5 grzechów głównych Trylogii Prequeli

Ten czas musiał nadejść. Po skrytykowaniu logicznych braków w Oryginalnej Trylogii trzeba zadbać o równowagę Mocy i trochę pokrytykować pierwsze trzy Epizody. Nie będę się jednak skupiać nad sensem działań bohaterów, czy odmiennym klimatem. Takich spostrzeżeń pojawiło się już mnóstwo, a ja przynajmniej częściowo nie chciałbym powielać tego samego. Dzisiaj skupimy się na przekrojowym ujęciu najgorszych cech ostatnich „dzieci” Lucasa. Od razu uprzedzam, że jest to lista całkowicie subiektywna.

Jar Jar Binks

Temat rzeka. Element, który miał być śmieszny, dla wielu był tragiczny. Może inaczej; śmieszny był tylko dla dzieci, dla reszty tragiczny. Gagi związane ze Słoikiem Słoikiem są utrzymane na najniższym z możliwych poziomów i przeważnie polegają na tym, że coś sobie zrobi. Panika w czasie podróży do Theed? Wdepnięcie w poodoo? Zdrętwienie języka? Zabrakło tylko nadepnięcia na grabie. W dodatku można śmiało powiedzieć, że Palpatine zostaje Imperatorem dzięki Gunganinowi, który daje się przekonać, że to OCZYWISTE, iż Padme poparłaby zwiększenie władzy Kanclerza kosztem Senatu oraz powstanie armii, przeciw czemu walczyła od początku. Czy naprawdę nikt na planie nie powiedział George’owi, że te sceny naprawdę nie są ani zabawne, ani dramatyczne? Po internecie krąży wycięta scena z Mrocznego widma, w której Jar Jar ginie przez swoją głupotę i niezdarność. Wielka szkoda, że Lucas się z tego pomysłu wycofał.

binks

Aktorzy

Gwiezdne wojny były kopalnią talentów. Oryginalna Trylogia rozsławiła niektóre nazwiska na całym świecie. Epizody I-III miały zadanie znacznie łatwiejsze, przecież zaangażowano Neesona, McGregora, Portman, Jacksona…! To były nazwiska sprawdzone i już z pewną wyrobioną marką. Co zawiodło? Portman i Jackson byli wyraźnie zmęczeni swoimi rolami, nie czuli swoich postaci, Christensen zwyczajnie nie udźwignął roli, Neeson zagrał prawidłowo, ale szybko zniknął. Jedynie po Ewanie McGregorze widać, że wczuwał się w rolę Kenobiego i bawił się nią. Przecież to były filmy, które kontynuowały epokowe wydarzenie, więc co poszło nie tak? Nie oczekuję niewiarygodnego entuzjazmu (oglądając Przebudzenie Mocy miałem wrażenie, że Boyega zaraz krzyknie do kamery: „Ludzie! Gram w Star Wars!”), ale czemu nie postarano się bardziej oraz czemu Lucas nie wymógł na swoich aktorach innego podejścia do ról?

Mace_Windu_Jedi_Council_TPM

Dialogi

Ogromnym problemem Trylogii Prequeli są dialogi. Są sztuczne, drętwe, patetyczne, wymuszone i nieśmieszne. Gdzieś uleciała ta naturalność i humor z poprzednich części. O ile bardzo łatwo zapamiętujemy mądre teksty Yody, jak ten o drodze na Ciemną stronę, o tyle biadolenie Anakina o piasku, powstrzymywanie się Sidiousa od zwymiotowania tuż przed śmiercią Windu, czy „śmieszne” teksty komentatora wyścigu budzą nasz politowanie i chęć zrobienia facepalma. Ciężko w tym momencie ocenić, czy to dialogi wyszły jak wyszły przez grę aktorów czy może odebraliśmy aktorów w ten sposób przez dialogi, ale jedno jest pewne, można to było zrobić lepiej.

rom

CGI

Coś nad czym biadoliło i nadal biadoli wielu fanów, czyli odejście od „namacalnych” efektów na rzecz zielonego ekranu. Osobiście nigdy nie rozumiałem tych narzekań, zwłaszcza w kontekście słów samego Lucasa, że gdyby w czasach kręcenia Oryginalnej Trylogii dysponował technologią z XXI wieku, to filmy wyglądałyby zupełnie inaczej. Zielony ekran nie przeszkadzał mi nigdy. Do czasu. W miarę jak ukazywały się kolejne „poprawione” wydania, efekty zaczęły coraz bardziej być widoczne. Coś, co piętnaście lat temu wydawało się naprawdę realistyczne, teraz odstaje od aktorów i bogatych kostiumów. Ciekawe jest to, że starzenie się efektów z epizodów IV-VI nie rzuca się aż tak bardzo w oczy, może to kwestia przyzwyczajenia albo przyjęcia pewnej koncepcji. Wiadomo, że technologia idzie naprzód i nie można oczekiwać, że dziesięć lat temu dysponowano technologią, która wprowadzała hiperrealistyczne efekty specjalne rodem z Avengers (choć nie można zaprzeczyć, że to właśnie Lucas wraz z Industrial Light & Magic mają ogromny wpływ na to, co teraz widzimy na srebrnym ekranie), ale z perspektywy czasu widać, że ograniczenie prawdziwych rekwizytów do minimum nie wyszło Nowej Trylogii najlepiej.

18mliiv66q2mijpg

Polityka

Lucas podjął duże ryzyko wprowadzając wątki polityczne. Choć w drugiej i trzeciej części nie poświęcono im tyle czasu, co w Mrocznym widmie, a w Zemście Sithów ograniczono ją do minimum, to jednak nie da się zaprzeczyć, że wątki, które miały pokazywać przebiegłość Palpatine’a, są zwyczajnie nudne przez brak odpowiedniego ich wyeksponowania. Z jednej strony doskonale widać bezsilność Senatu, ale z drugiej to mało którego widza tak naprawdę interesują przepychanki w galaktycznej sali plenarnej, gdzie widzimy albo wtrącających się bez zgody senatorów, albo burze oklasków dla Kanclerza. Po gorzkim rozczarowaniu wielu fanów Epizodem I Lucas chyba pojął, że filmy strasznie tracą na dynamice, kiedy nagle między bitwami a pojedynkami na miecze dodajemy dwadzieścia minut gadania czy opodatkowanie szlaków handlowych jest dobre, czy nie. Cała intryga Palpatine’a, cały Wielki Plan Sithów to bardzo ciekawy wątek, ale przedstawianie go poprzez niekompetencję Senatu nie wyszło Nowej Trylogii na dobre. Wielka szkoda, że spłycono ten wątek praktycznie do stwierdzenia Kenobiego, że to Palpatine stoi za wojną, a całą resztę pozostawiono naszym domysłom.

TF_Senate

Wydaje mi się, że o niczym nie zapomniałem, oczywiście mógłbym jeszcze wymienić tragiczny wątek romansowy, ale nie kopmy już leżącego. A co Wy byście dodali?

jediprzemo