Co z tym Mandalorianinem?

Suweren

No i stało się – zgodnie z od jakiegoś czasu rozsiewanymi plotkami, wreszcie pojawiło się oficjalne potwierdzenie tego, na co wielu fanów Star Wars liczyło. Przyszłoroczny serial aktorski będzie się skupiał wokół Mandalorian. A może nie tyle Mandalorian, co jednego Mandalorianina. Przynajmniej to wynika z krótkiej, acz niezwykle interesującej notki opublikowanej przez twórcę serialu, Jona Favreau.

I to wydaje się być dobrą wiadomością. Jeśli fabuła tego widowiska będzie skupiona wokół jednej postaci, a nie całej społeczności galaktycznych wojowników, to może uniknie ono tego, co często nie podobało się fanom w animowanych serialach The Clone Wars oraz Rebels. A było to daleko idące wchodzenia w kulturę i obyczaje niebezpiecznych i tajemniczych Mandalorian, co sprawiało, że wcale nie wydawali się już tak niebezpieczni i tajemniczy, jak co poniektórzy by tego chcieli. O wiele bardziej może przemówić do nich w takim razie opowieść utrzymana w ponurym klimacie, być może trochę westernowym, której głównym bohaterem jest osamotniony i ponury mandaloriański wojownik, przemierzający galaktykę w czasach chaosu panującego po zakończeniu Galaktycznej Wojny Domowej. A właśnie na coś takiego, po ostatnich informacjach, szczerze liczę.

Yako

Mówiłem to wiele razy i powtórzę po raz kolejny. Mandalorianie po występie Boby w Klasycznej Trylogii stali się fenomenem. Występ Boby był dość wątpliwy – bo w Edycji Specjalnej Nowej nadziei stał na lądowisku „Sokoła Millenium”, w Epizodzie V pojawił się w krótkich paru scenach. O jego ostatniej akcji w Powrocie Jedi nie wspomnę, ale pewnie wiecie, że został pokonany przez ślepca. ŚLEPCA! Ciapa a nie łowca nagród. Fani go jednak pokochali i co najciekawsze – nie tylko jego, ale całą „kulturę” Mandalorian.

Mandalorianie zostali rozwinięci w dziełach starego kanonu na tyle, że w prequelach pojawił się Jango Fett, czyli ojciec Boby…. I zginął równie głupio jak synalek. Niemniej, fani kochali Mandalorian jeszcze bardziej. Zupełnie tego fenomenu nie rozumiem. Skoro postacią w serialu Jona Favreau ma być kolejny Mandalorianin, to pewnie nie zginie tak szybko, jak jego sławni koledzy Fettowie, ale pewnie jak już zginie – to równie głupio.

Cathia

Serial dotyczący Mandalorian daje bardzo duże pole manewru dla twórców i scenarzystów, więc można spodziewać się ciekawych pomysłów i rozwiązań. Co więcej, może sugerować, że nie będzie to rzecz dla dzieci, a to daje nadzieję na jakieś naprawdę kontrowersyjne wątki i postaci. Bardzo jednak żałuję, że akcja toczyć się będzie po bitwie o Endor, ponieważ galaktyka w tym okresie wykreowana przez większość nowego kanonu jest dla mnie kompletnie nieinteresująca. Ale ale – może dzięki serialowi zmienię zdanie?

Taraissu

Podobnie jak Yako nigdy nie rozumiałam fenomenu Boby Fetta. Domyślam się natomiast, dlaczego sama kultura Mandalorian zdobyła wielu fanów. Problem w tym, iż cała jej wizja nieco się w starym kanonie rozmyła za sprawą serialu Wojny Klonów. Co więcej, należę do heretyckiej grupy fanów, którym wizja animowana przypadła do gustu bardziej niż literacka. Ostatecznie Wojny Klonów weszły do nowego kanonu, a więc serial aktorski potencjalnie nawiązujący do animowanej wersji kultury Mandalorian może mnie naprawdę zainteresować (w przeciwieństwie do filmu o Bobie).

Moim zdaniem na uwagę zasługują dwie plotki związane z tą produkcją krążące po internecie. Pierwsza mówiąca o potencjalnym gościnnym udziale Dave’a Filoniego w projekcie, co w kontekście kontynuacji wizji z Wojen Klonów bardzo by mnie ucieszyło. I druga, chyba jeszcze ciekawsza to Pedro Pascal w roli głównego bohatera. W moim odczuciu po Oscarze Issacu (Poe Dameron) i Diego Lunie(Cassian Andor), Pedro Pascal to aktor, który zdecydowanie powinien się w Star Wars pojawić. Czekam zatem z niecierpliwością na dalsze doniesienia.

Vidar

Bezpieczny wybór – rozpoznawani wśród fanów w różnym wieku, powszechnie lubieni Mandalorianie. Dla ludzi z zewnątrz – skojarzenia z Bobą i Jango. No i umieszczają akcję na uboczu, w mrocznych alejkach, poza epickimi konfliktami – umożliwi to powtarzalne lokacje i ograniczenie budżetu. I nie mam twórcom tego za złe, wręcz przeciwnie. Nie porywają się z motyką na słońce, a próbują zrobić coś, co ma szansę dobrze wyglądać, zwrócić się i wytrwać na rynku przy KOLOSALNEJ konkurencji ze strony hitów Netflixa i HBO. Oby scenariusz i wykonanie pozostały na najwyższym poziomie i nie pozwoliły zapomnieć, że oglądamy świat Star Wars. I naturalnie – cieszę się, że duch 1313 gdzieś dalej trwa.

Marik

Mandalorianie od lat byli traktowani haniebnie przez twórców Star Wars. Lud, w którego Karen Traviss tchnęła głębokiego ducha został jej odebrany, a kultura, którą stworzyła, dosłownie zapomniana. Od tego czasu dostaliśmy kilka historii, które były pustym fan servicem dla jednych i obraźliwą parodią dla drugich. Wielu na Mandalorianach postawiło krzyżyk. Ostatnie wieści napędzają moje obawy, ale rozpalają też nadzieje. Po powrocie The Clone Wars widać, że Lucasfilm zaczyna słychać fanów. Czyżby serial o tej – dawniej wspaniałej – frakcji miał być kolejnym krokiem do odkupienia marki w oczach fanów? Jeśli porażka, jaką jest moim zdaniem Ostatni Jedi ma przynieść takie owoce, to byłyby one warte czekania. Obyśmy tylko nie dostali więcej tego samego, co w ostatnich latach…