Najbardziej żenujące pary w „Star Wars”

Tarkin i Daala

Powiem szczerze – nie znam innego oficera Imperium, który wydawałby mi się bardziej aseksualny niż Tarkin. Zawsze w tym kontekście bawiły mnie stare, już legendarne, rewelacje o jego małżonce, chociaż była to raczej para skojarzona na zasadzie starych układów dynastycznych. Jednak to zaledwie początek. Expanded Universe dało wielkiemu moffowi również kochankę… Kochankę oczywiście rzekomo błyskotliwą i genialną, prześladowaną przez złych szowinistów z Akademii. I jakkolwiek przyjęłabym na spokojnie fakt, że tego geniusza wyrwał z toksycznych układów i zapewnił jej warunki nieco bardziej sprzyjające rozwojowi talentów, które Daala miała posiadać, nie kupuję już tego, że zrobił sobie z niej kochankę. Powód? Tarkin zawsze wydawał mi się być tym, który kieruje się jedynie bardzo zdrowym rozsądkiem i absolutnie nie uwikłałby się w taki romans. W czym ten romans gorszy jest od innych, zapytacie. Ano w tym, że – przy całym uwielbieniu rudej dla gubernatora – była to de facto sytuacja, w której duuużo starszy stopniem oficer nawiązuje romans z panienką świeżo z Akademii, stawiając ją w pozycji raczej niewygodnej – choćby w kwestii powierzenia jej nadzoru nad Laboratorium Otchłani i jeszcze kilku innych decyzji. Ja się dziwię, że Daala nie słyszała zarzutów o karierze robionej przez łóżko zdecydowanie częściej. Ogólnie, wątek tak głupi i tak bez sensu, jakich niewiele, nawet w Expanded Universe. [Cathia]

Wedge Antilles i Qwi Xux

On – jeden z najlepszych pilotów w galaktyce, legenda Sojuszu, weteran bitwy o Yavin i Endor. Ona – genialna naukowiec stojąca za stworzeniem najbardziej śmiercionośnych superbroni Imperium, a jednocześnie ofiara własnej naiwności i wiary w dobro Imperium. Czy takie połączenie mogło się nie udać? Ależ oczywiście! Pomysł był naprawdę całkiem niezły (może poza totalnym nieogarnięciem Qwi), ale wykonanie… Ich związek zaczyna się nagle i równie nagle się kończy. Kevin J. Anderson tak bardzo chciał stworzyć z nich parę, że stwierdził, że to oczywiste, że są razem i tyle. Nie ma między nimi żadnej chemii, nie czujemy w jaki sposób się sobie spodobali i co tak naprawdę ich do siebie przyciągało. Prawdziwym testem jest wymazanie pamięci Xux przez Kypa Durrona, co natychmiast kończy cały związek. Wedge próbuje go ratować, ale pani naukowiec wyraźnie nie jest nim zainteresowana w najmniejszym nawet stopniu, co skłania do zastanowienia się, o co jej wcześniej chodziło? Poczucie wdzięczności? Fascynacja? Czemu w takim razie nie pojawia się to w tej chwili, za drugim razem? Nie kupuję tego. [JediPrzemo]

Luke Skywalker i Callista Ming

Za mieczem świetlnym panny sznurem…? Niespecjalnie się to rymuje, natomiast niewątpliwym faktem jest, że spośród wszystkich bohaterów Star Wars, największym wzięciem żeńskiej części odległej galaktyki cieszył się nie Lando „Lowelas” Calrissian, czy Han „Łajdak” Solo, ale stary poczciwy farmer wilgoci z Tatooine, Luke. Iluż to on nie miał dziewczyn… Geariel Captison, Jem Ysanna, Akanah, niejaka Mary (broń Mocy nie mylić z Marą Jade!), by podać tylko kilka. Ale żadna nie może się równać z Callistą Ming. Oj, nie. Zacznijmy od tego, że rycerz Jedi Callista Masana – bo tak brzmiało jej oryginalne nazwisko – urodziła się co najmniej dwadzieścia lat przed swoim przyszłym kochankiem. W pewnym momencie przeniosła swoją świadomość (!) do komputera pewnej zaginionej superbroni Imperatora (tych było chyba jeszcze więcej, niż dziewczyn Luke’a…), gdzie trzydzieści lat później wpadł na nią Skywalker. Tak się jakoś przypadkiem zdarzyło, że jedna z uczennic Luke’a, blond piękność imieniem Cray Mingla, poświęciła się dla zniszczenia tej superbroni, przy okazji oddając swoje ciało Calliście. Wygodne, prawda? Niestety, Callista jednocześnie straciła przy tym zdolność władania Mocą… z wyjątkiem jej ciemnej strony. Koniec końców, Callista doszła do wniosku, że nie może kochać Luke’a bez Mocy i odeszła. Ku niewysłowionej radości wszystkich fanów, którzy musieli to wszystko czytać w ramach tzw. trylogii Callisty, trzech książek tak żałośnie słabych, że trafiają na każdą listę najgorszych historii starego kanonu. [Nadiru]

Jaina Solo i reszta świata

Zanim Jaina Solo stała się Mieczem Jedi, heroiczną bohaterką na miarę Star Wars, autorzy książek mieli na nią wiele mniej lub bardziej udanych pomysłów. Zdecydowanie relacje romantyczne należały do tych nietrafionych. Wśród adoratorów córki Hana i Lei znalazł się między innymi mistrz Jedi Kyp Durron. Wzajemny stosunek Jainy i ok. dziesięć lat starszego Kypa był trudny do określania nawet przez samych zainteresowanych. Relacja ta nie przypominała klasycznego układu uczeń-mistrz, ale również nie miała cech romantycznej znajomości. Koniec końców została określona jako partnerska i zakończyła się, gdy Jaina zainteresowała się Jaggedem Felem.

I tu dochodzimy do skomplikowanego wielokąta uczuciowego Zekk-Jaina-Jagged, którego nie powstydziłaby się żadna telenowela brazylijska ani twórcy Mody na sukces. Zekk był wieloletnim przyjacielem Jainy Solo, a po jego wstąpieniu do Akademii Ciemnej Strony ich relacja pogłębiła się, jednak żadne nie odważyło się przyznać do swoich uczuć (idealny temat na komedię romantyczną). Jednak na przestrzeni lat uczucie przygasło i przerodziło w więź czysto platoniczną i mimo starań Zekka, Jaina nie wyrażała właściwie zainteresowania wiązaniem się z nim. Jeszcze kilka lat przed wybuchem Drugiej Galaktycznej Wojny Domowej, Jedi Solo przekonywała samą siebie, że wcale nie jest również zainteresowana Jaggedem Felem. Rozważała nawet możliwość, że może po prostu jest jej pisane nie być kochaną przez nikogo (serio!).

W trakcie wydarzeń trylogii Mroczne gniazdo relacja Jainy i Zekka wydawała się znowu bardzo bliska, ale sami zainteresowani uparcie twierdzili, że łączyła ich tylko przyjaźń. Cało to pogłębienie relacji zbiegło się z poszukiwaniami Alemy Rar, w trakcie którego młodzi Jedi, pod wpływem kilickich feromonów, stali się Dwumyślnymi (przez co między innymi roili sobie, że mają czułki, którymi dotykają się jak na prawdziwe robale przystało!). Tak się złożyło, że w całej akcji brał również udział Jagged Fel (i tu wkraczamy na wyższy poziom abstrakcji). W wyniku wspomnianego głębokiego połączenia nasi bohaterowie współodczuwali swoje emocje i w ten sposób uczucia jakie Solo żywiła wobec Fela, udzieliły się również Zekkowi. Tak narodził się trójkąt Zekk-Jaina-Jagged, gdyż Solo zaczęła skłaniać się w kierunku obojga. To z kolei zaowocowało rywalizacją między panami, która trwała jeszcze jakiś czas po uwolnieniu bohaterów spod wpływu kilickich feromonów. Problem trójkąta definitywnie rozwiązało zniknięcie Zekka, który po jakimś czasie pojawił się ponownie, ale już związany z hapanką Taryn Zel. Zaś Jaina Solo koniec końców związała się z Jaggedem Felem. Niby wszystko skończyło się dobrze, ale ja do dziś czuję się nieswojo widząc mrówki. [Taraissu]

Ulic Qel-Droma i Nomi Sunrider

Teoretycznie para najzupełniej normalna, choć, rzecz jasna, z problemami. Ciężko angażować się w intensywny romans, kiedy ma się galaktykę do ocalenia. Nie jest to też przypadek pary przynajmniej na pierwszy rzut oka dopasowanej na siłę – w końcu razem walczyli, przebywali, spędzali wolny czas… A jednak coś tu mi nie zagrało. Kiedy przeczyta się zarówno Dark Lords of the Sith, jak i The Sith War, oczywistym jest, że historia zmierzała tutaj wszędzie, ale na pewno nie do happy endu. A jak sprawić, by opowieść o zdradzie, rodzinie i wyborach moralnych była jeszcze bardziej przejmująca? Ano dorzucić do tego ździebko miłości – tak więc z pary przyjaciół, towarzyszy broni, robimy kochanków, będzie dramatyczniej. Za każdym razem kiedy Sunrider próbuje ocalić Qel-Dromę, powinniśmy czuć… współczucie? Zrozumienie? Ja generalnie odczuwam irytację, zwłaszcza kiedy to oczywiście Nomi musiała być tą, która Ulica od Mocy odcięła. Nie kupuję też tego swoistego pojednania lata później na Rhen Var. Ktoś tam musiał się w kimś zakochać, padło na Nomi i Ulica. Szkoda, że tej chemii nie czuć zupełnie – kiedy Nomi podejmuje pod koniec DLotS decyzję, by pozostawić Ulica swojemu losowi, brzmi zupełnie jak jego matka. [Cathia]

Cade Skywalker i Azlyn Rae

Cade wraz z Azlyn przeżyli w przeszłości swoją młodocianą miłość. Po ataku na Ossus każde poszło swoją ścieżką. Uznali się wzajemnie za zmarłych i pozostawili wspomnienia za sobą. Ich następne spotkanie siedem lat później zaczyna się od podstępnych i zwodniczych działań Rae (w końcu jest teraz Imperialnym Rycerzem). Zresztą Skywalker ma już skomplikowaną (jednak obiecującą i oczywiście jedną słuszną) relację miłosną, której głównym „składnikiem” jest Deliah Blue. Niestety Moc najwyraźniej „chciała”, żeby Rae została zarażona plagą Rakghouli, Cade leczy ją korzystając ze swoich wyjątkowych zdolności Mocy i… ich wspomnienia zaczynają wracać, wręcz ich zalewać. Nagle zdają sobie sprawę jak to „naprawdę się kochają”, spędzając wspólnie noc i tak dalej. Seria następujących zdarzeń jest bardzo szybka – Rae zostaje poważnie ranna w starciu z Sithem. Jej życie wisi na włosku, więc oczywiście Cade znowu używa Mocy, by ją uleczyć. Istotnym faktem jest to, że Azlyn tego nie chce. Chciałaby stać się jednością z Mocą. Skywalker tego nie rozumie. Leczy ją wbrew jej woli. W konsekwencji ona zostaje cyborgiem, a cała „miłość” wyparowuje w mgnieniu oka. Takie to było niepotrzebne, naciągane… albo po prostu źle napisane. [Dark Dragon]

Anakin i Padme

Para, którą (niestety) zna każdy fan Gwiezdnych wojen. Oglądając Nową Trylogię można dojść do wniosku, że George Lucas w wielu momentach przesadził budujących związek tych dwojga ludzi i wplatając w to dziwaczne dialogi. To, co miało wyglądać na zakazaną, dojrzałą i pełną pasji miłość (on – rycerz Jedi, który przyjął śluby czystości i wyrzekł się przywiązywania do drugiego człowieka; ona – senator i zaangażowana w sprawy polityczne bojowniczka o wolność oraz demokrację) przypominającą szekspirowski dramat Romeo i Julia, okazało się być wykrzywionym o 360 stopni kiepskim romansem widocznym gołym okiem przez każdego postronnego obserwatora.

Znakomicie moim zdaniem sparodiowano to w serialu Robot Chicken oraz piosence Weird Ala Yankovica, wyśmiewającej różnicę wieku między Anakinem a Padme. W Mrocznym widmie przyszły padawan ma bowiem 9 lat, a królowa jest od niego 5 lat starsza. Nawet śmierć Padme, której „zabrakło woli do życia”, wydawała się przypominać losy bohaterek telenowel południowoamerykańskich przyłapanych na niedwuznacznej sytuacji z przyjacielem kochanka. Samo uczucie okazuje się nie być porywające, czy chwytające za serce, nawet z perspektywy czasu. Nie mniej jednak jego konsekwencją dla odległego uniwersum stała się ostateczna przemiana Anakina w Dartha Vadera oraz przyjście na świat bliźniąt: Lei i Luke’a. [Kaelder]