Trzy filmy Harrisona Forda, które trzeba zobaczyć

Czas, by w naszym cyklu zająć się grubą rybą, jedynym aktorem z oryginalnej trójki, który wypłynął na szerokie wody i zagrał w dziesiątkach kasowych hitów. Chociaż ostatnio X muza specjalnie go nie rozpieszcza – zdarza mu się grać w nędznych produkcjach – to w latach 80. i na początku 90. był jedną z najbardziej rozchwytywanych gwiazd dużego ekranu. Ponieważ wszyscy znamy go z roli Indiany Jonesa i żaden szanujący się fan Star Wars nie powinien się przyznawać do ewentualnej nieznajomości serii o słynnym archeologu, dlatego pochylę się tu nad innymi wartymi uwagi dziełami, w których pierwszoplanową rolę zagrał Harrison Ford.

Blade Runner (Łowca androidów – 1982)

Miałem nie zaczynać od kultowych ról, ale cóż poradzić, jak tuż za Hanem i Indianą jest Rick Deckard? Legendarny Blade Runner Ridleya Scotta rokrocznie trafia na szczyty listy najlepszych filmów sci-fi w historii, chociaż pierwotnie krytycy mieli o nim podzielone zdania. Ponadto, mimo głośnych nazwisk tak w obsadzie, jak i za kamerą, okazał się finansową klapą. Harrison Ford gra w nim zgorzkniałego, wypalonego łowcę replikantów, czyli syntetycznych ludzi, którzy są na Ziemi zakazani i tym samym ścigani. Oczywiście, nie wszystko idzie zgodnie z planem… i nie zawsze wiadomo, kto jest naprawdę replikantem, a kto człowiekiem. Swoją rolę Ford zagrał znakomicie, a sam film jest pod niemal każdym względem majstersztykiem i w pewnym stopniu zainspirował wygląd Coruscant w scenie pościgu z Ataku klonów.

The Mosquito Coast (Wybrzeże moskitów – 1986)

Jeden z bardziej nietypowych filmów w karierze Forda, który również początkowo nie cieszył się szczególnym uznaniem krytyków i również nie zwrócił się producentom. Ford gra tu u boku Helen Mirren nieco niezrównoważonego psychicznie wynalazcy i ojca dwójki dzieci (jedno z dzieci gra River Phoenix, parę lat później wcielający się w młodego Indianę Jonesa w prologu Ostatniej krucjaty), który postanawia porzucić Amerykański Sen na rzecz innego snu: o zamieszkaniu w dziczy Ameryki Środkowej i zrealizowaniu tam swoich utopijnych wizji. Lekko maniakalny, szukający wszędzie wrogów i oderwany od realiów Harrison Ford to widok, jaki rzadko, bardzo rzadko oglądamy. I właśnie dlatego wypada go obejrzeć.

Świadek (The Witness – 1985)

Jedyny z tej trójki film, który nie tylko dużo zarobił, ale zyskał też bardzo dobre recenzje. Ba, film był nominowany aż do ośmiu Oscarów, a jednego z nich mógł zgarnąć właśnie Harrison Ford (nawiasem mówiąc, była to jego jedyna nominacja do Nagród Akademii). Za co? Za rolę policyjnego detektywa, który musi chronić tytułowego świadka – ośmioletniego chłopca. I nie byłoby w tym nic szczególnie oryginalnego, gdyby nie fakt, że chłopiec jest amiszem i wychowuje go samotna, oczywiście bardzo atrakcyjna matka. Zderzenie kultur, historia miłosna i kryminalna w jednym to wybuchowa mieszanka, która w tym wypadku zaowocowała znakomitym, jednocześnie trzymającym w napięciu i kameralnym filmem.