Expanded Universe w nowym kanonie

Nadiru: Niedawno minęła druga rocznica przekształcenia Expanded Universe w Legendy i tym samym odesłania starego kanonu w stan spoczynku. Nie oznacza to jednak, że EU nagle przestało istnieć. Nie licząc ostatnich depozytariuszy dawnego kanonu, czyli gry The Old Republic i części gier Fantasy Flight Games, różne rzeczy z Legend mniej lub bardziej okrężną drogą zawędrowały do nowego kontinuum. Najlepszym tego przykładem jest naturalnie serial animowany Rebels, ale nie tylko w nim ukazują się postacie, planety, broń, czy różne nazwy z EU. Jak się Wy na to zapatrujecie?

JediPrzemo: Ja po tych dwóch latach trochę ochłonąłem. Moje uczucia ewoluowały z ogromnej furii i jeszcze większego focha na Disneya do lekkiego rozgoryczenia i walki o pamięć o Expanded Universe. Nadal mam nadzieję, że Myszka Miki się ogarnie i powróci do kontynuowania Legend. Co do Rebeliantów, to bardzo ciężko mi uwierzyć w nawiązywanie do EU z sympatii. Oglądając niektóre odcinki miałem wrażenie, że Filoni po prostu dysponuje jakąś grupą książką z nazwami i obrazkami, z której wybiera co lepsze rzeczy i zwyczajnie je wrzuca do serialu.

Marik Vao: Główną wymówką Disneya przy anulacji EU było to, że nie chcieli „ograniczać inwencji twórców” nowego kanonu, a tymczasem okazuje się, że nie dostaliśmy w nowym kanonie prawie nic rzeczywiście nowego: znane bronie, pojazdy, a nawet postaci, które stanowią uproszczoną wersję pierwowzorów z Legend. Rebels okazało się być wielką klapą i oglądają go głównie fani, więc naturalnym było odwoływanie się do EU, które znamy i kochamy. Mnie te nawiązania bardziej denerwują, niż cieszą. Zdecydowanie bardziej wolałbym zobaczyć w końcu tę zapowiadaną od tak dawna „inwencję”.

Nadiru: Dwie rzeczy wymagają sprostowania, bo obaj niezamierzenie wprowadzacie ludzi w błąd. Po pierwsze, Disney nie rządzi Star WarsStar Wars rządzi, i to żelazną ręką, Kathleen Kennedy wraz ze swoim zespołem doradców, w skład który wchodzi Lucasfilm Story Group. Po drugie, każdy w Lucasfilm Wam powie, że nie dość, że Dave Filoni zna EU, to serce mu się krajało za każdym razem, gdy w The Clone Wars musiał posłuchać Lucasa i zaprzeczyć czemuś, co było kanoniczne. Teraz za to stara się wtrącać elementy z Legend w ramach uczucia znacznie silniejszego, niż tylko sympatia. Ale wracając do tematu. Dlaczego denerwuje Was pojawianie się starych elementów w nowym kontinuum? Nie powinno Was cieszyć, że ktoś nawiązuje do tego, co kochacie, że Filoni i Lucasfilm Story Group pamiętają o starych książkach, grach i komiksach, i sprawiają, że znowu są częścią kanonicznej odległej galaktyki? Ja jestem niezmiennie przeszczęśliwy, gdy usłyszę znajome słowo albo zobaczę znajomy okręt.

JediPrzemo: Tak naprawdę to średnio interesuje mnie kto rządzi marką Star Wars, interesują mnie efekty tych rządów, a te są jakie są. Taaak, spotkałem się z argumentem, że The Clone Wars wyglądały jak wyglądały przez Lucasa, ciekawe jednak, że do Rebels się nie wtrąca, a poziom podniósł się naprawdę nieznacznie i to głównie względem pierwszych sezonów. Dlaczego mnie to denerwuje? Ponieważ absolutnie nic z ich pojawienia się nie wynika! Widzimy znajomy kształt, słyszymy znajomą nazwę i tyle. Wszystko inne co się z tym wiązało zostaje kompletnie zmienione. Przypomina mi to po prostu lep na starych fanów, którzy zwyczajnie dają się złapać, bo łudzą się, że to oznacza przywrócenie do życia ich ulubionych historii, po czym okazuje się, że kończy się na nazwie lub wyglądzie.

Nadiru: Poziom seriali to osobna kwestia, po prostu warto zauważyć, że bez wpływu Lucasa nie byłoby kanonicznych zgrzytów w The Clone Wars. Zostańmy jednak przy Rebels. Nie powiesz mi chyba, tak na poważnie, że spodziewasz się, by w serialu animowanym dla dzieci, w odcinkach liczących nieco ponad dwadzieścia minut pokazano to, o czym w Legendach pisano całe książki? O jakim przywracaniu życia może być tu mowa? Nie można mieć takich wymagań i oczekiwań! A i nie zgodzę się z Tobą, że nic wynika z pojawienia się elementów z EU. Mieliśmy całe dwa, pełne odcinki z Interdictorem i lotniskowcem-krążownikiem typu Quasar Fire w rolach głównych. Tak więc nie tylko widzimy nazwę i kształt, ale dostajemy całą historię obudowaną wokół i dotyczącą rzeczonej nazwy i kształtu. Czy to mało?

Marik Vao: Ja nie zgodziłbym się z JediPrzemo i uważam, że poziom Rebels jest o wiele niższy od The Clone Wars, choć w nowym serialu nie ma ani śladu wpływu Lucasa. Dlatego zgodzę się w sprawie efektów: możemy dostać kilka elementów z Expanded Universe i nie muszą one mieć małej roli, jednak pytanie podstawowe brzmi: po co? Jeśli chcą nam dać Legendy, niech je kontynuują, a jeśli chcą tworzyć coś oryginalnego, to niech wreszcie zaczną. Póki co, rzucanie nawiązaniami do EU jest lepem na fanów z Twoim podejściem, Nadiru. Chwytem marketingowym, niczym więcej.

JediPrzemo: Pamiętajmy, że The Clone Wars potrzebowało aż 4 sezonów, żeby zaczęło zyskiwać klimat. Według mnie Rebelianci obecnie są odrobinę lepsi od pierwszych serii TCW. Co do Expanded Universe, to owszem, dostajemy odcinki z danymi okrętami, ale czy faktycznie poznajemy ich historię? Wystarczyłby piętnastosekundowy dialog w stylu: „Ezra – Nigdy nie widziałem takich okrętów! Kanan – Podobnymi latała przed wiekami Republika, gdy walczyła z Sithami, myślę, że będą pasować do floty.” Tyle wystarczyłoby żebym się z Tobą Nadiru zgodził. Obecnie dostajemy wyłącznie kształt/nazwę i stwierdzenie, że nie czas teraz na lekcję historii. Fajnie, że nawiązują, niefajnie, że bez minimum zaangażowania.

Nadiru: Widzicie, tu się z Wami nie mogę zgodzić. Pierwsze pytanie – po co? – jest bardzo łatwe. I nie, nie jest to jakiś lep, bo nie po to oglądam Rebels, by z lupą wyszukiwać nawiązań. Nawiązania biorą się z trzech powodów: bo twórcy sami są fanami Expanded Universe (mogę się założyć, że pewnie o tym nie pomyśleliście), bo nawiązania są fajne same w sobie i dlatego, że można. Po co wymyślać nowy krążownik interdykcyjny lub lotniskowiec, skoro w EU jest już taki i wygląda świetnie? Inna kwestia – skoro oczywistym jest, że Legendy nie będą już nigdy dalej kontynuowane, to wolisz, by nigdy więcej nic się z nich nie pojawiło w nowym kanonie? A jeśli chodzi o brak zaangażowania, to powtórzę się – dwadzieścia minut odcinka serialu to nie miejsce na rozwijanie historii każdej rzeczy, jaką widzimy na ekranie, niezależnie od tego, czy jest nowa, czy pochodzi z EU. Ba, nawet powiem tak: czy epizody wszystko wyjaśniały? Nie! Imiona i nazwy większości broni, pojazdów i rzeczy tak w Klasycznej, jak i Nowej Trylogii poznajemy z wtórnych źródeł, opisów i książek. Filmowo-serialowa odległa galaktyka nie służy do objaśniania, ale pokazywania.

JediPrzemo: Nadal bardzo ciężko mi uwierzyć, że twórcy Rebels są fanami EU i tych kilka okrętów raczej mnie o tym nie przekona. Jeśli powstanie przewodnik, w którym faktycznie będziemy widzieć, że brali coś więcej z Expanded Universe, niż tylko nazwę i kształt, to na pewno będzie to dla mnie bardziej przekonujące. Owszem, jeśli wytyczono nową linię fabularną, a EU odeszło do lamusa to wolałbym, żeby nic nie pojawiało się z nich w nowym kanonie, a jak już, to żeby wykonywano to porządnie. Aaa, rozumiem, dwadzieścia minut to mało, żeby chociaż napomknąć (mówimy o wspomnieniu, a nie o rozwijaniu całej historii), ale wystarczająco by wprowadzić postać, która pojawiła się tylko w jednym z kolejnych odcinków, i to może na pięć sekund, z jednym zdaniem – vide Ketsu. Nie oczekuję, że wszystko wyjaśnią, tylko dowodu, że EU to dla nich coś więcej, niż słownik obrazkowy.

Marik Vao: Nadiru, właśnie tak myślę. Skoro kasowali Expanded Universe, to dlaczego teraz tyle z niego czerpią? Wolałbym właśnie, by nie było nic, albo prawie nic z Legend. Jeśli mówią o kreatywności, to ich obowiązkiem jest teraz pokazać, że rzeczywiście mają coś do zaoferowania. Traktowanie EU jako „słownika obrazkowego”, jak to ujął JediPrzemo, to po prostu lenistwo i skrajny brak kreatywności. A jeśli nie widzisz lepu, który stosuje się na fanach, to spójrz na przypadek Malachora w Rebels. Nie dostaliśmy nic związanego z Malachorem, jakiego znamy z EU, ale nazwa została wciśnięta. Po co? Właśnie po to, by wzbudzić emocje w tych, dla których ta nazwa coś znaczy.

Nadiru: Wzbudzenie emocji? Tak, zgadzam się w pełni. Lep? W żadnym wypadku. Widzę, że choć macie nieco przeciwstawne opinie, obaj będziecie srodze rozczarowani nie tylko dalszymi sezonami Rebels, ale i resztą nowego kanonu – z jednej strony dlatego, że będzie EU za mało i zostanie ono potraktowane „po łebkach”, a z drugiej dlatego, że w ogóle się pojawia. Ale nawet jeśli prawdą jest, że dla twórców serialu (i innych gwiezdnowojenncyh pozycji) Expanded Universe to taki słownik obrazkowy, z którego wyjmują co fajniejsze rzeczy, by użyć ich w swoich opowieściach, to powiedzcie mi – co jest w tym naprawdę tak złego? Bo jak Was czytam, to po prostu nie wierzę, że głównym argumentem jest ten o braku kreatywności i niedostatecznym rozwinięciu tematu. Moim zdaniem patrzycie na całą sprawę wyłącznie przez pryzmat tego, że Expanded Universe przestało być kanonem i w rezultacie reagujecie na jakąkolwiek wzmiankę o nim i wykorzystywanie go w nowym kontinuum jako afront.

JediPrzemo: Jedyne, czym będę zawiedziony, to tym, że twórcy nie będą mieli tyle odwagi, żeby powiedzieć Kennedy: „To jest świetne i nie psuje nowych filmów, więc nie zmieniamy tego i bierzemy w całości!”. Nie podoba mi się myśl, że to, co już widziałem wcześniej nagle ma historię albo całkiem zmienioną, albo kompletnie pominiętą, dla mnie to brak szacunku zarówno dla pomysłodawców, jak i fanów – vide Mandalorianie. Ekipy robiącej serial nikt nie zmusza do korzystania z Expanded Universe, ale skoro już to robią z własnej woli bo (podobno) są miłośnikami starego kanonu, to w moim odczuciu powinni te elementy wykorzystać w całości i to jedyny zarzut jaki mam względem tego tematu. EU w Rebels – jestem na tak, chodzenie na łatwiznę – jestem na nie. Wybronić się w moich oczach mogą tylko przewodnikiem, w którym historia tych elementów będzie się pokrywać ze starym kanonem.

Marik Vao: Czytaliście może Wiedźmina? Te książki są świetnym przykładem, jak można wziąć znane wszystkim historie i opowiedzieć je w inny sposób. Tego brakuje w Rebeliantach. Jeśli nawiązania do EU mają być tylko rzucaniem starych nazw i pokazywaniem czegoś, co nie dość, że nie ma w sobie nic oryginalnego, to w dodatku stanowi tylko marną kopię, to trudno, żeby wzbudzało to aprobatę. Chlubnym wyjątkiem jest paradna wersja marszu imperialnego z pierwszego sezonu. Takie elementy się zapamiętuje. Interdictora w Rebels zdążyłem zapomnieć.

Nadiru: Ponieważ Rebels (i retrospektywnie The Clone Wars) jest nowym kanonem, dlaczego ktokolwiek miałby się w jakimkolwiek stopniu trzymać starego kanonu…? Przecież to absurd! Nie po to przerobiono EU na niekanoniczne Legendy, by kopiować z nich całe historie. Swoją drogą, to jest dokładnie to, czego Marik nie chciał – i jak na ironię losu to bodajże jedyna rzecz, co do której się z nim zgadzam. W innych kwestiach nie będzie między nami zgody. Mnie wypełnia radość, gdy widzę coś ze starego kanonu, Was rozgoryczenie lub wręcz złość. Ja cieszę się, gdy taki Interdictor stanowi oś jednego z odcinków Rebels, a Wy uważacie, że albo w ogóle nie powinien się był w pojawić, albo należy mu tak rozbudować historię, by z ekranu wręcz krzyczało „To jest z EU!” Ja wierzę w dobre intencje twórców nowego kanonu, Wy – zupełnie odwrotnie. Dla mnie EU to po prostu alternatywny kanon, a dokładniej kanon skończony i alternatywny do wszystkiego tego, co wymyślają teraz. I dlatego nie ma powodu, by cokolwiek z Legend przepisywać żywcem do nowego kanonu. Nawiązania, nowe historie ze starymi statkami, postaciami, planetami etc. to jest ta drogą, którą powinno się iść. Jak więc widać, każdy z nas widzi rolę Expanded Universe w nowym kanonie zupełnie inaczej i obawiam się, że nasze opinie w tym temacie raczej się do siebie nie zbliżą.