuje też ostatnia scena, która świetnie pokazuje, że nawet najzagorzalsi zwolennicy Imperium przeżywają chwile zwątpienia w słuszność swego postępowania. Nie był to odcinek doskonały, ale całkiem porządnie zrealizowany. Ode mnie 9/10 za całokształt.