Najfajniejsze zawody odległej galaktyki

Znacie już najbardziej przekichane zawody świata Gwiezdnych wojen, nadeszła zatem pora na przedstawienie tych najfajniejszych – a przynajmniej tych, które mi się takimi wydają. O ile wymienienie najgorszych nie sprawiło mi żadnego kłopotu, tak z wybraniem najlepszych problem był i to duży. Z jednej strony wydaje się, że sporo ich, ale po dłuższym zastanowieniu, nie jest aż tak różowo.

Branża holofilmowa

Jak sama nazwa wskazuje, świat Gwiezdnych wojen to w znacznej mierze konflikty, a cóż innego jest lepszym materiałem na film? Z książek i komiksów wiadomo, że w odległej galaktyce też mieli filmy, tylko w wersji holograficznej. Wyobrażacie sobie bycie takim gwiezdnowojennym filmowcem? Kręcić dokument o, dajmy na to, Separatystach? Albo jeszcze lepiej – grać w czymś takim! Zostać Bradem Pittem albo Emmą Watson odległej galaktyki. Wow, to by było coś.

Agroturystyka na Naboo

Słońce, woda, lasy, łąki, Gunganie – dla mnie to idealne miejsce na wakacje. I dla Anakina Skywalkera, bo przecież na Naboo nie ma piasku… a na pewno nie ma go tyle, co na Tatooine. Stąd mój pomysł na biznes idealny: pobudować domki (wiecie, takie drewniane bungalowy) i hotele w co piękniejszej okolicy i czekać na turystów, którzy oczywiście będą do nas ściągali tłumnie. Naboo powinno szczególnie zainteresować wędkarzy, bo tak gigantycznych ryb nigdzie indziej nie znajdą. A nam pozostaje liczyć kredyty.

Łowca nagród

Sam sobie jesteś sterem, żeglarzem i okrętem (byle tylko nie oceanem)? Poważnie, kto z Was nie chciałby być łowcą nagród? Własny statek, gadżety (jet pack!), do tego taka broń, że niejedno wyposażenie wojskowe może się schować… No i kasa. Chociaż wiadomo, że trzeba się porządnie narobić, żeby wynagrodzenie w ogóle otrzymać. Ale w której pracy tak nie jest?

Sith

Nie wiem, czy można to nazwać zawodem (w końcu za pracę dostaje się pieniądze), ale pomyślcie – macie miecz świetlny, Moc i… właściwie żadnych zasad. Bardzo duża swoboda, zwłaszcza w porównaniu do reguł, jakich muszą trzymać się Jedi, nie wspominając o wymysłach, pożal się Mocy, Rady! Dziękuję, postoję. Wolę Ciemną Stronę!

Imperator

Wreszcie praca marzeń! Brak szefa, zastępy podwładnych i straszydło w czarnej zbroi jako sługus. Ponadto, cała galaktyka u Twoich stóp… Ech, rozmarzyłam się, ale zostanie Imperatorem to trochę jakby wygrać kosmiczną Grę o Tron. Tylko stanowczo odradzam budowanie śmiercionośnych superbroni przypominających księżyc – ta historia jeszcze nie miała dobrego zakończenia, przynajmniej dla Wielkiego Złego.

A jaka jest Wasza gwiezdnowojenna praca?