Dużo dobrej akcji – oceniamy „The Mandalorian 1×03”

Suweren

Po trzecim odcinku wygląda na to, że pierwszy aktorski serial Star Wars posiada jedną bardzo ważną cechę – każdy kolejny jego epizod jest ciut lepszy od poprzedniego. Ponadto żaden, mimo iż oferuje niemałe zwroty w fabule oraz wartką akcję, nie nuży i nie przytłacza. Mimo przewijania się bardzo wielu oklepanych motywów (wciąż). Są one jednak ponownie zwyczajnie dobrze zaserwowane. To nic, że historia jest do pewnego stopnia przewidywalna, jeśli przy tym daje tyle satysfakcji. I klimatu.

Bo klimat wprost wylewa się z ekranu, gdy nasz tytułowy bohater włamuje się do imperialnej placówki i ostrzeliwuje się nawzajem ze szturmowcami, czy zostaje otoczony przez bandę łowców nagród, którzy celują do niego z broni. Nie wspominając o jego rozmowie w kantynie z Greefem Cargą – w tej to krótkiej wymianie kilku zdań przewija się tyle smaczków i nawiązań dla fanów, że uśmiech sam ciśnie się na usta. Podobnie jak podczas finału, który mimo pewnego rozwiązania akcji wciąż pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi, stawia nowe i otwiera kolejny rozdział w przygodach Mandalorianina, którego z odcinka na odcinek lubimy chyba coraz bardziej i nie możemy się doczekać, co też los mu przyniesie. No i oczywiście, chcemy więcej „małego Yody”!

Ithilnar

Trzeci odcinek pokazał nam więcej konkretnej akcji. Akcja w imperialnej kryjówce była świetna (choć znów szturmowcy zostali pokazani jako chłopcy do bicia). Dowiadujemy się więcej o Mandalorianach i widzimy ich w akcji! No i baby Yoda, który podbija internety i na długo stanie się źródłem memów. Co prawda fabuła jest przewidywalna, ale… czy to naprawdę w czymś przeszkadza? Absolutnie nie. I można się przyczepić do niektórych scen, ale nie zmienia to faktu, że serial jest bardzo fajny! I have spoken.

Nadiru

To ciekawe, że czasem przewidywalność i oklepana fabuła tak nas bolą, a innym razem – totalnie nam to nie przeszkadza. Może to kwestia konwencji? Może klimatu? Tak czy inaczej, w tym wypadku tak jakoś jest, że mnie też nie przeszkadza, że odcinek jest prosty, a tytułowy bohater doświadcza sytuacji, którą najlepiej oddają słowa „zabili go i uciekł”. Czasami faktycznie klimat i charakterystyczny styl gatunku wystarczają. Oby jak najdłużej, choć martwi mnie, że tylu fanów tego właśnie zdaje się oczekiwać po Star Wars, prostoty i podążania za schematami, wizualnego dopieszczenia bez wielkiej oryginalności.

Jakkolwiek sceny akcji wspaniale się ogląda w tym odcinku (szczególnie eliminację szturmowców za pomocą różnych ciekawych trików), zaczynam mieć pewne wątpliwości co do niektórych aspektów świata przedstawionego – takie na przykład „foby”, które dostają łowcy nagród, wymykają się nieco logice. Nie jestem też przekonany do Mandalorian w wersji religijno-rytualnej, z niezdejmowaniem hełmów i powtarzaniem „This is the Way” włącznie, ale wciąż za mało wiemy na temat tego odłamu, by stawiać jakiekolwiek wyroki.

Jedi Przemo

Trzeci odcinek może nie obfitował już w tyle humoru, co drugi, ale za to nadrabiał akcją! Od końca ostatniego odcinka mogliśmy się spodziewać, co się dalej wydarzy, ale nadal się to przyjemnie oglądało. Jedyne, co mnie zaskoczyło to odsiecz Mandalorian. Stanowiła przyjemną niespodziankę pokazującą, że poza Rebeliantami są jeszcze w galaktyce grupy kierujące się zasadą „jeden za wszystkich”. Może to jakiś specyficzny odłam, ale jak na razie bardzo mi to odpowiada.

Jedyna rzecz, która nie do końca mi odpowiada to kreowanie bohatera na niemożliwego do pokonania kozaka, nawet w sytuacji, gdy jest przyszpilony ostrzałem z każdej strony. Nie chcę oglądać ofermy, ale też nie potrzebujemy kolejnej legendy na miarę niepokonanego Fetta. Tym niemniej, czekam na kolejny odcinek!

Dark Dragon

O ile drugi odcinek wydawał się być fillerem (całkiem przyjemnym, ale jednak) z niewielką dawką faktycznej fabuły, to tutaj akcja zdecydowanie ruszyła do przodu. Bardzo spodobał mi się aspekt z ulepszaniem zbroi i uzbrojenia niczym w klasycznym RPGu. Sam odłam Mandalorian również przypadł mi do gustu, cała otoczka związana z niezdejmowaniem hełmu, opiekowaniem się znajdami czy wspieraniem na polu bitwy.

Sceny akcji były pomysłowe i pozwoliły na pełne wykorzystanie rynsztunku łowcy nagród oraz jego pomysłowości. Bohater świetnie radzi sobie z przeważającymi siłami wroga, ale nie jest niezwyciężony. Z opresji ratują go inni Mandalorianie, i to w jakim stylu! Cała fabuła związana z dzieckiem była może i przewidywalna, ale jakoś potrafiła przyciągnąć moją uwagę. Do tego ostatnia scena z kulką była zadziwiająco poruszająca.