Nowe, wspaniałe czasy? – słowo o „The High Republic”

Długo zapowiadany Project Luminous okazał się być The High Republic – serią książek i komiksów dziejących się dwa stulecia przed Epizodem I. Czy to jest to, na co naprawdę czekaliśmy?

Suweren

Po latach zmagań (w oczach fanów mniej lub bardziej udanych) z tematem Sagi Skywalkerów, zwieńczonych zamykającym Epizodem IX wydaje się słusznym, by marka „Star Wars”, przynajmniej na czas jakiś, odpoczęła zarówno od filmowej formuły, jak i starych, dobrze znanych bohaterów. I właśnie dlatego zwrot w kierunku The High Republic – historii osadzonej w zupełnie innych czasach, budowanej w oparciu o publikacje książkowe i komiksowe dla odbiorców w każdym wieku – może okazać się strzałem w dziesiątkę.

Pierwsze informacje na temat tego wielkiego starwarsowego wydarzenia, choć nieco zachowawcze, napawają optymizmem. Oto przed czytelnikami jawi się rozbudowana opowieść, osadzona na około 200 lat przed akcją Mrocznego widma. Ukazuje rycerzy Jedi w blasku glorii i chwały, gdy faktycznie byli strażnikami pokoju, patrolującymi jeszcze niezbyt dobrze zbadane odległe rubieże galaktyki. Cieszy też fakt, że zapowiedziani główni antagoniści, „The Nihil”, wydają się być „czymś nowym”. Wszak Sithowie w tym czasie żyli w ukryciu, jest to więc świetna okazja na wprowadzenie i rozbudowanie wątku innych zagrożeń czyhających w odległej galaktyce (wyobraźnię rozpala pytanie postawione przez twórców: „co przerażało Jedi?”). Wszystko to, okraszone kilkoma pięknymi okładkami i artami, utrzymanymi raz w klimacie westernu, a raz legend arturiańskich, zapewne niejednego fana zaciekawi i sprawi, że trudno będzie doczekać do drugiej połowy 2020 roku, kiedy to The High Republic ma ruszyć z kopyta.

Krzywy

Oczywiście, że ten projekt powoduje szybsze bicie mojego serca, ale pozwolę sobie zachować rozsądny sceptycyzm. Ciągnąca się przez dziewięć filmów saga Skywalkerów wreszcie się skończyła i to był najwyższy czas nam pokazać, co dalej. Lucasfilm z Disneyem niestety udowodnili już wielokrotnie, że nie czuje Gwiezdnych wojen i nie chcę sobie robić zbyt wielu nadziei.

Martwi mnie też to upodobanie do sequeli! To prawda, że The High Republic to dziewiczy okres i wdzięczny temat do realizacji, ale nadal wiemy, jak skończy się ta historia. Wybiegnięcie wprzód o lata poza epizody byłoby potrzebnym odświeżeniem formuły, którym w Legendach były komiksy Legacy. Tęsknię za czymś tak odważnym w nowym kanonie.

Cathia

Z jednej strony bardzo cieszy mnie wybór zupełnie nowej ery – w końcu miecze świetlne i Jedi stanowią samą esencję naszych Gwiezdnych wojen. Obiecane Odległe Rubieże też zapowiadają się dobrze – w końcu tam może znajdować się WSZYSTKO, a mam wrażenie, że zapowiedź sugeruje coś na kształt klimatu westernowego. Sprawdziło się w Mandalorianinie, zobaczymy, jak będzie tutaj. Trochę martwi zapowiedź nowego wroga, przerażającego Jedi – Nihil, bo nie zdziwiłabym się, gdyby i w tym projekcie zaczerpnięto coś z dawnego Expanded Universe. Nihil – nic… Pamiętacie takich jednych, których nie można było wyczuć w Mocy?

Zastanawiam się tylko nad jednym. Czy zwrot ku czasom Starej Republiki nie oznacza przypadkiem, że po oczywistym rozczarowaniu większości fanów kierunkiem, w którym poszły sequele, a także chwilowym porzuceniu spin-offów nie okaże się przypadkiem, że tamte czasy pójdą w odstawkę? Oczywiście, mamy trwające serie komiksowe, mamy zapowiedź nowych Thrawnów, ale co po nich? Jako zagorzały imperialista mam jednak nadzieję, że dostaniemy kolejne ciekawe opowieści osadzone podczas galaktycznej wojny domowej.

Nadiru

Jestem umiarkowanie optymistyczny w stosunku do tego projektu. Po rozczarowaniu, jakim był dla mnie Epizod IX, potrzebuję w Star Wars czegoś innego, niekoniecznie świeżego, ale coś, co pozwoli zaczerpnąć oddechu i skierować naszą uwagę z dala od Skywalkerów i Palpatine’ów.  Liczę, że The High Republic będzie czymś w tym stylu. Mam drobne obawy do części twórców – Moc jedna wie, że uwielbiam powieści Claudii Grey, a Charles Soule pisze jedne z lepszych komiksów, ale Justina Ireland, Cavan Scott, czy Daniel José Starszy jakoś mnie swoją twórczością nie porwali – ale mam nadzieję, że z burzy mózgów tak diametralnie różnych osób naprawdę wynikło coś ciekawego i przynajmniej po części oryginalnego.

W odróżnieniu od wielu, zadziwiająco wielu fanów, jakoś mi się The High Republic wcale nie kojarzy z Knights of the Old Republic. Wizualnie, to i owszem, z przygodami Zayne’a Carricka, ale to akurat największy plus – uwielbiam tamte komiksy. Widać, że założenie projektu jest inne od KotORów, skala również. Z początku dziwiło mnie, że The High Republic jest tak bardzo zbliżone do Epizodu I – raptem dwa stulecia – a zarazem ma pokazać tak zupełnie różne uniwersum (sądząc po opisie projektu), ale jednocześnie ma to sens z punktu widzenia historii. Jak wyglądał nasz świat w 1820 roku? No właśnie… To nie Legendy, gdzie The Old Republic dzieli od ery Imperium ponad 3600 lat, a wygląda, jakby dzieliło może z parę dekad. To też nastraja pewnym optymizmem.

Vidar

Ja się z jednej strony cieszę – nareszcie disneyowski Lucasfilm postanawia spróbować nowego, nieznanego okresu. Cieszy mnie, że nie porywali się od razu na tysiąclecia (bo po co, skoro na razie da się bez?), za to zaproponowali nam coś jednocześnie znanego i zdecydowanie bezpiecznego (skojarzenia z erą The Old Republic są dość oczywiste), ale nieco odświeżonego elementami westernu i legendy arturiańskiej – na papierze brzmi ciekawie, jestem ciekaw, co z tego wyjdzie w praktyce. Ciekawe, kim okażą się Nihil, czy pojawią się starzy znajomi (Młodszy Yoda? Maz rozkręcająca kantynę? Nie miałbym nic przeciw!)

Dodam może jeszcze jedno – na rozkręcenie projektu wybrano media, które adresowane są od zawsze do najbardziej zapalonych fanów uniwersum (nie oszukujmy się, w przeciwieństwie do gier, filmów czy kreskówek rzadko trafiały one do szerszej publiki) – ale mam nadzieję, że jeśli odbiór będzie wystarczająco pozytywny dostaniemy nowe media – po Jedi: Fallen Order nadal mam niedosyt, z chęcią wcieliłbym się w jakiegoś „średniowiecznego” Jedi!