W poprzedniej części mojej serii o superbroniach z Legend pojawiły się potężne okręty wojenne i wszelkiego rodzaju niszczyciele gwiazd oraz planet. W tej, ostatniej już części przyglądam się gigantycznym działom oraz superbroniom mniejszym i wymykającym się typowej klasyfikacji.
SUPERLASERY i SUPERDZIAŁA
Każdy superlaser sam w sobie jest superbronią, ale zwykle zamontowaną albo na stacji kosmicznej, albo na gigantycznym okręcie wojennym. Tutaj mamy do czynienia z przypadkami, gdy to „zwykle” nie zachodzi. Ponadto, nie znajdziecie tu tylko superlaserów, opisanych zostało także kilka innych broni, które są większymi lub mniejszymi działami.
Silencer
Megalaser, wytwarzany przez wielokrotnie wspominanego Sun Razera, tym się różnił od wielu innych superbroni, że był produkowany niemalże seryjnie i montowany na sithyjskich drednotach typu Harrower. Podobnie jak broń „Zwycięskiej Włóczni”, Silencer potrafił jednym strzałem niszczyć okręty wroga i na tyle szybko się naładować, by zrobić to kilka razy w trakcie bitwy. Na szczęście dla Republiki, Silencerów powstało zaledwie kilka i po pewnym czasie dowódcy republikańskich flot nauczyli się neutralizować uzbrojone w niego okręty.
Prototyp Gwiazdy Śmierci
O ile w nowym kanonie głównym problemem przy budowie Gwiazdy Śmierci stał się brak funkcjonującego superlasera (powstał na końcu, długo po zakończeniu pozostałej części stacji), o tyle w starym kanonie było zupełnie na odwrót: najpierw powstał superlaser, potem problematyczna „kula”. Stąd wziął się Prototyp Gwiazdy Śmierci, liczący 120 kilometrów średnicy szkielet zawierający wyłącznie superlaser, silniki podświetlne i reaktor fuzyjny do ich aktywacji. Prototyp powstawał jednocześnie z pierwszą Gwiazdą Śmierci, by sprawdzić, czy da się zbudować tak wielkie i poprawnie funkcjonujące działo. Nie było na tyle potężne, żeby unicestwić całą planetę, ale jeden strzał wystarczył do zniszczenia powierzchni i życia na globie.
Prototyp przez lata znajdował się w Laboratorium Otchłani, pozostawiony na boku i niewykorzystywany. Pierwsza okazja do zmiany tego stanu rzeczy nastąpiła w feralnym roku 11 ABY, gdy placówkę odkryli wspomniani w poprzednich częściach bohaterowie Nowej Republiki. Tol Sivron, zarządca Laboratorium, chciał użyć prototypu do zniszczenia Kessel, ale superlaser był w tak złym stanie, że fatalnie przestrzelił i zniszczył… księżyc Kessel, na którym znajdowała się baza Imperium. Jakiś czas później superbroń przepadła w czarnej dziurze, zniszczona w tej samej bitwie, w której zagładzie uległ Pogromca Slońc.
Działo Galaktyczne
Ostatnia, po pancernikach typu Eclipse i Niszczycielach Światów, z superbroni Odrodzonego Imperatora i prawdopodobnie jedna z najbardziej bezsensownych. Było to gigantyczne, liczące 7250 metrów działo, zbudowane na orbicie planety tronowej Palpatine’a, Byss. Strzelało potężnymi pociskami z dezintegratorem cząsteczek, które… w zasadzie nie potrzebowały działa, ponieważ same w sobie dysponowały silnikami podświetlnymi, hipernapędem, własnym uzbrojeniem obronnym i niemal niezniszczalnym pancerzem. Pociski te można było wykorzystać przeciwko okrętom wojennym, ale ich główny cel stanowiła oczywiście destrukcja planet. Czyniły to wyjątkowo efektywnie, gdyż po zainicjowaniu dezintegratora zamieniającego całą materię w energię, po planecie nie pozostawał nawet ślad.
Co ciekawe, ze wszystkich superbroni Imperium, ta została wykorzystana najwięcej razy. Nie licząc kilku przypadków, gdzie wycelowano ją w okręty wojenne, pociski dezintegrujące zniszczyły: bazę Nowej Republiki na Księżycu Pinnacle, planety Krinemonen i Hirsi oraz kosmiczne miasto na orbicie Nespis VII. W tym ostatnim przypadku Działo Galaktyczne musiało strzelać dwukrotnie, ponieważ pierwszy z pocisków okazał się niewypałem. Superbroń została zniszczona w wyniku zderzenia z wychodzącym z nadprzestrzeni „Zaćmieniem II”, który, jak pamiętamy, uległ sabotażowi, ale zanim to się stało, wystrzelono ostatni pocisk. Ponieważ go nie wycelowano, rozbił się na planecie Byss, całkowicie ją niszcząc. Kataklizm ten raz na zawsze zakończył rządy Odrodzonego Palpatine’a. Na pokładzie Działa zginął m.in. jego projektant, Umak Leth.
Miecz Ciemności
Czym byłby superlaser Gwiazdy Śmierci bez otaczającej ją gigantycznej kuli? Mieczem Ciemności. Wyglądał po prostujak masywny, kilkukilometrowy superlaser przypominający swoim wyglądem ogromną rękojeść miecza świetlnego – stąd specyficzna nazwa superbroni (w org. Darksaber). Sęk w tym, że broń ta została skonstruowana z materiałów wyjątkowo niskiej jakości przez insektoidalnych pracowników z rasy Taurillów, którzy bardzo łatwo się dekoncentrowali i tym samym popełniali mnóstwo błędów technicznych. Warto dodać, że superbroń tę zbudowano w słynnym pasie asteroid Hoth, czyli w miejscu, gdzie wiele lat wcześniej ukrył się „Sokół Millennium”.
Miecz Ciemności powstał w roku 12 ABY ze środków Durgi Hutta, któremu zamarzyło się zostać potężnym watażką poprzez zastraszanie przeciwników i planet groźbą zniszczenia ich przy użyciu superbroni. Plan nie był z miejsca skazany na porażkę, gdyż plany Miecza Ciemności stworzył sam Bevel Lemelisk, główny projektant Gwiazd Śmierci, jak i też Tarkina oraz, w części, pancerników typu Eclipse. Gdy Nowa Republika dowiedziała się o superbroni, najpierw wysłała drużynę sabotażystów pod dowództwem Crixa Madine’a, by ją zneutralizować, a potem flotę wojenną, by ją zniszczyć. Drużyna wprawdzie poniosła klęskę, ale to i tak nie miało znaczenia – Durga, sądząc, że Miecz zadziała, chciał jej użyć, by zniszczyć asteroidy zagradzające mu drogę ucieczki. Oczywiście próba skończyła się niczym i superbroń została zmiażdżona przez asteroidy.
MNIEJSZE URZĄDZENIA
Nie wszystkie superbronie były fabrykami, starożytnymi artefaktami, stacjami kosmicznymi, okrętami czy niszczycielami światów – niektóre wymykały się prostemu zdefiniowaniu, a jeszcze inne to zwyczajnie potężne bronie, które z racji swojej siły rażenia zostały zaklasyfikowane jako do tej kategorii.
Mroczny Żniwiarz
Była to jedna z nielicznych superbroni skonstruowanych jako pojazd naziemny. Stworzył ją Naga Sadow przed Wielką Wojną Nadprzestrzenną i wykorzystał właśnie w tym konflikcie. Działała poprzez pochwycenie energii Mocy z najbliższej okolicy (co jednocześnie zabijało wszystkie istoty żywe w zasięgu) i przetworzenie jej w niszczycielskie wiązki energii. Teoretycznie, jeśli zostałby wykorzystany w miejscu silnym w Moc lub użytkowników Mocy, Mroczny Żniwiarz mógł wygenerować energię wystarczającą do zniszczenia całej planety.
Mroczny Żniwiarz zaginął na tysiąc lat, zanim go odnalazł Exar Kun. Korzystając z informacji skruszonego Ulica Qel-Dromy, Zakon Jedi zdołał przechwycić broń w trakcie jednej z ostatnich bitew wojny. Zamiast jednak ją zniszczyć, Jedi w swojej niezmierzonej mądrości postanowili rozebrać Żniwiarza na kawałki i poukrywać jego fragmenty na obszarze całej galaktyki. Hrabia Dooku odkrył je podczas Wojen Klonów, ale zanim złożony na nowo Mroczny Żniwiarz został wykorzystany w boju, drużyna pod dowództwem niezastąpionych Anakina Skywalkera i Obi-Wana Kenobiego zniszczyła tę superbroń.
Generator masy cienia
Tą nietypową superbroń skonstruował Zabrak Bao-Dur na rozkaz rycerza Jedi Revana w roku 3960 BBY. Urządzenie w zamyśle miało zostać wykorzystane tylko jeden raz, w decydującym momencie wojny z Mandalorianami. I tak też się stało. W bitwie o Malachor V generator masy cienia wytworzył grawitacyjną pułapkę, w którą zostały wciągnięte wszystkie jednostki toczące wówczas walkę na orbicie planety, zarówno mandaloriańskie jak i republikańskie – wciągnięte i zmiażdżone. Sama planeta rozpadła się na kawałki, ledwo trzymające się razem dzięki anomalii grawitacyjnej, wywołanej użyciem superbroni.
Ten sam generator masy cienia został wykorzystany drugi raz, osiem lat później, by dokończyć dzieła zniszczenia Malachora V. Z superbronią tą wiążą się liczne zagadki. Po pierwsze prawdopodobnie nie miała być tak potężna, po drugie możliwe, że Revan kazał z niej skorzystać celowo, by pozbyć się niechętnych mu Jedi i dowódców swojej floty.
Shock Drum
Ani Republika, ani Sojusz Rebeliantów nigdy nie stworzyły superbroni – przynajmniej nie celowo. Zdarzyło się to jednak w drodze przypadku naukowcom Starej Republiki. Shock Drum, stworzone w czasie Zimnej Wojny urządzenie wielkości budynku, generowało wibracje ultradźwiękowe o natężeniu zdolnym do niszczenia wrogich fortyfikacji i wywoływania trzęsień ziemi. W trakcie prac nad nim okazało się jednak, że uaktywniona przez dłuższy czas broń ta jest w stanie zdestabilizować jądro całej planety i doprowadzić ją do rozpadu. Skończyło się to oczywiście zaprzestaniem prac.
Jedyny prototypowy egzemplarz tej niespodziewanej superbroni znajdował się na Tatooine. Imperium Sithów najpierw dowiedziało się o jego istnieniu i wykradło plany, następnie oddział uderzeniowy pod dowództwem Dartha Angrala zdobył prototyp. Angral kazał swojemu uczniowi, lordowi Pravenowi, aktywować superbroń, by zniszczyć Tatooine i zabić wszystkich Jedi na planecie, ale ten mu się przeciwstawił. Koniec końców z pomocą tychże Jedi Praven wyłączył i zniszczył prototyp Shock Druma.
Desolator
Imperium Sithów Vitiate’a uwielbiało duże zabawki montowane na równie dużych okrętach. Jedną z nich był Desolator, trójfazowa superbroń skonstruowana w roku 3643 BBY przez wspomnianego wyżej Dartha Angrala, który wykorzystał trzy osobne projekty wojskowe, w tym wykradzione plany Shock Druma. Pierwsza faza ataku jonizowała atmosferę planety, blokując urządzenia elektroniczne i uniemożliwiając statkom poruszanie się w niej. Druga faza podpalała zjonizowaną atmosferę, zamieniając ją w gigantyczną burzę ognia. Trzecia wywoływała ultradźwiękowe wibracje, kończące się efektami identycznymi jak w przypadku Shock Druma.
Desolator został zamontowany na pancerzu „Oppresora”, drednota typu Harrower i przetestowany na rolniczej planecie Uphrades. Darth Angral nie doprowadził trzeciej fazy do najbardziej niszczycielskiego etapu, ale i tak wybił 16 milionów mieszkańców, niemal całą populację tego świata. Superbroń została unicestwiona wraz z drednotem i lordem Andralem na orbicie Tythona jeszcze tego samego roku.
Całun orbitalny i wizualny wzmacniacz elektromagnetyczny
Obie te imperialne superbronie różniły się swoją funkcją, ale zasada ich działania była podobna. Zarówno całun, jak i wzmacniacz składały się z setek połączonych ze sobą satelitów, które musiały zostać dostarczone przez okręt wielkości niszczyciela gwiezdnego na orbitę planety-celu. Ponieważ satelity nie dysponowały żadnym uzbrojeniem ani opancerzeniem, były wrażliwe na ataki każdego typu, stąd wykorzystanie którejkolwiek z tych specyficznych superbroni musiało być uwarunkowane szeregiem trudnych do spełnienia czynników.
Całun orbitalny działał na bardzo prostej zasadzie: blokował światło słoneczne. To koniec końców powodowało śmierć wszelkiego życia na planecie, ale naturalnie wymagało mnóstwa czasu. Całun wykorzystano jedynie dwa razy, w obu przypadkach przez lorda Zsinja w roku 8 ABY. Pierwszy raz satelity systemu posłużyły do zamaskowania „Pocałunku brzytwy” przed wzrokiem wrogów (czyli miały też alternatywne zastosowanie), drugi raz trafiły na orbitę Dathomiry. System został jednak zniszczony przez Hana Solo zanim poczynił jakiekolwiek większe zniszczenia.
Wizualny wzmacniacz z kolei działał odwrotnie niż całun – zamiast blokować światło, wzmacniał je. Sprawiało to, że na planecie robiło się ekstremalnie gorąco, co naturalnie także prowadziło do wyginięcia wszelkiego życia. Chociaż był to znacznie skuteczniejszy i szybszy system, nigdy nie wykorzystano go w praktyce.
Omega Frost
Niekiedy można odnieść wrażenie, że imperialni naukowcy mieli zdecydowanie zbyt wiele czasu – i kredytów – na swoje badania. Idealnym przykładem może być projekt Omegi Frost doktora Silasa Tagge (brata generałów Cassio i Ulrica Tagge’ów), opracowany po bitwie o Yavin. Zgodnie z założeniami superbroni, w momencie jej aktywacji wszystko znajdujące się pomiędzy dwiema specjalnymi wieżami przewodzącymi zostanie natychmiast zamrożone, włączając w to opancerzone jednostki. Do testu broni doszło na Tatooine (znowu!) i odniosła ona spektakularny sukces, pomimo temperatur panujących na tej gorącej planecie. Co więcej, obszar działania Omegi Frost mógł teoretycznie obejmować nawet cały układ gwiezdny.
Imperium postanowiło użyć Omegi Frost do zniszczenia jednej z flot Rebelii. W tym celu przygotowano się do zastawienia pułapki w Korytarzu Feswe, o którym Imperium wiedziało, że jest rebeliancką trasą zaopatrzeniową. Sęk w tym, że za sprawą Luke’a Skywalkera i Chewbaccy Rebelia wiedziała zarówno o teście, jak i zasadzce. Po tym, jak Skywalker zneutralizował jedną z wież systemu, okręty Rebelii zniszczyły znajdujące się w pobliżu imperialne okręty, na których znajdował się m.in. generał Ulric Tagge. To położyło kres całemu projektowi.
Baradium
Na sam koniec zostawiłem jedyną superbroń, która jest nie tyle superbronią, co gwiezdnowojennym odpowiednikiem broni atomowej. Baradium to najbardziej wybuchowy materiał w galaktyce, wykorzystywany w detonatorach termicznych i pociskach rakietowych zdolnych zniszczyć za jednym zamachem okręt wojenny. W odpowiednich warunkach i przy odpowiedniej dawce mógł nawet unicestwić całą planetę. Mowa tu o urządzeniu znanym jako bomba fuzyjna z baradium. Ironicznie, w pewnym momencie Imperialny Senat zakazał korzystania z tej broni ze względu na jej potworną moc, a głównym orędownikiem zakazu był… senator Alderaana, Bail Organa.
PODSUMOWANIE
Setki tysięcy lat historii cywilizacji w galaktyce zaowocowało dziesiątkami superbroni, których siła rażenia sięgała od możliwości szybkiego zniszczenia wrogiego okrętu po wywołanie szeregu supernowych (uznajmy dla porządku, że urządzenie z Shawken nie miało jednak mocy zniszczenia całego wszechświata). Jak widać po wszystkich częściach tego zestawienia, najwięcej maszyn totalnej destrukcji wyprodukowało Imperium Galaktyczne, a niedaleko w tyle pozostały przeróżne inkarnacje Imperium Sithów. Wiele superbroni zostało niestety użytych, chociaż bardzo nieliczne więcej niż raz. Wiele trafiło na złom w wyniku prostych sabotaży lub wykorzystania jakiegoś rodzaju słabego punktu.
Zadziwia fakt, że wiele z nich nie miało absolutnie żadnego sensu, szczególnie w kontekście pieniędzy i czasu, jakie zostały włożone w ich opracowanie, a następnie budowę. W sytuacji, gdy globalny kataklizm i gigantyczne zniszczenia mogła wywołać kilkukilometrowa asteroida zaopatrzona w silniki podświetlne (oczywiście zakładając, że do momentu uderzenia pozostałaby niewykryta), powstawanie różnych Dział Galaktycznych i Pogromców Słońc było pozbawione praktycznego celu.
Naturalnie, z punktu widzenia out-universe nie jest to aż tak bezsensu – wiele z zaprezentowanych wyżej urządzeń powstało albo w starych komiksach Marvela, albo w najczarniejszej epoce Expanded Universe, wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Nikt wówczas nie przejmował się wewnętrzną logiką uniwersum i powszechnym było założenie, że bohaterowie Rebelii muszą ciągle niszczyć superbronie, a Imperium ciągle je tworzyć, bo inaczej stawki i emocje będąpo prostu za niskie. Szczególny prym w dziedzinie wymyślania coraz to bzdurniejszych wynalazków wiedli Kevin J. Anderson i Tom Veitch, którzy są wspólnie odpowiedzialni za przeraźliwie wiele pozycji z tej listy. Ale z drugiej strony ciężko ich winić za to podejście, biorąc pod uwagę, że w dwóch z trzech istniejących wtedy filmach były Gwiazdy Śmierci – w końcu przykład idzie z góry, prawda?