„Rebels 3×15: Trials of the Darksaber”

Nadiru: Twórcy chcieli zrobić odcinek spokojniejszy, pogłębiający postacie i wprowadzający nas do dużego wątku z udziałem Mandalorian, i udało im się to całkiem nieźle. Miałem obawy, że dwadzieścia minut treningu nie złożą się na ciekawą historię, a tu, proszę – takie pozytywne zaskoczenie. Sabine ukazała nam się od nowej strony, wreszcie wyjawiła swój największy sekret i powód, dla którego walczy z Imperium, i muszę przyznać, że wątek zmierza w dobrym kierunku. Jeśli chodzi o sam trening, troszkę mi się przypomina szkolenie Jainy Solo z Dziedzictwa Mocy, tyle że, rzecz jasna, w nieco odwrotną stronę. W każdym razie na ekranie wypada to fajnie, a wisienką na torcie jest ostatni pojedynek – emocjonujący, szybki i zrealizowany zgodnie z najlepszymi tradycjami gwiezdnowojennych zmagań na miecze świetlne, czyli takich, gdzie w ruch poza „świetlówkami” idą także słowa. Kolejna bardzo dobra pozycja w drugiej połówce trzeciego sezonu, na 9/10

JediPrzemo: Odcinek oglądało mi się zaskakująco przyjemnie, zawsze w książkach i filmach lubiłem rozdziały, w których bohater był poddawany treningowi i nie zawiodłem się tym razem. Cieszy mnie stałe pogłębianie postaci Sabine oraz rzut oka na historię darksabera oraz Mandalorian. Oczywiście, nadal nie umywają się do tych znanych nam z Legend, ale sama opowieść była interesująca. Walka była fajnie przedstawiona jak na pojedynek Jedi z kimś niewrażliwym na Moc, a dialogi też z odcinka na odcinek są coraz lepsze. Cieszy mnie, że faktycznie kolejne przygody Rebeliantów stają się coraz poważniejsze i odchodzimy od przesadnej familijności. Ostatnim aspektem, który zasługuje na uwagę jest muzyka, której słuchało się bardzo przyjemnie i która została idealnie wkomponowana. Jeden z bardziej udanych odcinków tego sezonu. 8/10.

Taraissu: Pomysł na odcinek dość sztampowy, Mandalorianie nigdy nie wydawali mi się specjalnie ciekawi, a Sabine nie trafi nigdy do mojego top 10 ulubionych postaci Star Wars, ale i tak podobało mi się. Trials of the Darksaber nawiązuje do klasycznych wątków Gwiezdnych wojen, w których nie chodzi tylko walkę ze złem, ale i o walkę wewnętrzną, którą każdy toczy w sobie. Przegrana prowadzi na ciemną stronę, wygrana potrafi wyzwolić i rozwinąć potencjał bohatera. To właśnie widzimy w tym odcinku. Sabine zmaga się ze swoim poczuciem winy, Kanan z własnymi demonami, ale koniec końców oboje wznoszą się ponad swoje graniczenia. Dodatkowo dostajemy smakowity wątek z przeszłości Sabine, a całość okraszona jest muzyką kojarzącą się z takimi filmami jak Hero czy Dom latających sztyletów. Mocne 8,5/10.

Dark Dragon: Poruszający odcinek, naprawdę wybijający się ponad inne. Całość bardzo mi przypadła do gustu. Począwszy od animacji w stylu 2D opowiadającej historię darksabera. Następnie budowanie nowej więzi między postaciami. Sabine zawsze wydawała mi się postacią unikającą konfrontacji z samą sobą i okazały się to trafne odczucia. Tutaj nastąpił poważny progres w sferze uczuć, umiejętności i zaufania między postaciami. Pojedynki w szekspirowskim stylu (zwłaszcza ostatni), rodem z Oryginalnej Trylogii, ale jednocześnie bardziej dynamiczne. To jest ten klimat, którego chciałbym doświadczać częściej w Rebelsach. Dodatkowo odcinek jest bezpośrednie preludium do dalszej części historii związanej z Mandalorianami. Dalej nie jest to jakaś bezpośrednio połączona większa historia jak w The Clone Wars, ale jesteśmy na dobrej drodze.