„Gwiezdne wojny” w Japonii, część 3 – w obliczu Epizodu IX

Już niewiele ponad dwa i pół miesiąca dzieli nas od dnia, którego nadejścia rzesze fanów wyczekują bardziej niż Gwiazdki. Epizod IX. I choć czasu jeszcze trochę zostało, machina promocyjna powoli, ale konsekwentnie rozkręca się i niedługo ponownie postaci z Odległej Galaktyki atakować będą nas zewsząd. Nie inaczej jest w Japonii, promocja Gwiezdnych wojen nabiera tempa i warto się przyglądać – a nuż czekają nas ciekawe materiały i filmowe gadżety, jakie nie trafią na Zachód? Czego dokładnie można się spodziewać?

Przede wszystkim – co już dostaliśmy? Dwa plakaty. Pierwszy, na którym oficjalnie potwierdzono tamtejszy tytuł filmu (スカイウォーカーの夜明け, dosłownie – Świt Skywalkera/Świt Skywalkerów), obietnicę historii skupiającej się na tytułowym przedstawicielu znanej nam rodziny oraz informację o premierze równoległej z amerykańską (co, jak wspominałem dawniej w ramach cyklu jest na japońskim rynku sporym wyróżnieniem dla filmu). Drugi – zlokalizowaną wersję znanego Wam dobrze plakatu przedstawiającego walkę Rey z Kylo i unoszącego się nad nimi złowieszczo Sidiousa. Do japońskiej wersji, podobnie, jak miało to miejsce z poprzednimi post-lucasowskimi odsłonami Sagi, dorzucono główne hasło reklamowe (w wolnym tłumaczeniu „Wszystko zostaje zakończone”), które najprawdopodobniej pojawi się w lwiej części przyszłych materiałów promocyjnych.

Są już też pierwsze ulotki promujące Epizod IX. Co ciekawe, w przeciwieństwie do np. tych promujących Ostatniego Jedi, które w nieco jarmarczny sposób starały się wzbudzić niecierpliwość widza i obiecywały wielkimi, wytłuszczonymi literami największy zwrot akcji w historii Sagi – te, które widziałem, skupiały się na „spokojnym” wyjaśnieniu nieobeznanym w temacie, o co tu chodzi, kim są postaci oraz dlaczego ten film będzie aż tak ważny.

Nie doczekaliśmy się jeszcze zwiastunów ani klipów promocyjnych przygotowanych z myślą o Japonii. Takowe dostał każdy z dotychczasowych tytułów ery Disneya (jedynie klipów z Solo nie byłem w stanie nigdzie znaleźć, nie licząc materiałów promocyjnych jednej z sieci wypożyczalni filmów), tu pewnie nie będzie inaczej. Dam głowę, że dostaniemy specjalny zwiastun przeznaczony na tamten rynek lub przynajmniej przerobioną specjalnie dla fanów z Kraju Kwitnącej Wiśni wersję głównego trailera. Co w nim możemy zobaczyć? Na pewno pojawi się dodatkowa scena, w której BB-8 wraz z D-0 będą kawaii i wydadzą urocze dźwięki. Istnieje spora szansa na więcej „Sokoła Millennium” i „starszych” bohaterów, no i oczywiście na pompatyczne hasła: czy to w formie napisów czy wyrwanych z kontekstu cytatów. Myślę, że istnieje też możliwość wyemitowania kilku pomniejszych filmów, takich jak seria przedstawiająca bohaterów Łotra 1, pojawiająca się w 2016 w reklamach YouTube i w telewizji:

„Wierzący w Moc mistrz sztuk walki, Chirrut”

Jeden podobny spot otrzymał też Ostatni Jedi, podejrzewam, że podobnie będzie z Epizodem IX. Może być to pojedynczy klip lub krótka seria, zapewne skupiająca się na przedstawieniu postaci w najnowszym epizodzie – właśnie na sylwetkach bohaterów skupia się znaczna część promocji, podejrzewam, że duży wpływ ma na to wydajność tamtejszego rynku zabawkowo-gadżeciarskiego.

Warto też pamiętać, że odpalając po raz pierwszy japoński zwiastun lub reklamę należy pamiętać, że mogą się tam trafić pomniejsze spoilery. W tamtejszym marketingu liczą się emocje wywoływane u widza: sugerowanie pewnych ukrywanych dotychczas elementów fabuły a nawet ukazywanie zwrotów akcji wcale nie jest rzadkie, przypomnijmy sobie choćby zwiastun Łotra 1, w którym po raz pierwszy pokazano strzał z Gwiazdy Śmierci, niszczący Jedhę. Ten sam, który przedtem był w zasadzie przedmiotem spekulacji.

Jako ciekawostka – w zrekonstruowanej masce Kylo Rena widać inspiracje kintsugi, sztuką naprawy ceramiki za pomocą laki zmieszanej ze złotem, platyną lub srebrem.

Na ten temat oficjalnego info co prawda nie ma, ale naprawdę liczę, że powrócą opisane w pierwszej części tekstu próby mariażu Star Wars z japońską turystyką. W dniu publikacji tekstu dostępna jest już informacja o zorganizowanej na dworcu głównym w Sapporo wystawie poświęconej nadchodzącemu obrazowi. Jestem prawie pewny, że po raz kolejny doczekamy się tematycznej figury na festiwalu śniegu w tym samym mieście, ucieszyłbym się, gdyby wróciły inicjatywy takie jak np. zorganizowana w 2015 w Kioto ekspozycja pawilonu ozdobionego malowidłami łączącymi elementy z Przebudzenia Mocy z estetyką tradycyjnej sztuki Japonii. Podobnych inicjatyw było już kilka, naprawdę liczę, że na pożegnanie opowieści o Skywalkerach dostaniemy przynajmniej parę kolejnych w tym i przyszłym roku.

No i o czym zapomniałem? O zbieractwie i gadżetomanii, jakie – jak pamiętacie z poprzedniej odsłony cyklu – charakteryzują japoński fandom.  W japońskich grupach fanowskich ludzie zaczynają chwalić się zdobytymi egzemplarzami rzeczy przedstawionych na Force Friday, nie ma cienia wątpliwości, że swoje dorzucą stali partnerzy Star Wars na tym rynku. Naprawdę jestem ciekaw, jakie (mniej lub bardziej praktyczne) specjały przygotuje nam sieć sklepów gadżeciarsko-zabawkowych Kotobukiya, jakieś działa pewnie wytoczy też Takara Tomy, pojawią się nowe gwiezdnowojenne fanty w automatach gachapon (czyli trochę lepszych wersjach znanych Wam pewnie z naszych rodzimych kurortów maszyn losujących kule z zabawką), seria wróci też pewnie do łask w sklepach spożywczych… Chciałbym to zobaczyć tak, jak w 2016, może przy okazji trylogii Johnsona się uda. Bo to po prostu fajne uczucie: nie musieć daleko szukać, by zobaczyć coś ciekawego związanego z ulubioną serią, coś innego niż to, do czego przywykliśmy na naszym podwórku.