Przebudzenie Mocy przyniosło nam wiele nowych postaci do uniwersum Gwiezdnych wojen. Moim ulubieńcem już od pierwszych minut filmu stał się Poe Dameron, zuchwały pilot Ruchu Oporu. Pewnie wynika to z faktu, że postać grana przez Oskara Isaaca jest kompilacją cech kilku ważnych dla sagi (i oczywiście dla mnie!) bohaterów. Od kogo bowiem Poe zyskał swój urok, luz i cwaniackie teksty? Kogo żywcem przypomina lecąc w kabinie X-winga wraz ze swoim przyjacielskim astromechem? Odpowiedź jest oczywista. I właśnie dlatego ze zniecierpliwieniem oczekiwałem najnowszego numeru Star Wars Komiks, w którym Poe Dameron gra główną rolę.
Numer czasopisma zawiera wszystkie sześć zeszytów historii o młodym pilocie, w oryginale opublikowanych w dwóch częściach – Poe Dameron 1-3: Black Squadron i Poe Dameron 4-6: Lockdown. Miło, że wydawca zdecydował się ukazać je w jednym numerze, bo nie jestem zwolennikiem dzielenia historii, jak uczynił to Egmont w przypadku dwuczęściowego Rozbitego Imperium. Wracając do aktualnego numeru: historia skupia się na próbie dotarcia do Lora San Tekki, który może pomóc w odnalezieniu zaginionego Luke’a Skywalkera. Po seansie Przebudzenia Mocy wiemy, że misja okazała się sukcesem, komiks zaś poszerza naszą wiedzę o to, z jakimi przeszkodami zetknął się Poe, nim odebrał na Jakku fragment bezcennej mapy.
Młoda krew w komiksowym uniwersum… w końcu!
Komiks wreszcie nawiązuje do Epizodu VII, na co czekałem od wielu miesięcy, będąc lekko zmęczonym historiami dziejącymi się pomiędzy epizodami Oryginalnej Trylogii. Historia Poe Damerona to powiew świeżości, faktyczne rozszerzenie uniwersum, odpowiedź na część pytań, jakie rodziły się w głowie widza w trakcie i po seansie Przebudzenia Mocy. Dzięki komiksowi poznajemy postaci, które przewijają się przez Epizod VII, dowiadujemy się, jaką odgrywają rolę w galaktycznym konflikcie, wreszcie – na czym najbardziej mi zależało – rozumiemy, dlaczego Poe Dameron uznawany jest za najlepszego pilota Ruchu Oporu. Wszystko to za sprawą niezwykle szerokiej palety jego umiejętności, wliczając w to nienaganną sztukę pilotażu, improwizowania i wywijania się z najcięższych opresji. Trudno nie polubić gościa, który z uśmiechem na ustach jest w stanie wykiwać Najwyższy Porządek.
Komiks, jak wspomniałem wcześniej, składa się z dwóch części. Nie będę spoilerował historii, bo nie w tym rzecz, muszę jednak napomnieć, że poziom zeszytów jest rożny. Pierwsze trzy byłyby świetne, gdyby nie (to nie pomyłka!) wielkie jajo. Akcja z nim związana wzbudziła we mnie uśmiech politowania, jakbym powrócił do absurdalnych wydarzeń z książek czy komiksów ze starego kanonu. Rozumiem, że gwiezdnowojenny świat jest obszerny i niejednokrotnie zaskakuje, jednak gigantyczne jajo i późniejsze wydarzenia z nim związane jakoś wytrąciły moje poczucie immersji. Sięgając po numer zrozumiecie w mig, co mam na myśli. Druga część historii, W zamknięciu, jest znacznie lepsza. Oferuje wartką i satysfakcjonującą akcję, pojawia się postać poznana wcześniej w zeszytach serii Star Wars, która przypomina, że losy starego Skywalkera i nowego pokolenia rebeliantów dzieją się w jednym uniwersum i wzajemnie przeplatają.
Z klasyczną kreską Dameronowi do twarzy
Komiks narysowany jest bardzo zachowawczo. Cenię sobie kreskę oryginalną, niebagatelną, jak w serii o Lando czy Chewbacce (która, mam nadzieję, kiedyś się w Star Wars Komiks pojawi). Przygody Poe Damerona wizualnie przypominają główną serię Star Wars, co akurat wadą nie jest, ale specjalnie komiksu nie wyróżniają. Na początku nieco żałowałem, że strony komiksu wyglądają do bólu klasycznie, a o wszelkich wizualnych walorach czytelnik zapomina gdzieś na drugiej stronie czasopisma. Po chwili uznałem, że taka konwencja odpowiada zaprezentowanej historii. Komiks jest wizualnie stonowany i nie odciąga czytelnika od akcji, która prowadzona jest w sposób iście filmowy. Eksperymenty kolorami czy użytą techniką mogłyby tu jedynie zaszkodzić.
Numer Star Wars Komiks z uroczym pilotem Ruchu Oporu to miła odskocznia od flagowych serii komiksowych Marvela. Przyciąga czytelnika głównym bohaterem, od którego wręcz bije charyzma i potencjał na kolejne przygody. Poe Dameron bardzo szybko stał się moją ulubioną postacią w Przebudzeniu Mocy, a po jego komiksowych przygodach tylko się w tym utwierdzam.