1. sezon „Resistance”

Pierwszy sezon najnowszego serialu animowanego Star Wars za nami. Był to na pewno serial inny, dla nieco innej widowni, ale czy gorszy od poprzednich dwóch?

Krzywy

Od pierwszych odcinków Resistance się odbiłem. Spodziewałem się co prawda animacji typowo dla dzieci a la The Clone Wars czy Rebels, ale dostałem w praktyce coś jeszcze bardziej infantylnego. Po pogodzeniu się z formułą i slapstickowymi żartami wynikającymi z konwencji oraz wyświechtanymi fabularnymi chwytami, zaczęło się ten serial oglądać całkiem dobrze.

Końcówka sezonu wypadła nieźle. Zupełnie nowi bohaterowie zamieszkujący stację Colossus, chociaż archetypowi, urośli w moich oczach. Pozbycie się z serialu postaci wiążących go z Przebudzeniem Mocy – czyli Poe, Lei i droida BB-8 – wyszło mu na dobre. Nie spodziewałem się, że to powiem, ale wcale nie jestem rozczarowany, że Resistance wróci z drugim sezonem.

Nadiru

Coś w tym jest, że do tego serialu trzeba się przyzwyczaić – a może po prostu przesunąć pewną wajchę w swojej głowie i spojrzeć na niego oczami dziecka. To produkcja dla młodszego widza, niż The Clone Wars i Rebels, i dla takiego starego wyjadacza jak ja i reszta redakcji, pewne rzeczy są już zwyczajnie niestrawne, dlatego nie dziwię się, że tak niewielu z nas ją ogląda. Mój moment kryzysu wiary w to, czy warto oglądać Resistance przyszedł wraz z najbardziej infantylnym i oklepanym odcinkiem sezonu, czyli Bibo, ale jakoś się przez to przebiłem i o końcówce mam podobne zdanie, co Krzywy. Szczególnie, że kolejny sezon zapewne wkroczy już w lukę między Epizodem VIII a IX.

Największym plusem Rebels od początku były postacie. Wprawdzie jakoś nigdy nie przekonałem się do Choppera, a co do Ezry miałem mieszane odczucia, ale Hera i Kanan – oni wciąż są w czołówce moich ulubionych postaci nowego kanonu. W Resistance też mamy parę sympatycznych postaci z potencjałem, który niewątpliwie zostanie rozwinięty w drugim sezonie, ale mamy też Kazudę Xiono – najbardziej irytującego i zwyczajnie głupiego głównego bohatera gwiezdnowojennej kreskówki w historii. Po tym względem Ahsoka i Ezra nie dorastają mu do pięt. Cała nadzieja w tym, że wraz ze zniszczeniem Hosnian Prime, Kaz nabierze rozumu i przestanie być tak ofermowaty. Jeśli tak się stanie, to po drugim sezonie spodziewam się wielu dobrych rzeczy.

Marik Vao

Końcówkę sezonu… dało się oglądać. Zaskoczyło mnie, że Najwyższy Porządek wykazuje inicjatywę, a ich planów nie da się tak po prostu pokrzyżować w stu procentach i odlecieć. Nawet finał zaczął się od odcinka, w którym antagoniści reagują na sytuacje, a nie czekają na szczycie góry na śmierć niczym boss z typowego MMO. Na szczęście, w końcówce twórcy sporo uwagi poświęcili samej stacji. W przeciwieństwie do postaci, Colossus stanowił silną stronę serialu i scenarzyści wyraźnie o tym wiedzą.

Niestety, postaci nadal są płaskie i trudno je polubić, przez co przechodzi się obojętnie obok dramatu związanego z Tam (napisanego jeszcze gorzej niż zakończenie Zbrodni Grindelwalda). Denerwuje też plot armor protagonistów. Najwyższy Porządek podejmuje dobre decyzje i wybiera właściwe strategie, które po prostu nie działają bez żadnego wyjaśnienia. Wyobraźcie sobie, że ktoś włamuje się Wam do domu, więc wyciągacie kij baseballowy, uderzacie wroga w głowę, a ten po prostu tego nie czuje. W ten sposób bezpoilerowo można opisać przegraną First Order w finałowym odcinku. Nawet, jeśli to serial dla dzieci, to zasługują one na lepsze lekcje niż „rób, co chcesz (nawet największe głupoty), i tak się jakoś uda.”