Za czym z Expanded Universe tęsknimy najbardziej?

JediPrzemo: Ciężko mi było wybrać jedną konkretną rzecz, dlatego wybieram dość nietypowo: z Expanded Universe najbardziej tęsknię za dwiema rzeczami. Pierwszą są historie dziejące się w okresie Rycerzy Starej Republiki (historia Revana!) i wcześniejszych. O ile The Old Republic jest nadal kontynuowane i najfajniejsze konflikty zostały już opisane, to nadal nie wiemy zbyt dużo o historii Bezkresnego Imperium i o tym, co było wcześniej. Chętnie poznałbym historię Niebiańskich z innego źródła, niż mocno subiektywne wspomnienia Killików. Chciałbym wiedzieć, kto stworzył Tho Yory i dowiedzieć się więcej o Bramach Nieskończoności. Drugim elementem, za którym tęsknię jest niedokończona historia galaktyki po wojnie z Yuuzhan Vongami. Między wydarzeniami z Przeznaczenia Jedi, a Dziedzictwem jest około osiemdziesiąt lat białej plamy. Chciałbym się dowiedzieć, jak układało się życie Jainy i Jaga, jak zmarł Luke Skywalker i reszta Wielkiej Trójki, i jak powstali Rycerze Imperialni. Generalnie najbardziej (oprócz Revana) mi brakuje tego wszystkiego, co nie zdążyło powstać, bo mogły to być naprawdę świetne historie.

Krzywy: W nowych książkach brakuje mi głębi. Nowa Era Jedi to był ogrom satysfakcjonującej lektury, a w Legacy of the Force, Fate of the Jedi i ostatnich one-shotach czuć było ten bagaż kilkudziesięciu publikacji, do których nawiązywali kolejni autorzy – czy to do planet, konkretnych wydarzeń, bohaterów, czy wątków i organizacji rozwijanych na przestrzeni lat. Teraz jest po prostu… pusto. Ogromna galaktyka wydaje się nieumeblowana, a dotychczas wydane powieści i komiksy są bardzo zachowawcze i nie wydają się dziełem Twórców przez duże T, a jedynie lepszych czy gorszych rzemieślników – próżno szukać zastępstwa dla Ja, Jedi, Dziedzica Imperium czy Zdrajcy. Jeśli chodzi o jeden konkretny motyw, którego mi brakuje, to… cholera, nie, nie zdecyduję się. Zgodzę się z Przemkiem, że mam ogromny niedosyt z powodu niedopowiedzianych historii pomiędzy Crucible i komiksami Legacy, a era Revana wciągnęła mnie bez reszty, ale tak naprawdę tęsknię za dwoma postaciami tak samo mocno. Będą to – może mało oryginalnie – Mara Jade i Corran Horn!

Vidar: Tęsknię? Bynajmniej. Ja nadal poznaję pozycje z Expanded Universe, i nadal w mojej głowie jest to „główne” uniwersum Star Wars. Nowy kanon to taki trochę Ultimate Marvel – i w przeciwieństwie do niektórych, nie przeszkadza mi recykling starych elementów. Czego mi zdecydowanie brakuje? Dawnych czasów. Czemu nie pokażą czegoś ze starożytności, czy nawet tuż sprzed akcji Epizodu I? Nie pogniewałbym się za twórczy (nawet odważny i radykalny, byle zrobiony z głową) re-imagining niektórych wydarzeń, miejsc czy postaci… Pierwszy pomysł, jaki jakiś czas temu mi zaskoczył w mózgu – Darth Nihilus. Istota, która potrafiła „pożerać” całe światy. Stara historia jest i nikt nam jej nie zabierze – może nowe, kreatywne podejście do tego motywu przyniosłoby trochę świeżości w obecnym kanonie?

Dark Dragon: Osobiście najbardziej brakuje mi wydarzeń ze Starej Republiki. Czasy, w których było niemal tyle samo Jedi i Sithów. Walki na naprawdę ogromną skalę, wyjątkowe techniki Mocy, starsza technologia (protosaber). Mowa też oczywiście o niezwykle potężnych użytkownikach Mocy, jak Revan, Valkorion czy Bane. Brakuje mi także tej brutalności, bezwzględności i mroku Ciemnej Strony, ale także odcieni szarości po Jasnej Stronie. Zawsze czułem jakiś pociąg do poznawania przeszłości. Bardzo przyjemnie zagłębiało mi się w historię takich ras, jak np. Gree, Rakata i Celegian. Brakuje mi czegoś, co potrafi wstrząsnąć człowiekiem i wywołać skrajne emocje – np. ludzie zjadający dzieci z innych ras (mowa o Mrocznych Czasach), zniszczenie wszystkich pozostałych Sithów, zabójstwo swoich własnych uczniów przez mistrzów Jedi. Podsumowując – chcę więcej zamierzchłej przeszłości i więcej mroku. I za tym tęsknię.

Yako: Gdy nasz redaktor naczelny podjął temat tęsknoty za EU, zacząłem się przez kilka godzin zastanawiać nad swoją wypowiedzią. Bo z jednej strony tęsknię za całą masą postaci czy wydarzeń ze starego kanonu i zadaję sobie pytania: Co z paktem na Bakurze? Co z Tionną i Corranem Hornem? Co z przygodami Eskadry Łotrów? Gdzie jest Thrawn? A z drugiej strony, nie brakuje mi ich, bo wiem, że za każdym razem mogę do nich wrócić biorąc „legendarną” książkę do ręki. Obecnie brakuje mi swoistej kompletności. Opowieści z kanonu będą uzupełniane w czasie, to oczywiste. W późnych latach 90-tych jednak, kiedy zacząłem na poważnie interesować się Star Wars, to ten świat był kompletny. Teraz nie jest. Mamy dziury logiczne i czekamy na ich załatanie. To oczekiwanie jest, owszem intrygujące, ale to jednak zupełnie inne uczucie, kiedy w obecnie wydanych książkach nie znajdujemy odpowiedzi na męczące nas pytania dotyczące Gwiezdnych wojen.

Taraissu: Jeśli mam wskazać coś, czego najbardziej mi brakuje, to będzie to dokładnie to samo, z czego utraty cieszę się najbardziej. A mam tu na myśli ogrom historii przywodzących na myśl inne historie, które z kolei kojarzyły się z jeszcze innymi historiami powiązanymi ze sobą. Imponujący rozmiar uniwersum stał się równocześnie jego przekleństwem napędzanym przez kolejne nieścisłości wymagające retconu. Obok KotORa i Nowe Ery Jedi, brakuje mi przede wszystkim książek wprowadzających do kolejnych części trylogii prequeli. Epizody I-III wydają się niekompletne bez takich pozycji, jak Maska kłamstw czy Labirynt zła. EU dopowiadało to, czego brakowało w filmach czyli całkiem sporo. Tęsknie za Starą Republiką i opowieściami na temat dziejów Zakonu Jedi i wojen z Sithami oraz za poważniejszymi historiami z okresu Wojen Klonów i czasów tuż po proklamacji Imperium. Quinlan Vos czyli Jedi z problemami oraz Dass Jennir, borykający się z przeciwnościami losu po Rozkazie 66, to przepięknie narysowane historie komiksowe, które mocno zapadły mi w pamięć. Podobnie jak seria komiksowa Legacy z Darthem Kraytem i Imperialnymi Rycerzami, w której mieliśmy do czynienia ze znajomymi motywami Star Wars, jednak w nieco odświeżonej odsłonie. Ale czym innym jest nowy kanon jeśli nie takim EU po liftingu? Dlatego nie rozpaczam, bo cała odległa galaktyka jest na nowo do odkrycia!

Nadiru: Podpisuję się rękami i nogami pod tym, co napisała Taraissu. Pamiętajmy, że nowy kanon istnieje tak naprawdę dopiero od września 2014 roku. Choć jestem jego zadeklarowanym apologetą, to mam pełną świadomość tego, że musi jeszcze minąć dobrych kilka lat, jeśli nie dekada, by rozrósł się przynajmniej w ćwierci tak bardzo, jak stary kanon. I można powiedzieć, że właśnie za tym najmocniej tęsknię – skalą, epickością i rozmachem odległej galaktyki, jej rozlicznymi erami historycznymi, mnogością światów, bohaterów i historii. Ale, jak już się rzekło, ten alternatywny świat Expanded Universe wcale nie zniknął, jest gdzieś obok i zawsze mogę do niego wrócić. Jeśli już coś może mnie boleć, to fakt, że po przeczytaniu każdej książki i każdego komiksu, nie wspominając o przejściu większości fabularnych gier, po prostu nie mam już nic do odkrycia w Legendach. Ach, jest jeszcze jedna rzecz, za którą naturalnie będę tęsknić – za postaciami! Jarael, Zayne, Dass Jennir, Thrawn, Mara Jade, Revan, Kyle Katarn, piloci Eskadry Łotrów… Pewnie w jakiejś formie część z nich powróci, tym niemniej, będę za nimi tęsknić.

Wixu: Nie jestem przesadnie zły na to, że stary kanon został wyrzucony na śmietnik historii. Przez lata rozrastał się w tempie geometrycznym, ale w którymś momencie stał się własną karykaturą. Expanded Universe oferowało co prawda ogrom historii, ale znaczna jego część była zupełnie bez sensu, wzbudzając litościwy uśmiech, a w skrajnych wypadkach złość, że ktoś wyciera sobie gębę marką Star Wars. Oczywiście, nie oznacza to, że EU nie oferowało niczego, za czym tęsknię. Wręcz przeciwnie! Przede wszystkim żałuję, że z uniwersum „wyrzucono” tak barwne i doskonale napisane postacie, jak Mara Jade, Kyle Katarn, Thrawn czy Dass Jennir. Brakuje mi również książek okołofilmowych, o których wspomniała Taraissu, bowiem świetnie dopełniały kulejące Epizody I-III. Ale przede wszystkim szkoda mi darzonej ogromną sympatią ery Starej Republiki: gier i komiksów z serii KotOR, historii Dartha Bane’a czy Revana. Wszystko przepadło lub zachowało się w bardzo szczątkowej postaci, vide epizod Bane’a w Wojnach Klonów. Z drugiej strony, dopóki nowy kanon nie będzie kolidował z tymi wydarzeniami – dziejącymi się kilka tysięcy lat przed filmami – będę je traktował w pełni kanonicznie. Tak więc, w pewnym sensie, dawne Expanded Universe wciąż jest dla mnie aktualne. A przynajmniej częściowo.

Kaelder: Brakuje mi troszkę tej magii, która wcześniej towarzyszyła wprowadzeniu nietuzinkowych postaci – bohaterów książek, gier i komiksów. Do niektórych każdy z nas zdążył się już przyzwyczaić lub polubić, a jednak na chwilę obecną wielu z nich nie doczeka się rozwinięcia własnych historii. Wśród nich znajdują się m.in. bohaterowie KotORa (tak komiksowi jak i występujący w grze komputerowej), wspomniany już Thrawn, Mara Jade czy Kyle Katarn, a także wielu innych. Nie należy jednak sądzić, że wszystkie opowieści z ich udziałem zostały całkowicie wymazane i nigdy już nie będziemy mogli do nich sięgnąć. Książki, komiksy i gry są nadal dostępne, a także uznawane przez wielu fanów za kultowe i chętnie do nich sięgają. Bardziej niepokoi mnie jednak inna tendencja, jaka pojawiła się w związku z pracami nad Przebudzeniem Mocy. Mam tu na myśli bardzo małą ilość ras obcych niezwykle popularnych nie tylko w EU, lecz także we wcześniejszych filmach. Trudno pogodzić się, przynajmniej mnie, z brakiem Trandoshan, Iktotchich, Rodian, Twi’leków oraz wielu innych charakterystycznych obcych występujących w tamtej galaktyce. Na ich miejsce pojawiły się co prawda inne rasy, jednak ciężko jest się przyzwyczaić do nich i musi minąć trochę czasy, by zaskarbiły sobie sympatię zatwardziałych fanów.