Ostatni Jedi pełen jest epickich, wzruszających i zaskakujących scen – a niektóre z nich są jednocześnie epickie, wzruszające i zaskakujące. Kierując się tymi właśnie kryteriami, kolektywnie wybraliśmy siedem najlepszych scen Epizodu VIII. Oczywiście zestawienie zawiera spoilery.
Nieoczekiwane pojawienie się i lekcja Yody
Przed seansem starałem się unikać spoilerów odnośnie Ostatniego Jedi i skupiłem się na fanowskich teoriach. Tym bardziej więc pojawienie się mistrza Yody było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Szczerze, zupełnie nie spodziewałem się sceny z jego udziałem. Ale na tym nie koniec – nie dość, że się pojawił, to jeszcze na dłużej, niż tylko jedno ujęcie. Gdy zobaczyłem szpiczaste uszy na ekranie, ucieszyłem się i zmartwiłem jednocześnie. Przez ułamek sekundy bałem się, że to wszystko, co zobaczą widzowie – ujęcie jak duch Yody przygląda się wydarzeniom. Na szczęście reżyser dał nam więcej – fenomenalną rozmowę między podstarzałym Lukiem Skywalkerem i jego dawnym mistrzem, który ukazał się jako duch Mocy. I choć w pierwszej chwili ten drugi wydał się strasznie sztuczny (wszak to robiona techniką komputerową kukła), bardzo szybko to wrażenie przeminęło. Bo Yoda pozostał dalej tym samym starym dobrym mistrzem Jedi – z poczuciem humoru i trafnymi puentami. Jego słowa dają dużo do myślenia nie tylko Luke’owi. [Suweren]
Śmierć Snoke’a
Wielu fanów, którzy poszli na Ostatniego Jedi umierało z ciekawości, która z teorii o Snoke’u okaże się prawdziwa. Osobiście nie wierzyłem w żadną z nich, ani w to, że dowiemy się w tym epizodzie o jego przeszłości czegoś więcej, ale jego śmierć i tak była całkowitym zaskoczeniem! W przeciwieństwie do wielu osób uważam, że to była naprawdę dobra scena, w której kolejny mistrz Ciemnej Strony ginie przez swoją arogancję nie doceniwszy swojego ucznia. Kylo Ren fantastycznie oszukał Najwyższego Przywódcę i choć wszyscy widzieliśmy, co się zaraz stanie to nie mogliśmy uwierzyć, że rzeczywiście się uda. Ja i zapewne sporo ludzi myśleliśmy, że czeka nas epicki pojedynek w kolejnym epizodzie, a tu kompletna niespodzianka, a wraz ze Snokiem życie i sens straciły wszystkie bzdurne teorie, co samo w sobie jest już ogromnym plusem! [JediPrzemo]
Rey i Kylo kontra pretorianie
W książkach i komiksach tak z nowego, jak i starego kanonu nieraz zdarzało się, że przedstawiciele ciemnej i jasnej strony znajdywali wspólny cel i współpracowali przez pewien czas. Na zjednoczenie Kylo i Rey fani czekali już od czasu Przebudzenia Mocy. Zwolennicy „Reylo” oszaleli, gdy zobaczyli zwiastun, w którym Ben wyciąga rękę do dziewczyny z Jakku. W końcu, w dniu premiery wielu z nas mogło zobaczyć jak tych dwoje staje ramię w ramię przeciw Snoke’owi i pretorianom. Mimo iż choreografia nie zachwyca, to waga tego starcia sprawia, że oglądało się ją z radością i strachem o to, co nastąpi po jej zakończeniu. [Marik Vao]
Zniszczenie „Supremacy”
Mimo mocno dyskusyjnej kwestii użycia krążownika w roli nadprzestrzennego pocisku, scena sama w sobie wyznacza nowy poziom epickości w uniwersum Star Wars. A nie byłoby pewnie tak niesamowitego wrażenia bez zaskakującej decyzji ukazania jej zarówno bez muzyki, jak i dźwięku (czyli, jak na ironię, zgodnie z prawami fizyki). Cisza w połączeniu z niesamowitym biało-czarnym efektem zderzenia „Raddusa” z „Supremacy” chyba u każdego wywołała efekt „wow!” Poza tym moment, gdy wszyscy nagle głęboko wciągnęli powietrze do płuc, a komuś na siedzeniu obok wymsknęło się pewne niecenzuralne słowo pozostanie chyba jednym z moich ciekawszych czysto kinowych doświadczeń. [Nadiru]
Spotkanie Luke’a i Lei
Obraziłbym się na Ostatniego Jedi, gdyby nie dał nam jeszcze jednej, ostatniej sceny, w której Luke rozmawia z Leią. Już brak takowej między Skywalkerem i Hanem Solo był wystarczająco bolesny. Choć trzeba przyznać, że krótka wymiana zdań między księżniczką i mistrzem nieco nam to rekompensuje. Nie mogli przecież nie wspomnieć o Hanie, który był bliski im obojgu. Ale do rzeczy. Scena była krótka, zwięzła i na temat. Było trochę patosu i trochę humoru. I choć Luke’a w rzeczywistości tam nie było, to przecież liczy się gest. A skoro o gestach mowa, to bardziej wzruszającego od przekazania kostek z „Sokoła Millenium” sobie nie wyobrażam. [Suweren]
Luke kontra Kylo
Spotkanie Luke’a i Kylo po latach było jedną z najbardziej emocjonujących scen w całym filmie. Brak pewności, co się za chwilę wydarzy, nie pozwalał mi wysiedzieć na kinowym fotelu. Czyżby historia zatoczyła koło, a Skywalker miał poświęcić się tak samo jak Kenobi kilka dekad wcześniej? Na szczęście nie dostaliśmy aż tak prostego zakończenia jego wątku, a tytułowy Ostatni Jedi miał kilka asów w rękawie. Cieszy też, co widać przy kolejnym seansie, że fabularny twist był możliwy do wychwycenia, a widzom podrzucono sporo wskazówek dotyczących tego, co tak naprawdę się dzieje. Chociaż Luke’a nigdy nie było na Crait, a miecze świetlne mistrza i ucznia nigdy się nie skrzyżowały, pojedynek był niesamowicie efektowny. Sporo dała fenomenalna, czerwono-biała kolorystyka otoczenia, w której obaj mężczyźni walczyli. Cieszę się również, że pomimo demitologizacji Skywalkera przez chwilę zobaczyłem w filmie takiego bohatera z dzieciństwa, jakiego sobie wyobrażałem przez lata: w sile wieku, w pełnej harmonii z Mocą. Co prawda była to tylko projekcja, ale jakże miłym uczuciem było dać na chwilę się oszukać tej iluzji. [Krzywy]
Śmierć Luke’a Skywalkera
Śmierci nie tego Skywalkera wszyscy się spodziewali, więc tym większym była zaskoczeniem. Przyznam, że niewiele scen w tym epizodzie tak bardzo mnie wzruszyło, jak właśnie ta. Luke odszedł w sposób przystający Jedi – połączył się z Mocą po tym, jak udało mu się spowolnić atak Najwyższego Porządku, absorbując uwagę Kylo Rena, i tym samym uratować niedobitki Ruchu Oporu. Ten ostatni akt pokazał, że dysponował ogromnym potencjałem i potrafił czynić rzeczy wielkie. Sama scena śmierci była przepiękna – przywodzi na myśl jeden z najbardziej znanych kadrów Nowej nadziei, w którym Luke obserwuje zachód bliźniaczych słońc Tatooine. Tym samym jego historia zatoczyła koło, a widzowie dostali wspaniałe i chwytające za serce pożegnanie z tą ikoniczną postacią. Piękne poprzez swoją prostotę i spokój, i naprawdę godne ostatniego mistrza Jedi. [Ithilnar]